Partner merytoryczny: Eleven Sports

Historia jak z filmu. Kopciuszek na szczycie darterskiego Olimpu

To się naprawdę zadziało. Skazywany na pożarcie Belg Mike de Decker pokonał w finale PDC World Grand Prix aktualnego mistrza świata Luke'a Humphriesa i zgarnął swój pierwszy tryumf w telewizyjnym turnieju. Co więcej, był to od razu tryumf z najwyższej półki. A sama historia Belga w drodze na szczyt może przypominać film.

Mike de Decker
Mike de Decker/Nathan Stirk / Stringer/Getty Images

Kibice zacierali ręce przed finałem, którego składu, przynajmniej w jednej części, nikt się raczej nie spodziewał. Z jednej strony aktualny mistrz świata, który praktycznie zdominował ostatnich 12 miesięcy w darcie, z drugiej turniejowa sensacja, która kapitalną grą w z rundy na rundę odprawiała kolejnych faworyzowanych rywali. A że darterscy kibice kochają sensacje, nie można było wyobrazić sobie bardziej ekscytującego zestawienia na mecz o puchar.

Spotkanie rozpoczęło się zgodnie z oczekiwaniami, a więc pierwszej partii wygranej przez Humphriesa. Zwycięstwo nie przyszło jednak łatwo - de Decker miał jedną lotkę na prowadzenie, którą jednak spudłował. "Cool hand Luke" nie pozwolił już rywalowi na więcej podejść i to on zapisał pierwszego seta na swoim koncie.

Później już jednak młody Belg wrzucił szósty bieg, wprawiając wszystkich niedowiarków w osłupienie. Najpierw wykorzystał nieporadność rywala na kończących podwójnych, doprowadzając do wyrównania, a następnie wystrzelił jak z armaty rozgrywając kapitalne 3 sety i wychodząc na prowadzenie 4:1. Szczególnie czwarta partia finału stanowiła prawdziwy darterski koncert w wykonaniu de Deckera: średnia setowa 107,40, średnia punktacyna 132,40. Sensacja wisiała w powietrzu

Mistrz świata wraca na właściwe tory

Po pierwszej nawałnicy, bo tak chyba trzeba nazwać szarżę Belgą Luke Humphries przypomniał sobie, jak się gra w darta. Szósta partia nie była najlepszą w jego wykonaniu, znakomicie wytrzymał jednak kluczowe momenty, kończąc dwie partie wysokimi zamknięciami 149 i 152. Wszystkie w chwili, gdy de Decker już czekał z niskim ustawieniem na zagarnięcie legów. Cóż za chłodna głowa Anglika!

Silna psychika Humphriesa musiała zrobić wrażenie na Belgu, gdyż nieco spadł poziom jego gry, z czego skrzętnie korzystał rywal. Słabszy okres gry de Deckera sprawił, że za chwilę na tablicy wyników mogliśmy już zobaczyć remis w setach. Czy nadzieje na sensację mogły odejść w zapomnienie?

Sensacyjny tryumfator World Grand Prix

Nic bardziej mylnego! W kolejnych partiach de Decker poprawił swoją niefrasobliwość na podwójnych, która męczyła go wcześniej i zgarnął następnego seta. Teraz to Belgowi włączył się silny mental, gdyż zaczął zamykać legi pierwszą lotką, czując na plecach oddech Anglika. 

Belg prowadził 5:4 i panowie przystąpili do kolejnego seta. Jeśli Humphries zdołałby wygrać, oglądalibyśmy decidera, jeśli de Decker, doczekalibyśmy największej sensacji w tym sezonie. 10 set finału stanowił prawdziwy rollercoaster emocjonalny. Belg miał lotki na mecz, Anglik zdołał jednak wyrównać i na tablicy wyników widniało 2:2 w legach. W piątej partii tego seta "The Real Deal" zrobił jednak swoje: kapitalnym maksem ustawił się na kończącej podwójnej, którą wykorzystał w pierwszej lotce. Sensacja stała się faktem - Mike de Decker tryumfatorem World Grand Prix 2024!

Mike de Decker - historia jak z filmu

Tryumf Mike'a de Deckera to prawdopodobnie największa sensacja od czasu tryumfu Andrew Gildinga w UK Open 2023 (o ile uznamy, że sukcesy Luke'a Littlera były w jakimś stopniu spodziewane). Zwycięstwo w World Grand Prix to nie tylko sława ale - przede wszystkim - ogromne pieniądze. Belg za zdobycie trofeum zgarnął 120 tysięcy funtów brytyjskich. Dodatkowo zaliczył również spory awans w rankingu - przeskoczył w górę aż o 11 oczek, meldując się na 25 miejscu. 

Mike de Decker to drugi Belg po Dimitrim van den Berghu, który zgarnął telewizyjny tytuł. Warto zauważyć, że 28-letni "The Real Deal" nigdy wcześniej nie dotarł nawet do ćwierćfinału żadnego telewizyjnego turnieju, a w swojej karierze miał już momenty gdy tracił kartę PDC. Bukmacherzy skazywali go na pożarcie - kursy na końcowy tryumf Belga wynosiły 200/1 (jakby człowiek wiedział...).

Tymczasem de Decker pokazał, że niemożliwe nie istnieje i utarł wszystkim nosa. Po raz kolejny przekonujemy się, że dart jest sportem nieprzewidywalnym i przy odpowiednim treningu i dyspozycji właściwie każdy może mieć tutaj szanse, o ile wykaże się uporem i cierpliwością. Belg takowymi się wykazał, notująca klasyczną drogę "od zera do (prawie) milionera". 

Wilfredo Leon znowu pokazał klasę. Sześć asów serwisowych i takie zakończenie meczu. WIDEO/Polsat Sport/Polsat Sport


INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem