Weronika Zielińska-Stubińska zdobyła swój kolejny złoty medal mistrzostw Polski i została najlepszą zawodniczką imprezy według klasyfikacji Sinclaira. Służy ona do porównywania wyników w podnoszeniu ciężarów zawodników w różnych wagach. Dzięki temu wiadomo, kto uzyskał najbardziej wartościowe wyniki. W czasie tych zawodów, w których biła rekordy kraju, dowiedziała się o tym, że nie została zgłoszona do wrześniowych mistrzostw świata, o czym pisała Interia Sport. To oznaczałoby, że mogłaby zapomnieć o walce o igrzyska olimpijskie w Paryżu. Wprawdzie szans na uzyskiwanie wyników do rankingu będzie jeszcze kilka, ale za to występ w MŚ był jednym z obowiązkowych. To był cios dla zawodniczki, która robi ciągłe postępy i to mimo tego, że walczy z depresją. Trener ją skreślił, bo "uwsteczniała się". Właśnie pobiła kolejne rekordy Polski Szukanie pretekstu. Weronika Zielińska-Stubińska nie została powołana na MŚ Pod koniec kwietnia Zielińska-Stubińska, zawodniczka AZS AWF Biała Podlaska, wystąpiła w mistrzostwach Europy w Armenii, w których zajęła siódme miejsce. Niby nic wielkiego, ale w jej przypadku to było jak wygrana. Pod koniec grudnia sztangistka przeszła bowiem operację stawu skokowego, a na nieco ponad miesiąc przed ME miała wyjmowane śruby z niego. Zacisnęła jednak zęby i walczyła o jak najlepszy wynik. To wszystko, jak podkreślała, była zasługą doskonałego planu trenerki Pauliny Szyszki, z którą Zielińska-Stubińska trenuje. I właśnie ta trenerka okazała się kością niezgody. Antoniemu Czerniakowi, trenerowi kadry kobiet w podnoszeniu ciężarów, nie spodobało się to, że Zielińska-Stubińska nie z nim, a z kim innym notuje postęp. Szukano zatem pretekstu do tego, jak pozbyć się 26-latki. I znaleziono. Zaraz po ME zawodniczka otrzymała, bez wcześniejszej konsultacji, pismo z PZPC z założeniami startowymi i szkoleniowymi. Widnieje na nim kilka startów, ale też kilka zgrupowań. W większości z adnotacją "obowiązkowe". Tyle że ta wysłała odpowiedź z usprawiedliwieniem swojej nieobecności na zgrupowaniu w Giżycku (18 czerwca - 1 lipca). Wiązało się to z obowiązkami na uczelni, bo nasza sztangistka robi doktorat, ale też ze startem w barwach klubu w akademickich mistrzostwach Polski. Na wspomniane pismo odpowiedzi już nie otrzymała. W zamian za to dowiedziała się i to w kuluarach, że nie pojedzie na MŚ. I wtedy rozpętała się medialna awantura. Zaczęło się przerzucanie oświadczeniami. W jednym z nich PZPC napisał: "Wyżej wymieniona zawodniczka w trakcie wiosennych przygotowań poinformowała PZPC o swoich koncepcjach przygotowań do sezonu i udziału w szkoleniu centralnym. Były one rozbieżne z opracowanymi, a następnie zatwierdzonymi przez Zarząd PZPC, planami szkolenia i przygotowań trenera Kadry Narodowej Kobiet (...) Decyzja o braku w/w zawodniczki w szerokim składzie na MŚ Seniorek i Seniorów w Rijadzie nie jest wynikiem animozji. To konsekwencja własnych koncepcji zawodniczki przygotowań do sezonu" - czytamy w oświadczeniu, w którym na początku widnieje takie dwa zdania: "Międzynarodowa Federacja Podnoszenia Ciężarów (IWF) przyjmowała zgłoszenia krajowych federacji tzw. szerokich składów do 4 czerwca 2023. Po tym terminie zgłoszenia do MŚ w Rijadzie są zamknięte!" Szum medialny podziałał. Polka pojedzie na MŚ i wciąż ma szansę na igrzyska Najwyraźniej szum medialny, jaki zrobił się wokół sprawy, zdziałał cuda. Okazało się, że wszystko jest możliwe. Zielińska-Stubińska została zaproszona wraz ze swoją trenerką Pauliną Szyszką i trenerem klubowym Jarosławem Sacharukiem na spotkanie w PZPC. Na nim dowiedziała się, że jednak wystąpi w MŚ w Rijadzie. - Dobrze, że tak się stało. Szkoda tylko, że takim kosztem, bo przecież bez tych wszystkich przepychanek mogłam być w składzie na MŚ od razu. Nie musiałabym walczyć - powiedziała Zielińska-Stubińska w rozmowie z Interia Sport. Trzeba przyznać, że PZPC zrobił cyrk i to na własne życzenie. To z pewnością nie sprawi, że związek ten będzie postrzegany jako wiarygodny. Wręcz przeciwnie. Szefowie PZPC najpierw sami nawarzyli piwa, a potem musieli je wypić. Jakby tego było mało, to jeszcze w ubiegłym tygodniu wysłali do AZS AWF Biała Podlaska, a zatem klubu Zielińskiej-Stubińskiej, pismo, że nie ma możliwości dołączenia jej do kadry na MŚ ze względów proceduralnych. Dla niej najważniejsze jest to, że nie będzie musiała w kadrze trenować z Antonim Czerniakiem. To człowiek, który skompromitował się, twierdząc że zawodniczka uwstecznia się, podczas gdy ta regularnie bije rekordy kraju. Zielińska-Stubińska będzie zatem mogła korzystać z pomocy szkoleniowej Pauliny Szyszki. Teraz przed 26-latką walka o igrzyska. W MŚ będzie starała się o pobicie kolejnych rekordów Polski. Te jednak wciąż mogą nie wystarczyć do olimpijskiej kwalifikacji. Ta odbywa się na podstawie rankingu. Pojedzie 12 najlepszych zawodniczek w wadze sklasyfikowanych na podstawie dźwigniętych ciężarów. By wystąpić w Paryżu, trzeba rekordy Polski poprawić naprawdę o wiele kilogramów. Na to jednak nasza sztangistka będzie miała czas do przyszłego roku, ale musi to zrobić w wyznaczonych zawodach. - Te igrzyska to jest mój cel i moje marzenie - zakończyła Zielińska-Stubińska, która wcześniej zajmowała się wielobojem lekkoatletycznym. W 2018 roku zdecydowała się jednak zmienić dyscyplinę i zajęła się podnoszeniem ciężarów. Już dwa lata później została mistrzynią Polski, a w 2022 roku otarła się o medal mistrzostw Europy. Tak szybki rozwój pokazuje, jak fantastyczna jest to zawodniczka, ale ktoś chciał jej zrobić na złość. Samobójcza śmierć uczestnika igrzysk olimpijskich i mistrzostw świata