Do krajowej czołówki zawodnik Stowarzyszenia Szermierzy Legia Warszawa należy od lat. Wywalczył brąz mistrzostw świata w 2009 roku i cztery medale mistrzostw Europy, ale wszystkie w drużynie. - Bardzo pragnąłem indywidualnego medalu. Dwukrotnie byłem w "ósemce" MŚ, ale pojedynki o awans do półfinału przegrałem. W tym roku wreszcie się udało i mam brąz ME. Zaprocentował solidnie przepracowany cały sezon pod okiem trenera klubowego Witolda Słoniny i Marka Julczewskiego w kadrze. Mam nadzieję, że to nie ostatni taki sukces - powiedział. 29-letni Mikołajczak podkreślił, że w przypadku szpadzisty to "żaden wiek". - W tej broni równie ważne, co technika, kondycja i odporność psychiczna, są także doświadczenie i "obicie się" na planszy. Potrzeba kilkunastu lat - ja trenuję już 15 - by ukształtował się charakter, by człowiek nabrał pewności siebie, także w stresujących sytuacjach. O ile zdrowie pozwoli, zamierzam ćwiczyć i startować tak długo, jak długo sport będzie sprawiał mi przyjemność - zaznaczył. W przyszłym roku zmieni się system rozgrywania zawodów Pucharu Świata, a ich wyniki mają bezpośrednie przełożenie np. na kwalifikacje do igrzysk olimpijskich. - Zmiana kalendarza PŚ sprawi, że będzie mniej czasu na odpoczynek między turniejami i zgrupowaniami. Nie wiem też, czy sytuacja finansowa Polskiego Związku Szermierczego pozwoli pojechać na wszystkie turnieje. Gdyby tak się nie stało, może to oznaczać mniejsze szanse na kwalifikacje do igrzysk. Czasu do Rio zostało jeszcze sporo, ale by wywalczyć prawo startu należy trzymać się światowej czołówki już teraz - zwrócił uwagę Mikołajczak. Obecnie w rankingu drużynowym "Biało-czerwoni" zajmują dziewiątą pozycję. Aby myśleć o kwalifikacji olimpijskiej, powinni się przesunąć na szóstą. - Konkurencja jest olbrzymia, bo w rankingu światowym sklasyfikowanych jest 55 drużyn i 984 szpadzistów. Wielu prezentuje bardzo wyrównany poziom, dlatego każdy start już teraz będzie ważny - nadmienił. Poza planszą Mikołajczak poświęca się m.in. farmacji. - Od zawsze interesowałem się chemią i biologią, a farmacja jest tego idealnym połączeniem. Mimo wyjazdów na zgrupowania i zawody, udało mi się skończyć studia w przepisowe pięć lat. Nie było łatwo, a o życiu studenckim przez pierwsze sześć semestrów mogłem zapomnieć. Każdy wolny czas poświęcałem na treningi i naukę - zapewnił. Jego specjalizacja to farmakoekonomika, ale interesuję się też metodologią badań klinicznych. - Jeżeli nie będzie za późno, to może w przyszłości zajmę się tym zawodowo - powiedział. Jak przyznał, wykształcenie traktuje jako zabezpieczenie na lata po zakończeniu uprawiania sportu.- Sport dał mi bardzo wiele: kondycję fizyczną, ukształtowanie charakteru, odporność na stres, ale też możliwość zwiedzenia praktycznie całego świata. Poznałem też mnóstwo wspaniałych ludzi. Ale kariera sportowa nie trwa wiecznie. Trzeba się będzie odnaleźć w życiu poza planszą i halą szermierczą, a na trenera chyba nie bardzo się nadaję - zauważył. Koledzy i znajomi często zwracają się do niego o pomoc w sprawach zdrowotno-farmaceutycznych. - Wiedzą, że w mojej "podręcznej" apteczce znajdują się leki na wszystkie choroby świata. Czy boli ząb, męczy kac, naciągnięty mięsień albo uporczywy kaszel, ja zawsze coś tam wygrzebię. Koledzy chwalili maści rozgrzewające mojej receptury - zaznaczył. Znajomość składu leków pomaga też uniknąć nieświadomego przyjęcia substancji zakazanych w sporcie. - Oczywiście było kilka skandali, bo zawsze znajdzie się jakaś czarna owca w stadzie, jednak doping w szermierce to naprawdę temat marginalny - podkreślił. Mikołajczak to nie tylko sportowiec i farmaceuta. Jest także zawodowym żołnierzem w stopniu starszego szeregowego. - Połączyć wszystkie swoje obowiązki: naukowe, zawodowe i sportowe to trudne zadanie. Ale ich natłok uczy też organizacji życia i udaje mi się realizować swoje pasje i zainteresowania. Jak się chce, to można wszystko. Znajdzie się i czas dla najbliższych. Trzeba po prostu szanować każdą minutę wolnego czasu - dodał. Okres przedświąteczny był dla niego w tym roku wyjątkowo aktywny. - Od 12 do 23 grudnia byłem na zgrupowaniach. W międzyczasie zajmuję się urządzaniem mieszkania. Dlatego święta, które spędziłem z najbliższą rodziną, to był czas wytchnienia i małej głodówki, bo wigilijne potrawy nie należą do moich ulubionych - podsumował Mikołajczak.