Dominika Pietrzyk, Interia: Czy polska branża fitnessu jest już w stanie oszacować straty spowodowane epidemią koronawirusa? Tomasz Napiórkowski, założyciel Polskiej Federacji Fitnessu: - Na ten moment przekraczają one 400 mln zł w samym marcu. Już luty był o 30-40 proc. gorszy w porównaniu z ubiegłym rokiem, a marzec praktycznie nie istniał, jeżeli chodzi o obroty. A 13 marca, kiedy rząd ogłosił stan zagrożenia epidemicznego, to było przypieczętowanie. Tarcza antykryzysowa zaproponowana przez rząd jest dla was ratunkiem? - W bardzo małym zakresie. Pomocne może być postojowe dla pracowników, jeżeli spełnimy wymogi formalne. Nasz najważniejszy postulat dotyczący czynszów najmów nie został ujęty w ustawie. Ulgi dotyczą tylko klubów w galeriach handlowych, czyli w obiektach powyżej 2 tys. m2. A te stanowią maksymalnie 10-15 proc. naszego rynku. A więc na ok. 2,5 tysiąca obiektów, którymi dysponuje branża fitnessu w Polsce, 85 proc. nie zostało objętych tą ulgą. Macie inne postulaty? - Tak. Dotyczą one wszelkich ulg w negocjacjach z leasingodawcami czy bankami. Większość klubów ma kredyty i należy do prywatnych przedsiębiorców, którzy zastawili domy, wzięli kredyty. Dla większości prywatny klub fitnessu jest majątkiem życia. Operatorzy sieciowi, w zależności od skali, mogą być w trochę lepszej sytuacji. Ale większość rynku to pojedyncze, prywatne kluby albo małe sieci po 2-3 lokale. Ich właściciele wzięli potężne kredyty, żeby taki klub powstał, więc jeśli padną, to będzie to miało więcej konsekwencji niż zakończenie działania klubu. Dla nich to biznes życia. Czy w branży fitness są już zwolnienia? - Umowy o pracę stanowią mniejszość. W tej branży to przede wszystkim umowy cywilno-prawne i działalności gospodarcze. Z dnia na dzień 80 tys. osób zostało bez pracy. Podejmujecie jakiejś kroki, żeby ocalić miejsca pracy? - Co do instruktorów, to z myślą o nich staramy się uruchamiać zajęcia online i streamingi. Zajęcia są nagrywane i można je później odtworzyć, a streamingi prowadzone są na żywo. Powstają mini grafiki zajęć fitness w formie streamingu. Dzięki temu instruktor ma jakąkolwiek możliwość zarobku. Część klubów fitness oferuje takie zajęcia odpłatnie, a część bez ponoszenia kosztów przez klienta, ale to już zależy od polityki klubu i tego, czy ma poduszkę finansową. Instruktor dostaje natomiast wynagrodzenie za godzinę takich zajęć. - W przypadku trenerów personalnych uruchamiamy treningi personalne on-line - jeden na jeden z klientem na streamie. Koszt to ok. 30-40 proc. normalnej stawki. Powolutku zaczyna to działać, ale to dopiero początek drogi. To także dobre rozwiązanie dla tych klientów, którzy pracują teraz z domu i izolują się podobnie jak część społeczeństwa. Mogą znaleźć jakieś ujście dla tej monotonii dzięki kontaktowi ze swoim trenerem. A co z obsługą klubów? - Z obsługą mamy największy problem. Część klubów, które mogą sobie na to pozwolić i mają dobry kontakt z pracownikami, wykorzystuje ten czas na szkolenia, uporządkowanie wiedzy i dokumentów. Ale przede wszystkim staramy się przygotować pracowników na zupełnie inną rzeczywistość, kiedy będziemy mogli się już otworzyć. W jaki sposób inną? - Nie wiemy, jakie będzie podejście społeczeństwa do zajęć zorganizowanych i takich miejsc jak kluby fitnessu. Będziemy dążyć do tego, żeby ludzie czuli się bezpiecznie i dostosujemy się do potrzeb sanitarnych, ale trudno przewidzieć, jaki będzie stosunek społeczny do większych skupisk ludzi. Żadna branża tego nie wie. Ile jesteście w stanie wytrzymać w tej "zamrażarce"? - Wiele zależy chociażby od negocjacji z wynajmującymi. Bo czynsz to często 70-80 proc. kosztów. Myślę, że mógłbym tutaj wystosować krótki apel do wynajmujących o elastyczne podejście. Czynsz to główna zmienna, która określi, ile czasu kluby będą w stanie wytrzymać. Nawet jeśli otworzymy się w połowie maja, co jest optymistycznym scenariuszem, to i tak szacujemy, że odbudowa zainteresowania klientów potrwa pół roku. Kto przeżyje okres kryzysu, musi się liczyć z tym, że ruch będzie wracać stopniowo. My, jako branża związana z aktywnością fizyczną, będziemy chcieli dać społeczeństwu taki przekaz, że ruch i aktywność fizyczna to także zdrowie i poprawa odporności. W jaki sposób chcecie rozliczyć się z klientami? W niektórych klubach fitnessu umowy podpisuje się nawet na rok. - W większości przypadków płatności zostały zawieszone, a jeżeli klient jest proszony o uregulowanie należności, to pozostawiono to jego dobrowolnej decyzji. Podjęliśmy działania w celu stworzenia tzw. fit pakietu, w ramach którego klient może otrzymać znacznie więcej usług niż zwykle, oprócz dostępu do obiektu sportowego. W skład pakietu wchodzą plany żywieniowe, treningi personalne on-line, czy późniejszy odbiór gratisów. Wychodzimy do klienta, żeby opłacało mu się wesprzeć swój fitness klub w tym trudnym czasie. - Mamy też kwestię operatorów kart sportowych. Klienci tych operatorów, czyli firmy też muszą podjąć decyzję, czy będą dopłacać do kart pracowników. Jeden z operatorów oficjalnie zawiesił płatności. Drugi nadal negocjuje. To też znacząca część rynku, bo dla niektórych klubów przychody z kart sportowych to 50 proc. wszystkich przychodów. To kolejna niewiadoma, bo nie wiemy, jaki będzie ruch z kart po otwarciu obiektów sportowych. Ogromny wpływ będzie miała na to sytuacja firm, które za te karty płaciły. Cięcia kosztów pojawią się wszędzie i nie wiadomo, czy firmy nadal będą opłacać takie benefity swoim pracownikom. - Na końcu dodam od siebie, że chciałbym zachęcić wszystkie kluby, które nie są jeszcze zrzeszone w Polskiej Federacji Fitnessu, żeby miały świadomość, że nie muszą walczyć z kryzysem same i mogą do nas dołączyć. Rozmawiała Dominika Pietrzyk