"Na zawsze zapamiętam nasz wspólny start w igrzyskach w Tokio w 1964 roku. Obaj zdobyliśmy złote medale. Mieszkaliśmy w tym samym domku w wiosce, razem też świętowaliśmy sukces. Powtórzyliśmy go cztery lata później w Meksyku. Jego bogate życie może stanowić gotowy scenariusz niejednego filmu" - dodał. "W 1972 roku w Monachium ja komentowałem już zmagania bokserów, a Waldek zajął czwarte miejsce, najgorsze dla każdego sportowca. Spotkaliśmy się w windzie w wiosce olimpijskiej i powiedział do mnie: "zazdroszczę ci, że nie startowałeś". Ja odpowiedziałem, że to jemu zazdroszczę, bo olimpijska forma jeszcze była i mógłbym dotrzeć do finału" - stwierdził Kulej. "Waldemar Baszanowski był człowiekiem skromnym, nie interesowały go honory, jednak postaramy się odpowiednio uczcić jego pamięć - uważa prezes Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów Zygmunt Wasiela. "Kiedyś wspomniał, że nie życzy sobie pompatycznego pogrzebu ani żadnych honorów, jednak zjazd związku podjął decyzję o przyznaniu mu tytułu honorowego prezesa. Kiedy mu ją wręczałem, miał łezkę w oku" - wspominał Wasiela. "Wprawdzie nie życzył sobie rozgłosu, jednak postaramy się odpowiednio uczcić jego pamięć. Z Kazania, z niedawnych mistrzostw Europy, przywiozłem mu pamiątkową koszulkę i pozdrowienia. Szkoda, że do zaplanowanego spotkania już nie dojdzie" - powiedział prezes PZPC. Baszanowski, mimo choroby, interesował się działalnością związku. Za kilka dni miał się spotkać z Wasielą, by omówić przygotowania do mistrzostw Europy juniorów do lat 17 w Ciechanowie - imprezy z jego "nadania", kiedy był prezydentem Europejskiej Federacji Podnoszenia Ciężarów. "Chciał, by zawody wypadły jak najlepiej. Zrobimy wszystko, by tak było" - zakończył Wasiela.