45-letni Kujawiński to fanatyk biegania, ale także organizator biegów ulicznych. W 2018 roku zorganizował 10-kilometrowy Bieg Niepodległości w Poznaniu, który ukończyło blisko 22,5 tysiąca zawodników. Jak przyznał, do podjęcia tak wyjątkowego wyzwania przyczyniła się... pandemia. "Gdyby biegi odbywały się normalnie, to pewnie poszukałbym jakiegoś wydarzenia za granicą. Miałem okazję uczestniczyć w biegach przez Anglię czy Szkocję, od zachodniego do wschodniego wybrzeża. Spodobało mi się to bieganie przez kraj i szukałem informacji na temat możliwości obiegnięcia Polski i czy w ogóle ktoś kiedyś tego dokonał. W przeszłości dwóch, może trzech zawodników próbowało, ale bardzo okrojoną trasą, krótszą od mojej o tysiąc kilometrów. Poza tym nie było to w żaden sposób udokumentowane. Uważam, że obiec swój kraj to coś pięknego" - tłumaczył mieszkający w Poznaniu Kujawiński, który był także prezesem Wielkopolskiego Związku Lekkiej Atletyki. Do wyprawy przygotowywał się niezwykle intensywnie. W ciągu pół roku przebiegł cztery tysiące kilometrów. "Wytrawnemu maratończykowi zajmuje to rok czasu. Przez te sześć miesięcy miałem zaledwie dziewięć dni wolnych od treningów. Zdarzały się tygodnie, gdzie biegałem po 30 kilometrów dziennie. Zrobiłem sobie też testy - 100 kilometrów z plecakiem, bez plecaka, w górach. Nie ma w żadnej książce przepisu, jak przygotować się do takiego biegu" - przyznał. Trasę wytyczył sobie praktycznie wzdłuż granic, nie szukał drogi na skróty, ale wręcz przeciwnie, dokładał sobie jeszcze kilometrów. Start nastąpi w niedzielę na sopockim molo i tam też 11 września planuje zakończyć "Run Around Poland". "Linia graniczna Polski wynosi nieco ponad 3,5 tysiąca kilometrów, ja natomiast wstępnie zakładam, że będzie to 4026 km. Nie chciałem nic pominąć, dlatego biegnę na Hel, dotrę do Świnoujścia, dokładnie obiegnę Mierzeję Wiślaną. Start wyznaczyłem w Sopocie, bo dobrze znam tę okolicę i wiem, że dobrze będzie mi się dobrze finiszowało. Trasę biegu analizowałem bardzo dokładnie, znam każdą ścieżkę, każdy zakręt. Mogę jednak napotkać na przeszkody, które powstały w wyniku ostatniej powodzi, oberwane mosty albo nagle pojawi mi się jakiś płot" - stwierdził. Gdzie i kiedy oglądać Polaków w Tokio - Sprawdź teraz! Kujawiński będzie biegł z siedmiokilogramowym plecakiem, w którym zapakuje niezbędne rzeczy - odzież, buty na zmianę, a także kijki, które przydadzą się w górach. "Muszę zabrać rzeczy na półtora miesiąca, ale być może w trakcie biegu część niepotrzebnych rzeczy odeślę do domu i bagaż będzie lżejszy" - tłumaczył. Dziennie będzie pokonywał średnio po ok. 80 kilometrów, czyli dwa maratony, choć będą też odcinki ponad 100-kilometrowe. Jak wyliczył, zajmie mu to od 13 do 15 godzin. "Bieganie z plecakiem jest dużo wolniejsze, ponadto trochę czasu zajmuje logistyka - odszukanie sklepu, czasami stanie w kolejce. Trzeba także zatrzymać się na posiłek, zamówić, poczekać na niego, zjeść, a +licznik cały czas bije+. Gdyby były to dwa 'czyste' maratony, bez zatrzymywania się, to zajęłoby to od ośmiu do 10 godzin. Ja natomiast wybrałem opcję biegu +self supported+, czyli bez wsparcia. To większe wyzwanie. Inaczej wyglądałoby to, gdyby koło mnie jechał kamper z fizjoterapeutą, jeszcze ktoś by przygotowywał posiłki, a plecak byłby niepotrzebny. Cały dystans mógłbym pokonać o tydzień szybciej" - wyjaśnił. W mediach społecznościowych bieg spotkał się z dużym zainteresowaniem środowiska sportowego. Wielu biegaczy zadeklarowało wsparcie Kujawińskiemu na trasie. Największym wrogiem dla poznańskiego ultramaratończyka może okazać się kontuzja - stany przeciążeniowe, zapalenie okostnej. "Ból tu nie jest przeciwnikiem, do niego można się przyzwyczaić. Ale na niektóre rzeczy nie mam wpływu. Ten etap górski będzie najtrudniejszy" - podsumował. Ultramaratończyk zgłosił swój bieg także do księgi rekordów Guinnessa, ale dopiero po jego zakończeniu i złożeniu stosownych dokumentów okaże się, czy zostanie odnotowany.