Kryzys rozpoczął się w 2016 roku, kiedy to afera dopingowa wstrząsnęła polskimi ciężarami, a ze startu wycofani zostali Adrian Zieliński, który cztery lata wcześniej został mistrzem olimpijskim, oraz jego braty Tomasz. Ostatecznie na starcie stanęło wówczas tylko troje polskich sztangistów. Tak samo liczna była kadra w podnoszeniu ciężarów na igrzyska olimpijskie w Tokio (2020). Polak wystąpił w ME ze złamaną kostką. "Nie mogłem chodzić" Kryzys zaczął się od spektakularnych wpadek dopingowych - Ogromny kryzys nastał od serii dopingowych wpadek braci Zielińskich, a także Arsena Kasabijewa i Jarosława Samoraja. To był ten moment przełomowy w polskich ciężarach - zauważył w rozmowie z Interia Sport Szymon Kołecki, mistrz (2008) i wicemistrz (2000) olimpijski, medalista mistrzostw świata i Europy oraz rekordzista świata, a w latach 2012-2016 prezes Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów. Obecnie Kołecki jest zawodnikiem MMA. Wtedy prezesem sekcji podnoszenia ciężarów w Zawiszy Bydgoszcz, którego zawodnikami byli bracia Zielińscy, był Waldemar Gospodarek, obecny prezes związku i wiceprezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Tak źle w tym wieku jeszcze nie było W tym wieku jeszcze tak źle z polskimi ciężarami nie było. Owszem, przed dwoma laty w Moskwie, Biało-Czerwoni także nie zdobyli medalu w dwuboju, ale za to były małe krążki za rywalizację w bojach. Teraz wiele brakowało nawet do tego. Najbliżej tego był Samoraj, który w kategorii do 109 kilogramów zajął piąte miejsce. W rwaniu do małego medalu zabrakło mu dwóch kilogramów. Być może gdyby nie kontuzja łokcia, dokonałby tego. Tyle że mówimy o małych medalach, a przecież w całej historii ME Polska wywalczyła w sumie 224 medale. Więcej zdobyły tylko Rosja razem z ZSRR oraz Bułgaria. Mistrzostwa Europy były jedną z kwalifikacji na przyszłoroczne igrzyska w Paryżu. Tym bardziej niepokoi to, co się wydarzyło. Za nieco ponad rok - 25 maja - będziemy już znali finalny ranking. Potem nastąpią jeszcze przesunięcia. Oby tylko na tych listach nie zabrakło Polaków. Byli prezesi załamani. "Jest bardzo źle. To może być gwóźdź do trumny" - Mistrzostwa Europy pokazały, w jakim miejscu są nasze ciężary. Mamy kilku młodych zawodników, którzy rozwijają się naprawdę fajnie, ale co się stało z Bartłomiejem Adamusem czy Piotrem Kudłaszykiem - zastanawia się Mariusz Jędra, były wicemistrz świata i Europy, który do niedawna był prezesem PZPC. - Jestem załamany tym, co się wydarzyło, bo podnoszenie ciężarów zawsze będzie w moim sercu. Obserwuję, co się dzieje i widzę, że nie idzie to w dobrym kierunku. Nie chcę być złym prorokiem, ale może się okazać, że nie będziemy mieli nikogo na igrzyskach, a to byłby gwóźdź do trumny dla tej dyscypliny. Rozmawiam z ludźmi ze środowiska i są załamani tym, co się stało - dodał. Nieco większym optymistą jest Kołecki. - Większej katastrofy niż w dwóch ostatnich igrzyskach chyba już nie będzie. Na pewno sytuacja wygląda bardzo źle. Już w Tokio był bardzo symboliczna reprezentacja Polski, której start przeszedł niemal bez echa. Brak medali olimpijskich jest dla tej dyscypliny bolesnym uderzeniem, a gdyby w ogóle nie pojechali... Nie. Jestem przekonany, że ktoś jednak w Paryżu wystąpi. Sam wyjazd na igrzyska nie może być jednak celem. Medale są dla naszej dyscypliny niezbędne - przyznał znakomity przed laty zawodnik. Wicemistrz Europy zginął na froncie. "Bohaterowie nie umierają" Gdzie tkwi problem polskich ciężarów? "Jest marazm szkoleniowy" Gdy pytamy byłych prezesów, gdzie tkwi przyczyna słabych wyników polskiej sztangi, ci wskazują na problemy z trenerami. - Zawodnik robi to, co każe mu trener kadry. Za wyniki odpowiada zatem sztab szkoleniowy - wskazywał Jędra. - Nie wiem, co zrobić, by to poprawić. Miałem swoją szansę, kiedy pracowałem w związku. Od tego czasu prochu nie wymyśliłem, więc najgorsze byłoby to, gdybym się mądrzył i dawał dobre rady, skoro sam nic nadzwyczajnego nie zrobiłem. Na pewno jest marazm szkoleniowy w polskich ciężarach. Nie widać przebłysku geniuszu ani u trenerów, ani u zawodników - dodał Kołecki. W igrzyskach w Paryżu będzie tylko dziesięć kategorii wagowych (pięć u kobiet i pięć u mężczyzn). W każdej z nich wystąpi 12 osób. Każdy kraj będzie mógł wystawić jednak tylko po trzy kobiety i trzech mężczyzn. Oby znalazło się tam choć jedno polskie nazwisko. Nadzieję dają nasze panie, bo kadra została odmłodzona i nie brakuje w niej zawodniczek, które w przyszłości mogą być gwiazdami tego sportu.