-- To nie jest mój ulubiony styl, więc wynik nie jest zły, choć mogło być jeszcze lepiej - powiedziała nasza jedynaczka w gronie biegaczek narciarskich na łamach "Super Expressu". - Nie przeszkadza mi, że jestem "jedynaczką", na zawody jeżdżę tylko z trenerem Wieretelnym. To daje mi spokój w przygotowaniach do igrzysk olimpijskich w Turynie. Popularność czasami może bardzo ciążyć. Coś na ten temat mogą zapewne powiedzieć skoczkowie. Zwłaszcza Mateusz Rutkowski, o którym czytałam już tak niesamowite historie, że włos mi się jeżył na głowie - stwierdziła Kowalczyk. - Wolę być na razie w cieniu. Chociaż wiem, że sukcesy przyjdą, a za nimi popularność. Jacyś sponsorzy. Może kontrakty reklamowe... Nie byłoby źle, bo kochanych pieniążków nigdy nie jest za wiele - zakończyła Polka.