Przygoński po raz 10. wystartuje w Dakarze, ale trzeci raz za kierownicą samochodu Mini. Kolejny raz jego pilotem będzie Tom Colsoul. W tym sezonie polsko-belgijska załoga wywalczyła Puchar Świata FIM w rajdach terenowych."Jesteśmy po świetnym sezonie, z którego jesteśmy bardzo dumni. Kosztowało nas to dużo pracy, ale nabraliśmy sporo pewności siebie. Na Dakar jedziemy silni. Jedziemy się tam ścigać, a nie dojeżdżać do mety. Mamy naprawdę duże oczekiwania, liczymy na podium" - zapewnił Przygoński podczas prezentacji Orlen Teamu, w którym znajdują się jeszcze dwaj motocykliści - Maciej Giemza i Adam Tomiczek.Uczestnicy rozpoczynającej się 7 stycznia w Limie imprezy będą mieć do pokonania 5500 kilometrów, z czego 3000 to odcinki specjalne. 70 procent trasy to wydmy i piasek. Po raz pierwszy Dakar odbędzie się tylko w jednym kraju. Ostatnie lata to dominacja Peugeota, ale tym razem francuski koncern nie wystawia fabrycznego teamu."To będzie ciekawy Dakar. W poprzednich rajdach piaski to było 20, 25 proc. trasy, teraz 70 proc. Na wydmach popełnia się najwięcej błędów, wszystko tam może się zdarzyć. Po wycofaniu się Peugeota szanse się wyrównały. Nie ma już takiej różnicy technologicznej, dlatego myślę, że o zwycięstwo powinny walczyć Mini. Ale konkurencja jest niesamowita" - dodał.Samochodami Mini pojadą m.in. ubiegłoroczny zwycięzca Hiszpan Carlos Sainz i wielokrotny triumfator Dakaru Francuz Stephane Peterhansel, którzy poprzednio reprezentowali francuski zespół. Przygoński za największego faworyta uważa jednak Katarczyka Nassera Al-Attiyaha.Polski kierowca czuje się mocny psychicznie i fizycznie. "Biegam pięć dni w tygodniu po 8-10 kilometrów, do tego siłownia i symulator jazdy. Czuję się dobrze przygotowany" - zapewnił.Tomiczek i Giemza już startowali w Dakarze. Pierwszy z nich w 2017 roku z powodu choroby musiał się wycofać z rywalizacji, drugi rok później dojechał do mety na 24. miejscu.Tomiczek w tym roku uległ poważnej kontuzji, przez którą stracił część sezonu, jednak zapewnia, że doszedł już do pełni sił. "Ze zdrowiem jest już wszystko ok. Nie byłem jeszcze w Peru, ale wiem, że są tam specyficzne wydmy" - powiedział.Na dobry wynik liczy Giemza."Pierwszy Dakar trzeba dojechać, teraz pojadę na 100 proc. Mam więcej doświadczenia, ale jestem przygotowany na niespodzianki. Na pewno dużo rzeczy mnie zaskoczy, mimo że byłem tam rok temu" - zaznaczył.Opiekunami młodych motocyklistów Orlen Teamu są wielokrotni uczestnicy Dakaru Jacek Czachor i Marek Dąbrowski. "Liczę na ich mocną +20+. Najważniejsze, żeby sobie pomagali na trasie, a rywalizowali z innymi, jak my przed laty z Markiem" - podkreślił Czachor.Dąbrowski dodał, że spodziewa się ciekawego rajdu."To będzie nietypowy Dakar. Może jest mniej dni, ale trasa będzie bardzo ciężka. To tak jak ze zdobywaniem ośmiotysięczników - krótsza droga może być dużo trudniejsza. Każdego dnia będą przetasowania w stawce" - prognozuje.Już w czwartek zawodnicy Orlen Teamu wyjadą z Polski, ale w różnych kierunkach. Przygoński i Colsoul udadzą się do Petersburga na galę FIM, gdzie odbiorą Puchar Świata, natomiast Giemza i Tomiczek polecą na Bliski Wschód, aby na tamtejszych pustyniach przygotowywać się do Dakaru.Natomiast kilka dni temu w drogę do Ameryki Południowej wyruszył sprzęt wszystkich uczestników rajdu. Z powodu awarii statek musi jednak powrócić do Europy, ale jak zapewniają organizatorzy, nie wpłynie to na terminowe rozpoczęcie imprezy.Na liście zgłoszeń 41. edycji Rajdu Dakar jest 11 polskich nazwisk. Oprócz zawodników Orlen Teamu, jest to załoga samochodu Aron Domżała i Maciej Marton, pilot litewskiego kierowcy Benediktasa Vanagasa Sebastian Rozwadowski, Kamil Wiśniewski na quadzie, w kategorii lekkich pojazdów SxS (lub UTV) Maciej Domżała i Rafał Marton, pilot Meksykanina Santiago Creeli Garza Riosy Szymon Gospodarczyk oraz Dariusz Rodewald, mechanik holenderskiej ciężarówki Gerarda de Rooya.Rajd rozpocznie się 7 stycznia w Limie. W stolicy Peru zlokalizowano także metę, do której zawodnicy mają dotrzeć 17 stycznia.