Ceremonia otwarcia mistrzostw Europy w podnoszeniu ciężarów w stolicy Armenii Erywaniu zakończyła się skandalem, bowiem jeden z VIP-ów, projektant Aram Nikoljan wtargnął na scenę i zabrał a następnie podpalił flagę Azerbejdżanu. Mężczyzna został zatrzymany, ale potem wypuszczono go na wolność. Taki obrót spraw był nie do zaakceptowania dla Azerów, którzy podjęli decyzję o wycofaniu się ze startu w imprezie. Armenia straci mistrzostwa świata? Armenia dopiero po kilku dniach od zajścia oficjalnie potępiła ten czyn. W przekazanych komunikacie nazwano go haniebnym i zapewniono, że mimo tego, całe zawody są bezpieczne. - Incydent podczas ceremonii otwarcia był ohydny, a rząd Republiki Armenii potępia ten czyn - powiedziała Karen Gilojan, wiceminister w armeńskim Ministerstwie Edukacji, Nauki, Kultury i Sportu. - Na szczęście nikt nie został ranny. Teraz w sprawie incydentu trwa śledztwo. Trzeba będzie wziąć pod uwagę wszystkie okoliczności - dodał. Te zapewnienia nie przekonują jednak obserwatorów, dlatego Gilojan obawia się, że Armenia straci szansę na zorganizowanie mistrzostw świata w 2024 roku. A ten kraj, w którym podnoszenie ciężarów cieszy się bardzo dużym zainteresowaniem, bardzo mocno na to liczył. - Konsekwencje mogą być dla nas bardzo dotkliwe, ponieważ przed tym incydentem praktycznie wywalczyliśmy sobie prawo do organizacji przyszłorocznych mistrzostw świata, a teraz stoi to pod dużym znakiem zapytania - przyznał Gilojan w rozmowie z portalem "Armsport.am". Polityczne naciski na sportowców, Azerowie nie chcieli rezygnować? Azerowie opisali całe zdarzenie jako barbarzyńskie, a wracający do kraju zawodnicy zostali powitani na lotnisku w Baku niczym bohaterowie. Władze Armenii złożyły co prawda gwarancje bezpieczeństwa Azerom, ale ci najwyraźniej nie czuli się bezpiecznie i postanowili zrezygnować ze startów w mistrzostwach Europy w obawie przed kolejnymi prowokacjami, a nawet atakami na sportowców. Jednak wspomniany Gilojan przekonuje, że sami sportowcy chcieli rywalizować w Erywaniu, ale zostali poddani naciskom ze strony polityków. - Po tym incydencie rozmawiałem z głównym trenerem reprezentacji Azerbejdżanu, szefem delegacji i zawodnikami. Nie widzieli żadnych problemów, byli wdzięczni, że zapewniono im fizyczne bezpieczeństwo. Powiedzieli, że byli gotowi do udziału, ale otrzymali nakaz powrotu ze swojego kraju. - Ten incydent nie ma nic wspólnego z ich bezpieczeństwem. To była dla nich tylko okazja i pretekst, by obrzucić błotem nasze wspaniałe mistrzostwa, aby przyćmić błyskotliwość, którą pokazaliśmy na całym świecie - stwierdził Gilojan. Dodał jednak, że wszyscy szefowie narodowych federacji byli zszokowani tym, co wydarzyło się podczas ceremonii otwarcia. Tureccy sportowcy walczą za Azerów Pod nieobecność reprezentacji Azerbejdżanu fani ciężarów z tego kraju mogą wspierać Turków. Ten kraj stał po azerskiej stronie w konflikcie zbrojnym z Armenią, a teraz tureccy zawodnicy walczą o medale nie tylko dla siebie. W pierwszy weekend zawodów kilka medali przypadło zaprzyjaźnionym z Azerbejdżanem reprezentantom Turcji. Cansu Bektas, Gamze Altun i Muammer Sahin stanęli na podium w Erywaniu i zadedykowali medale swoim "przyjaciołom i braciom" w Azerbejdżanie. Ta rywalizacja ma zresztą znaczenie również dla Ormian. Gor Sahakjan, świeżo upieczony mistrz Europy w kategorii 67 kg otwarcie przyznał, że rywalizacja z reprezentantami Turcji była dla niego czymś szczególnym. - Cały czas było gorąc, to była twarda walka. Fakt, że startujemy w Armenii, a ja rywalizowałem z tureckimi ciężarowcami, to już duża odpowiedzialność - mówił ormiański mistrz. Konflikt trwa od dziesięcioleci Od początku można było spodziewać się, że atmosfera w Armenii będzie napięta, choć chyba nikt nie przewidywał, że dojdzie do aż takich wydarzeń. Wspierani przez Rosjan Ormianie i Azerowie, za którym stoi Turcja, od dawna są w stanie konfliktu, przybierającego formę wojny. Armenia i Azerbejdżan od dziesięcioleci toczą spór o Górski Karabach, zamieszkany przez Ormian separatystyczny region będący de iure częścią Azerbejdżanu. Najkrwawsze starcia pomiędzy Ormianami i Azerami o Górski Karabach toczyły się w latach 1988-1994, po których teren stał się rządzonym przez Ormian i wspieranym przez Armenię quasi-państwem. Do ostatniej odsłony tego konfliktu doszło w 2020 roku, gdy Azerbejdżan podjął próbę odzyskania kontroli nad tym terytorium. Zginęło wówczas ponad 6,6 tys. osób. We wrześniu 2022 roku również doszło do walk pomiędzy wojskami obydwu państw, choć na szczęście na nieco mniejszą skalę. Sytuacja cały czas pozostaje niestabilna i obserwatorzy sytuacji na Kaukazie obawiają się, że może ponownie dojść do zaostrzenia konfliktu.