Jesteście zawiedzeni początkiem sezonu? Brązowi medaliści mistrzostw świata plasują się na miejscach cztery-pięć. Andrzej Laszczak (Jastrząb Szczyrk): Jest pewien niedosyt, bo dwa razy byliśmy po pierwszym ślizgu na podium, a ostatnio w słoweńskiej miejscowości Zelezniki prowadziliśmy na półmetku. Niestety, w finałowych przejazdach traciliśmy te pozycje i obaj z Damianem nie jesteśmy zadowoleni. Jedyny plus jest taki, że zbliżamy się cały czas do pucharowego podium. Do końca sezonu pozostała rywalizacja na trzech torach w PŚ. Który jest najtrudniejszy? - Zdecydowanie obiekt w Nowouralsku, na którym w dniach 14-19 lutego walczyć będziemy o cenne punkty w Pucharze Świata (Polacy zajmują czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej - przyp. red), ale i w mistrzostwach Europy. Tor w Rosji jest wąski, zakręty ciasne, a wyjścia płaskie. Będziecie bronić tam tytułu wicemistrzów kontynentu. - Najsilniejsi są gospodarze, bo oni doskonale znają tor. Wszyscy inni powinni mieć podobne szanse, ponieważ oprócz Rosjan nikt tam jeszcze nie trenował. Saneczkarstwo jest takim sportem, w którym na wysokim poziomie nawet minimalne błędy mogą zadecydować o końcowym wyniku. Cykl zawodów PŚ rozgrywany jest na kilkunastu obiektach, które międzynarodowa federacja FIL co jakiś czas wymienia. Technicznie te obiekty się zmieniają? - Zakręty z reguły pozostają takie same, ale gdy pojawia się jakaś nawet niewielka korekta, wówczas wymaga postrzegania tego zakrętu jako całkiem nowego. W czym tkwi przewaga Włocha Patricka Pignetera? Wygrywa i w dwójce, i w jedynce. - Sam chciałbym to wiedzieć... Z pewnością to wielki talent, dodając jeszcze znakomity sprzęt, jakim dysponuje, wychodzą znakomite rezultaty.