Robert Karaś w ubiegłym roku znalazł się na ustach mediów po tym, jak został mistrzem i rekordzistą świata na dystansie dziesięciokrotnego Ironmana. Niestety długo nie cieszył się z tego tytułu, bowiem wykryto w jego organizmie niedozwolone substancje. Zawodnik początkowo twierdził, że jest niewinny i nie zamierzał rezygnować ze swojej pasji. "Wiedziałem, że to biorę, natomiast nie zagłębiałem się, co to jest, bo miałem to w d... Zapytałem się, czy to jest legalne. Powiedział mi: "72 godziny i nie będziesz miał w organizmie", więc wiedziałem, że to jest coś nielegalnego" - mówił w programie "Hejt Park". Od kary jednak nie uciekł. W lutym 35-latek został zdyskwalifikowany na dwa lata przez International Ultra Triathlon Association, zrzeszającą ekstremalnych triathlonistów. Decyzją władz sportowiec został również pozbawiony rekordu świata na dystansie 10-krotnego Ironmana. A to nie koniec jego problemów. Opuchlizna stała się początkiem walki o życie. Nie żyje 17-letnia reprezentantka Polski Robert Karaś znów podpadł. Aż trudny w to uwierzyć. Sam przyznaje Sportowiec niedawno wziął udział w zawodach ultratriathlomu organizowanych na Florydzie. Mało tego, pobił w Stanach Zjednoczonych rekord świata w pięciokrotnym Ironmanie Polak linię mety przekroczył z czasem 60 godzin, 21 minut i 24 sekundy. Na tym jednak kończą się dobre wieści. Po zmaganiach przekazał fatalne informacje. Okazuje się, że wykryto u niego doping. 35-latek znów wpadł w tarapaty. Za pośrednictwem mediów społecznościowych oznajmił, że problemy z dopingiem się nie skończyły. "Niestety nadal mam w sobie pozostałości po tych substancjach. Nie wiem jeszcze jakie konsekwencje formalne mnie czekają, ale nie jest najważniejsze. Niech moja historia będzie przestrogą dla każdego sportowca, zwłaszcza dla ludzi młodych. Nie szukam wytłumaczeń, muszę teraz ponieść konsekwencje swojej głupoty i nieostrożności. Błąd popełniony 1,5 roku temu zostanie ze mną na zawsze" - dodał.