Monika Pyrek, Justyna Kowalczyk, Magda Linette, Joanna Wołosz i Katarzyna Zillmann - te pięć kobiet postanowiło wystąpić w krótkim nagraniu finansowanym przez Ministerstwo Sportu. Ze względu na kwestię nierówności płci w związkach sportowych, postanowiono o wprowadzeniu ustawy, która miałaby zarządzić parytety. Takie działanie ma sprawić, że za jakiś czas w organizacjach sportowych w Polsce kobiety na wysokich stanowiskach będą standardem, a nie wyjątkiem. Najmłodsza polska olimpijka już zachwyca. Awans w wielkim stylu, pędzi po złoto Zawodniczki chcą zmian. Popiera je rząd Według przedstawionych przez Ministerstwo Sportu danych jedynie cztery związki sportowe zarządzane są przez kobiety. Kiedy te pojawiają się na szczycie - jest ich niewiele. Przykładem posłużyła się Katarzyna Zillman, która w Polskim Związku Wioślarskim doliczyła się na dwunastu działaczy tylko dwóch działaczek, a Joanna Wołosz zauważyła, że w PZPS na dwudziestu dwóch związkowców w zarządzie jest tylko jedna kobieta. W aż dwudziestu polskich związkach w zarządzie nie ma ani jednej kobiety. Ten problem wydaje się niezwykle palący, szczególnie w kontekście niezrozumienia problemów, z którymi muszą mierzyć się sportsmenki. Jak same zauważyły, zdobywają tak samo medale dla Polski i nie ustępują mężczyznom na krok, a jednak nie mogą same decydować o swoich dyscyplinach. Ministerstwo Sportu proponuje 17 lipca odbyła się oficjalna konferencja Ministerstwa Sportu, której tematem było miejsce kobiet w sporcie. To właśnie na niej pojawiły się m.in. Justyna Kowalczyk czy Katarzyna Zillman. Sprawa wciąż jest w toku, a kampania miała zwrócić uwagę na problem i tym samym pokazać, że rząd stara się coś z nim zrobić. Afera dopingowa, możliwy nagły zwrot akcji. Zawieszona Polka ma szansę na występ w Paryżu "Nowelizacja ustawy o sporcie ma na celu wprowadzenie kwot płci. W zarządach liczących sześć lub więcej osób, kobiety mają stanowić co najmniej 30% władz związków sportowych" - przekazał resort pod wodzą Sławomira Nitrasa. Zmiana ma posłużyć temu, by za parę lat nikt nie zastanawiał się nad tym, ile kobiet zasiada w zarządzie danego związku - by ich kandydowanie było czymś zupełnie normalnym, a ich głos zostawał wysłuchany.