Nie wszyscy pozostali jednak do końca zjazdu. Najszybciej trzy mandaty oddali przedstawiciele AZS AWF Katowice, w tym rektor uczelni, wiceprezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego Zbigniew Waśkiewicz, który przegrał głosowanie na przewodniczenie obradom. Delegaci wybrali siedmioosobowy zarząd w składzie: Marek Król, Mateusz Skupień (obaj Nowy Targ), Tomasz Jarosiewicz, Piotr Dawidek (obaj F2 Dawidek Team Zakopane), Zbigniew Pistor (MKS Rabka), Monika Woźniak (Okręgowy Związek Snowboardowy Mazowsze) i Rajmund Bom (Ski Test Kraków). To grono osób powierzyło Królowi pełnienie funkcji prezesa. Komisja Rewizyjna pracować będzie w składzie: Jan Żyłka (Rzeszów), Elżbieta Pustówka i Grzegorz Denenfeld (oboje Nowy Targ). Walne Zgromadzenie miało bardzo burzliwy przebieg. Na miejsce zebrania wybrano nowotarski klub muzyczny "Dudek", do którego wstęp miały tylko osoby wpisane na listę. "To dla sprawnego i merytorycznego przebiegu obrad. Nie chcieliśmy, aby na sali były osoby do tego nie powołane" - wyjaśnił Król. Oburzenia nie kryli zgromadzeni przed klubem m.in. trener Władysław Ligocki oraz zawodnicy Jagna Marczułajtis-Walczak, bracia Michał i Mateusz Ligoccy. "Pan prezes Król chyba bardzo się nas obawia. Według statutu związku na salę mogą wejść goście i obserwatorzy. To dla mnie szok! Jestem zawodniczką, która bardzo przeżywa to, co się obecnie w związku dzieje, a nie mogę wejść i nawet posłuchać tego, co się będzie działo" - powiedziała olimpijka Marczułajtis-Walczak. Dwie godziny po rozpoczęciu zjazdu delegaci w głosowaniu zdecydowali, że gośćmi mogą być wspomniani snowboardziści. Problemy z wejściem do klubu mieli także przedstawiciele Ministerstwa Sportu i Turystyki - dyrektor Departamentu Sportu Kwalifikowanego Anna Budzanowska, podsekretarz stanu Tomasz Półgrabski i Witold Czerniakowski z Departamentu Prawno-Kontrolnego. "Jestem niemile zaskoczony. Reprezentuję rząd i pana premiera oraz ministra Adama Giersza więc czuję się niekomfortowo, że spotkanie tak ważne dla tej dyscypliny, przeprowadza się w drink barze" - zaznaczył podsekretarz stanu. Dodał, że po raz pierwszy znalazł się w takiej sytuacji. "Nie spotkałem się dotychczas z tym, żeby stojący przed płotem ochroniarze legitymowali ministra czy panią dyrektor. To jest co najmniej nie na miejscu, zwłaszcza, że trzy dni temu w rozmowie z panem prezesem Królem zapewniliśmy, że na zjazd przybędziemy". Półgrabski oświadczył, że ta sytuacja zmusza go do opuszczenia spotkania. Jednak po apelu członków ustępującego zarządu, pozostał na sali obrad. Król tłumaczył, że w trudnej sytuacji finansowej związku nie było stać na wynajęcie innej sali. "Zarząd przez dwa ostatnie lata działalności boryka się z wykazanymi poprzednim władzom przez organy kontrolne, m.in. NIK, nieprawidłowościami - kilkusettysięczne zadłużenie wobec wielu, wciąż zgłaszających się wierzycieli, 11 spraw sądowych, dwa wyroki skazujące" - wymienił. Półgrabski wspomniał, że salę na obrady mógł otrzymać związek za darmo, m.in. w Centrum Olimpijskim w Warszawie. Powiedział też: "Po igrzyskach letnich czy zimowych polskie związki sportowe zbierają się i dokonują oceny. Tu ocena jest negatywna. Start w Vancouver był fatalny - najgorszy w historii snowboardu. Nie tego oczekiwaliśmy. W moim mniemaniu panująca od kilku lat atmosfera w związku, brak profesjonalnego nim zarządzania między innymi przyczyniły się do tego. Uważam, że kłopoty w danym związku zawsze przekładają się na wyniki sportowe". Król był zdziwiony negatywną opinią. "16 kwietnia minister Giersz podsumował naszą pracę pozytywnie! Jego zdaniem, co mamy na piśmie - plan naprawczy związku jest realizowany". Budzanowska przypomniała, że przede wszystkim merytoryczna praca trenerów została oceniona negatywnie przez ministerstwo, które apelowało, by szkoleniowców wybrano po ukonstytuowaniu się nowych władz. Tymczasem dokonano tego na przełomie marca i kwietnia. "Moim zdaniem ktoś, kto ma negatywną opinię pracy nie powinien być trenerem kadry narodowej, a tak się stało np. w przypadku pana Dawidka. Mam nadzieję, że wrócimy do wyboru szkoleniowców" - powiedziała dyrektor departamentu. Możliwość wypowiedzi otrzymali Marczułajtis-Walczak i Mateusz Ligocki. "Z wielką nadzieją patrzyliśmy na członków nowego zarządu i prezesa Marka Króla, którzy w 2008 roku, w pięknych mowach przedwyborczych obiecywali również zawodnikom m.in. poprawę kondycji związku, spłatę długów, pozyskanie sponsorów, organizacje licznych zawodów czy wreszcie promocję i należny szacunek dla sportowców. Niestety, obietnice nie znalazły pokrycia w faktycznych działaniach" - powiedziała czwarta zawodniczka igrzysk w Salt Lake City w 2002 roku. Mateusz Ligocki przypomniał spór o prawa do wizerunku i wadliwe regulaminy sporządzone przez związek. "Kuriozalnym był punkt, iż zawodnik zrzeka się praw osobistych, czyli prawa do zdrowia, życia i godności osobistej". Zgromadzeni przyjęli z aprobatą zapowiedź Półgrabskiego, że działaniom zarządu przyglądać się będzie obserwator Ministerstwa Sportu i Turystyki. Zadeklarował także chęć omówienia wszystkich kwestii spornych.