Pojedynek rozpoczął się dla biało-czerwonych znakomicie. Filipiak zwyciężył w meczu otwarcia Mohammada Raisa Senzahiego. Potem było już bardzo źle. Zdaniem obserwatorów, 15-letniego warszawiaka i jego partnera, 30-letniego Wróbla z Wrocławia "zjadła presja". "Jak to w sporcie bywa, a w szczególności w turnieju, przychodzi słabszy dzień. I takowy mieli w czwartek nasi zawodnicy. Po dwóch rewelacyjnie zagranych meczach zdali sobie sprawę, że nagle otworzyła się im furtka prowadząca do ćwierćfinału. No i zamiast pełnej mobilizacji, pojawiła się destrukcja" - powiedział komentator Eurosportu Rafał Jewtuch. Filipiak, mimo dobrej postawy w pierwszej partii i zdobycia jedynego jak się później okazało punktu, rozegrał najsłabszy mecz w tym tygodniu. Z kolei Wróbel - zdaniem znawców snookera - raził nieporadnością, błędnymi, bojaźliwymi decyzjami i brakiem skuteczności. Polakom pozostał w grupie piątkowy mecz z drugą drużyną Tajlandii. Jednak nawet wysokie zwycięstwo 5:0 nie da gwarancji awansu do fazy ćwierćfinałowej. Wszystko zależy od wyników innych drużyn. We wcześniejszych pojedynkach Filipiak i Wróbel pokonali Hongkong 3:2 oraz przegrali ze Szkocją 2:3. W drużynowym Pucharze Świata rywalizuje w czterech grupach 20 teamów. Awans do ćwierćfinałów wywalczą po dwa najlepsze.