Grzegorz Hedwig do tej pory tylko raz pływał w finale mistrzostw świata w slalomie kajakowym w konkurencji C-1. To było w 2019 roku. Był wówczas 10. Teraz na olimpijskim torze w Lee Valley pod Londynem dokonał tej sztuki po raz drugi w karierze. Po znakomitym półfinale, stojącym na niesamowitym poziomie, był drugi, a w finale skończył na dziewiątej pozycji. Najlepszej w historii indywidualnych startów w mistrzostwach świata. Zapachniało polską sensacją w MŚ. Najważniejsze zadanie wykonane Już był prawie po drugiej stronie lustra A to wszystko w wieku 35 lat i po tym, jak kilka razy w ostatnich latach nosił się z zamiarem zakończenia kariery. W półfinale kajakarz Startu Nowy Sącz popłynął wyśmienicie. Uzyskał drugi czas, a jego wynik na poziomie finału mistrzostw świata w K-1, gdzie pływa się znacznie szybciej. W finale błąd popełnił już u góry trasy. - Gdyby nie on, to być może włączyłbym się do walki o medal. W finale wszyscy poszli w trupa. Było bardzo ciasno. Byłem zadowolony z przejazdu, choć żałował tych błędów - przyznał. Trzecie igrzyska na horyzoncie Hedwig po tym, jak płynął w finale i uzyskał kwalifikację olimpijską dla kraju w tej konkurencji, ustawił się w znakomitej pozycji wyjściowej przed igrzyskami w Paryżu. Wprawdzie kwalifikacje krajowe na tę imprezę zakończą się dopiero w przyszłym roku, ale już teraz zawodnik, pochodzący z Wielogłów, ma przewagę nad krajowymi rywalami. To wynika z regulaminu, jaki ustalił Polski Związek Kajakowy. - To rzeczywiście jest duży handicap, bo w tym roku mam większą przewagę niż przed igrzyskami w Tokio. Nie muszę się już też kwalifikować do kadry na przyszły sezon, bo miejsce w finale mistrzostw świata, daje mi ją automatycznie. Pozostanie jeszcze utrzymać przewagę w dwóch startach w Pucharach Świata w kolejnym roku. Na pewno mam komfort - mówił Hedwig. - Nie narzekam na problemy związane z wiekiem. Kontuzje też omijają mnie szerokim łukiem. Fizycznie jestem na wysokim poziomie. Jeśli wszystko się poukłada i nikt mi nie będzie przeszkadzał, to jestem spokojny o przyszłość - zakończył Hedwig, który w igrzyskach dwukrotnie startował (Rio de Janeiro, 2016 i Tokio, 2020), ale za każdym razem nie był w stanie awansować do finału. Sensacyjny medal Polki. Bez butów na podium. Nie wierzyła w siebie