Pod koniec listopada Jakub Seemann został w Montesilvano juniorskim mistrzem świata do lat 16 w szachach. Teraz przyszedł kolejny sukces. Polak został doceniony i otrzymał "dziką kartę" na mistrzostwa świata w szachach szybkich i błyskawicznych, jakie odbywać się w Samargandzie w Uzbekistanie. Tam Seemann w dniach 25-30 grudnia będzie miał szansę rywalizować z największymi sławami światowych szachów. To naprawdę wielkie wyróżnienie dla tego zawodnika, który marzy o wielkich sukcesach w tej królewskiej grze. - To dla mnie wielkie wyróżnienie. Jestem bardzo zadowolony z tego, że otrzymałem taką szansę. Będę miał okazję mierzyć się z najlepszymi szachistami na świecie, a nawet w historii - powiedział Seemann w rozmowie z Interia Sport. Skandal w polskich szachach. Zapadł wyrok. "To koniec tej historii" Wielka niespdozianka dla Jakuba Seemanna 15-latek przyznał, że preferuje szachy klasyczne, ale w szachach szybkich i błyskawicznych też czuje się pewnie. Seemannowi, po sukcesie w Montesilvano, koledzy ze szkoły zgotowali gorące powitanie. W sieci dostępne jest nagranie, na którym widać, jak tuż po przekroczeniu progu III LO w Zabrzu młodego mistrza świata wita szpaler uczniów i nauczycieli. Rozlegają się nawet śpiewy. "Sto lat, niech żyje Kuba nam" - słychać w materiale, który lotem błyskawicy obiegł internet. Mimo że mnóstwo czasu poświęca królewskiej grze i ma indywidualny tok nauczania, to do szkoły przychodzi chętnie, jeśli tylko nie koliduje mu to z treningami. Oczywiście ma przy tym duże wsparcie grona pedagogicznego. - Łączę grę w szachy ze szkołą. Oczywiście pamiętając też o tym, by mieć czas dla siebie. Na razie - wydaje mi się - że wychodzi mi to dosyć dobrze. Nauczyciele są dla nie bardzo wyrozumiali. Zawsze gdy wracam z turnieju, to mam tydzień albo nawet dwa na nadrobienie zaległości. Za to jestem im bardzo wdzięczny - tłumaczył Seemann. Szachy, jak wiadomo, to nie tylko siedzenie przy szachownicy. To przede wszystkim troska o kondycję fizyczną, która z kolei przekłada się na to, że lepsza jest też kondycja psychiczna. - Rzeczywiście na wynik szachowy wpływa wiele rzeczy. Spędzanie całych dni nad szachami i na treningu przy szachownicy nie miałoby wielkiego sensu - zauważył 15-latek. Czasami na przerwach zagra partię szachów, ale raczej stara się w tym wolnym czasie od lekcji rozmawiać z rówieśnikami. Bywa, że zagra też w szkole partię szachów z innymi uczniami, ale - jak podkreślił - to rzadko się zdarza. I, co oczywiste, nie zdarzyło mu się nigdy przegrać. Królewskie powitanie na stadionie Górnika Zabrze Sukces Seemanna był bardzo ważny dla Zabrza. Doceniła go prezydent miasta Małgorzata Mańka-Szulik. Szachista został też entuzjastycznie przywitany na stadionie Górnika Zabrze, który na co dzień występuje w PKO BP Ekstraklasie. - To już nie było tak duże zaskoczenie, jak w szkole, bo wiedziałem, że będę udzielał wywiadu na płycie boiska. To wszystko było już zaplanowane i zostałem o tym wcześniej poinformowany. To było jednak przyjemne doświadczenie. Po tym, jak spiker mnie przedstawił, wszyscy obecni na stadionie zaczęli bić brawo. Jestem wdzięczny za to - cieszył się Seemann. On od lat jest kibicem Górnika Zabrze. Piłką nożną interesuje się od dziecka i sam nawet grał w akademii piłkarskiej Team Gliwice. Do dziś zresztą lubi wyskoczyć, by pokopać futbolówkę. - To dla mnie świetna aktywność fizyczna, która pomaga mi w szachach, ale sprawia mi też mnóstwo frajdy - przyznał Seemann. Na stadionie Górnika miał królewskie powitanie. Otrzymał pamiątkową koszulkę klubu. Od skrzypiec przez piłkę nożną do szachów Dryg do sportu miał, bo jego tata Rafał, ale też wujek, uprawiali lekkoatletykę. Seemann to też artystyczna dusza. Od dziecka grał na skrzypcach. W sumie przez siedem lat. Zapytany o to, dlaczego muzyka przegrała w szachami, odparł: - Szachy skradły moje serce. Jak miałem 10 lat, to nie dość, że chodziłem do szkoły, to grałem na skrzypcach, w piłkę i w szachy. Nagle zrobiło się strasznie dużo obowiązków. Trzeba było podjąć ważne decyzje. Postanowiłem, że odłożę skrzypce i piłkę nożną. I chyba dobrze wybrałem, skoro teraz jestem mistrzem świat w szachach. Pasją do królewskiej gry zaraziły Seemanna kuzynki Paula i Lena. Miał wtedy siedem lat. - Kiedy tylko spotykaliśmy się, to zawsze grywaliśmy w szachy. To one były moimi pierwszymi nauczycielkami szachów. Po pewnym czasie uznałem to za fajną zabawę. Chciałem bardziej chłonąć szachy, dlatego tata zapisał mnie na zajęcia - opowiadał. Nie czuje się cudownym dzieckiem Seemann osiągnął wielki sukces. Nie czuje się jednak cudownym dzieckiem polskim szachów. - Mam świadomość tego, że prawdopodobnie mam wielki talent, ale wydaje mi się, że bez ciężkiej pracy nie byłoby tych sukcesów. Dlatego nie uważam się za cudowne dziecko - powiedział. Zapytany o to, jak daleko sięgają jego szachowe marzenia, mówił: - Moim najbliższym celem szachowym jest zostanie arcymistrzem. I w najbliższym czasie będę o niego walczył, bo to najwyższy tytuł szachowy. Kiedyś na pewno chciałbym zostać mistrzem świata. To jest moje długoterminowe marzenie. Do tego trzeba jednak ogromnej pracy. Arcymistrz, uważany za najlepszego szachistę świata, który jest nie do pokonania