Jakub Żelepień, Interia: Jak należy interpretować decyzję Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego? Michał Marek, założyciel Fundacji Centrum Badań nad Współczesnym Środowiskiem Bezpieczeństwa: Na pewno jest to gest uległości względem Rosji. Decyzja, która została podjęta przez MKOL, leży w interesie Moskwy, która będzie ją mocno wykorzystywać do swojej dezinformacji. Jedynym właściwym rozwiązaniem, z moralnego punktu widzenia, byłoby twarde stanowisko w sprawie Rosji, czyli zdecydowane blokowanie jej na sportowej arenie międzynarodowej. W tym momencie mamy natomiast do czynienia ze stanowiskiem pośrednim, co stanowi pożywkę dla propagandy. Przekaz rosyjski jest taki, że są oni ofiarami zachodniej agresji i prześladowania zwykłych obywateli. Jeżeli z kolei MKOl pójdzie drogą dalszych ustępstw, Rosjanie powrócą do wcześniejszej retoryki. Znów będziemy więc słyszeć o tym, że Zachód akceptuje ofensywę w Ukrainie, a w zasadzie rzekomo nawet ją popiera. Czy Rosja, według pańskiej wiedzy, dysponowała jakimiś realnymi narzędziami wpływu na MKOl? - Nie możemy rzucać oskarżeniami bez konkretnych dowodów, natomiast w historii nie są odosobnione przypadki zastosowania tak zwanej korupcji strategicznej. Należy przypuszczać, że Rosjanie mogli wykorzystać tego rodzaju naciski na konkretnych decydentów. Członkowie MKOl-u chcieli zapewne zachować swego rodzaju równowagę i zakładali, że taka decyzja będzie zadowalająca dla wszystkich stron. Być może - jesteśmy wciąż w sferze domysłów - chodziło to, aby nie utracić pewnych wpływów finansowych od rosyjskich sponsorów. Efekt jest jednak taki, że nikt nie jest usatysfakcjonowany tym, jakie zostały podjęte kroki. Rosjanie zdają sobie sprawę, że została im uchylona furtka, natomiast to jeszcze nie jest to, czego sami oczekują. Bez wątpienia będą się starali wyłamywać tę furtkę, aby dopiąć swego. Rywalizacja sportowa bez flag, barw narodowych i hymnu może przysłużyć się rosyjskiej propagandzie? - Oczywiście, chodzi bowiem przede wszystkim o działanie na rynek wewnętrzny. To, że sportowcy będą występować bez barw narodowych, dla przeciętnych Rosjan nie ma obecnie poważnego znaczenia. Jedynym ciosem dla tego kraju i wyraźnym sygnałem dla społeczeństwa jest całkowite wyrzucenie ich z rywalizacji. Wówczas świat pokazuje, że dostrzega ich zbrodnie, wytyka błędy. W innym wypadku nie będzie żadnych efektów. Dla Rosjan nie ma znaczenia to, że ich zawodnicy wystąpią na zawodach bez flagi, są już do tego od dawna przyzwyczajeni. Dlaczego sport jest tak ważny dla Rosji? Nie tylko zresztą dziś, ale także już w czasach ZSRR. - Sport jest ważnym elementem służącym podkreślaniu, że Rosja rzekomo wcale nie jest izolowana na arenie międzynarodowej. To jest kluczowe z punktu widzenia propagandy. Jeżeli zaś chodzi o aspekt historyczny, sport zawsze był dobrym narzędziem oddziaływania psychologicznego na społeczeństwo. W piątek rząd ukraiński poinformował, że zakaże swoim sportowcom startów w zawodach, do których będą dopuszczeni Rosjanie. Jak pan to odbiera? - Wpisuje się to w formę mocnego protestu. Myślę, że taka decyzja ma posłużyć budowie szerszego nacisku na MKOl, żeby ten jednak zmienił zdanie. Ważne będzie to, czy inne państwa dołączą do Ukrainy i również będą bojkotować takie wydarzenia sportowe. Czy to jest jednak słuszne rozwiązanie? Ofiara traci, nie mogąc rywalizować, a agresor bawi się w najlepsze, wysyłając sportowców na zawody. - Taka sytuacja nigdy nie powinna mieć miejsca, ale wina leży w 100 procentach po stronie MKOl-u. To oni wymusili tego typu działania na stronie ukraińskiej. Nie wyobrażam sobie, żeby kat i ofiara mogli stanąć obok siebie na jednych zawodach, to jest absolutnie nie do pogodzenia. MKOl nadal nie podjął natomiast decyzji w sprawie igrzysk olimpijskich. Czego należy się spodziewać? - Powiem tak: mam nadzieję, że Rosjanie zostaną wykluczeni, ale na ten moment nie można być niczego pewnym. Warto jednak w tym miejscu podkreślić, że trwająca wojna nie jest wojną Putina, lecz całego narodu rosyjskiego. Prezydent dał jedynie społeczeństwu to, czego ono oczekiwało: mit wielkości, sen o potędze. Nie da się inaczej wytłumaczyć tego, dlaczego Rosjanie w aż tak ogromnym stopniu popierają agresję zbrojną. Chcę przez to powiedzieć, że nie tylko rosyjscy politycy powinni być obiektami sankcji, ale niestety również cały naród. Czy należy spodziewać się w najbliższym czasie zwiększonej aktywności rosyjskich trolli? Kreml spróbuje siać dezinformację w sprawie rywalizacji sportowej? - Generalnie czujność należy zachowywać przez cały czas. Odkąd tylko zaczęła się pełnowymiarowa ofensywa rosyjska mamy permanentny stan zwiększonej aktywności ośrodków dezinformacyjnych, jak i również tak zwanych trolli. Obecnie nie obserwujemy jednak w naszej infosferze jakiegoś zmasowanego ataku w kontekście decyzji MKOl-u. To się może wydarzyć, jeśli Polska zbojkotuje jakieś wydarzenie bądź ze strony polskiego rządu pojawi się mocniejsza deklaracja uderzająca w Moskwę na tym tle. Wtedy powinniśmy spodziewać się przedstawiania nas jako "prowokatorów" i "agresorów" wykorzystujących "sport" do walki z Rosją. Pamiętajmy przy tym, że sport dla Moskwy to jedno z narzędzi, które wykorzystywane jest do osiągania celów stricte politycznych. Rozmawiał Jakub Żelepień, Interia