Dodał, że to drugi taki przypadek w jego 28-letniej karierze sportowej, kiedy podróżuje w dniu urodzin. 29 kwietnia 2005 roku jechał z Dominikiem Życkim (Spójnia Warszawa) do Włoch nad jezioro Garda na ich pierwsze zgrupowanie po tym, jak zdecydowali się zakończyć żeglowanie w klasie Finn i rozpocząć na Starze. Wyjątkowo szybko, bo w 2008 roku, zostali mistrzami globu. "Na wodach u wybrzeży Hyeres na Starze jeszcze nie startowaliśmy. Bywałem jednak na tym akwenie wielokrotnie, jak pływałem na Finnie i nawet dwukrotnie zwyciężyłem w regatach Pucharu Świata, ale to było kilkanaście lat temu. Teraz te zawody są dla nas bardzo ważnym sprawdzianem przed igrzyskami w Londynie. To będzie pierwsza próba generalna w konfrontacji z całą czołówką. Druga i ostatnia - za miesiąc na olimpijskim akwenie w Weymouth" - zaznaczył Kusznierewicz. Jak podkreślił, on i Życki są bardzo zadowoleni ze współpracy z trenerem Markiem Reynoldsem. 56-letni Amerykanin, zdobywca trzech medali olimpijskich (złoto Barcelona 1992 i Sydney 2000, srebro Seul 1988), uchodzi za jednego z największych fachowców w klasie Star. Dwa tygodnie temu po raz pierwszy przyjechał do Polski. W Narodowym Centrum Żeglarstwa AWFiS Gdańsk, podczas dwudniowego seminarium szkoleniowego dla trenerów i instruktorów, podzielił się swymi doświadczeniami. "Mark jest już z nami w Hyeres. Pierwszy wyścig mistrzostw świata planowany jest w sobotę, 5 maja. Mamy więc parę dni na treningi" - dodał urodzony w Warszawie Kusznierewicz, który od dwóch lat mieszka w Gdańsku. Na początku kwietnia, w regatach Pucharu Świata o trofeum Księżnej Zofii, polska załoga zajęła u wybrzeży Majorki 11. miejsce. Prawie dwa tygodnie później zdobyli w San Remo złoty medal mistrzostw Europy. "Do Włoch jechałem z postanowieniem poprawy. W tygodniu pomiędzy zawodami poświęciłem sporo czasu na analizę mojego postępowania podczas rywalizacji. Odbyłem poważną rozmowę z samym sobą. I to nie jedną, ale kilka! Wiedziałem, że problem nie polegał na braku formy czy zaniku żeglarskich umiejętności. Chodziło bardziej o sprawy związane ze stylem ścigania z przeciwnikami i moimi zmysłami, których od pewnego czasu nie używałem w należyty sposób. Napisałem listę tematów do poprawy, a obok pomysły na ich udoskonalenie" - wspomniał Kusznierewicz. Przyznał, że w swej 28-letniej karierze doświadczył wiele wspaniałych momentów triumfu i radości, jak również smaku porażek i niepowodzeń. "Jestem wdzięczny losowi i własnym decyzjom, że tak ułożyła się moja droga życia. Te wszystkie doświadczenia bardzo mnie wzmocniły i ukształtowały mój charakter. Myślę, że jestem przykładem człowieka który wie, że dzięki pracy, wyciąganiu właściwych wniosków oraz wewnętrznej sile i motywacji, nawet po doznanej porażce można wspiąć się na wyżyny i osiągnąć wspaniały sukces" - podkreślił zdobywca dwóch medali olimpijskich w klasie Finn (złoto Atlanta 1996, brąz Ateny 2004). Po raz pierwszy został mistrzem Europy 18 lat temu w klasie OK Dinghy. "Powoli nadaję się chyba do muzeum, chociaż żeglowanie cały czas sprawia mi mnóstwo frajdy. Jak już wcześniej mówiłem, a decyzji nie zmieniłem, londyńskie igrzyska będą dla mnie piątym i ostatnim olimpijskim występem. Co potem? Nowe wyzwanie. Jakie? O tym rozmawiać będę w połowie sierpnia" - powiedział Mateusz Kusznierewicz, ojciec 18-miesięcznej Nataszy, chociaż początkowo na pierwsze miała Julia. Jednak po tym, gdy się okazało, że imię Julia było najpopularniejszym nadawanym w Polsce w roku 2011, rodzice dokonali zamiany i dziś jest Natasza Julia.