To był szalony atak. Żadna Polka do tej pory nie powtórzyła tego sukcesu. "Jakby szatan wstąpił we mnie"
W 1972 roku już witała się z olimpijskim medalem. Ten straciła dopiero na skutek protestu ekipy Republiki Federalnej Niemiec (RFN). Rok później cieszyła się już jednak z wicemistrzostwa świata, a w 1975 roku - w niezwykłych okolicznościach - została najlepszą na globie. Od wielkiego i jedynego do tej pory sukcesu Marii Ćwiertniewicz w kobiecej konkurencji K-1 w slalomie kajakowym mija 50 lat.

Maria Ćwiertniewicz pochodzi z Krościenka nad Dunajcem. Właśnie rzeka była wielką atrakcją i ona przyciągała dzieciaki. Do kajaka wsiadła w wieku 12 lat. Wcześniej sił w tym sporcie próbował jej starszy brat Zbigniew.
Marysia od razu wpadła w oko trenerowi Bronisławowi Warusiowi. Kiedy tylko wykonała jego pierwsze zadania, stało się jasne, że ma szanse w kajakarstwie górskim. Sama Ćwiertniewicz też od razu zakochała się w kajaku.
16-latka pojechała na swoje pierwsze mistrzostwa świata. Polska jednak nie wystąpiła ze względów politycznych
Szybko okrzyknięta została wielkim talentem. Jeszcze jako juniorka wygrywała bowiem ze znacznie starszymi od siebie dziewczynami. Nie dziwi zatem, że 16-latka została objęta przygotowaniami do mistrzostw świata, które w 1969 roku odbywały się we francuskim Bourge St.Maurice. Szansę dał jej trener kadry Antoni Kurcz, który dostrzegł w Ćwiertniewicz wielki potencjał.
Niewiele zabrakło, a przyszła mistrzyni świata, zanim jeszcze stanęła przed życiową szansą, to w ogóle zrezygnowałaby z uprawiania kajakarstwa slalomowego. W maju 1968 roku miała bowiem poważny wypadek. Wówczas w Zwickau trwała tak naprawdę walka o jej życie.
Była wówczas bardzo wysoka, wręcz powodziowa woda. To było tradycyjne miejsce spotkań światowej czołówki. Zrobiłam jakiś błąd przy wiosłowaniu w tej mętnej już wodzie i sponiewierało mnie dość solidnie zaraz na początku toru. Zaliczyłam chyba dwie albo nawet trzy eskimoski, dodatkowo gdzieś utknęło mi wiosło. Kompletnie nie mogłam się wygrzebać. Uderzyłam przy tym głową. Musieli mnie wyciągać z kajaka. Byłam półprzytomna. Kiedy tylko wyciągnęli mnie na brzeg, zapowiedziałam, że nigdy więcej nie wsiądę do kajaka
Ostatecznie Ćwiertniewicz wróciła do sportu i pojechała na swoje pierwsze mistrzostwa świata w 1969 roku. Tyle że reprezentacja Polski... nie wzięła w nich udziału. To była decyzja polityczna.
Przyszedł rozkaz z Warszawy, że nasza ekipa ma się solidaryzować z drużyną Niemieckiej Republiki Demokratycznej, która wycofała się z rywalizacji na znak protestu. Tak postąpiła większość krajów socjalistycznych. Wyjątkiem była Czechosłowacja, która obłowiła się medalami.
Przez chwilę była medalistką olimpijską, decyzja zapadła przy zielonym stoliku
W mistrzostwach świata Ćwiertniewicz zadebiutowała ostatecznie w 1971 roku wo włoskim Merano. Tam zajęła wraz z koleżankami piąte miejsce w drużynie K-1, zaś indywidualnie była dziesiąta. Już wtedy było wiadomo, że za rok na igrzyskach olimpijskich w Monachium zawodniczki i zawodnicy będą rywalizować po raz pierwszy w historii o medale.
Do tej pory kajakarze zazwyczaj rywalizowali w nurtach rwących rzek. Tymczasem w Augsburgu, bo tam został zbudowany obiekt olimpijski w czasie igrzysk w Monachium, powstał niemal w środku miasta ośrodek, jakiego dotąd nie widziano. Woda w kanale pędziła z prędkością 5-7 m/s. Szybko do pracy zabrali się też działacze z NRD, którzy obok istniejącego naturalnego toru w Zwickau wybudowali kopię tego augsburskiego toru.
Ćwiertniewicz nie miała jednak szansy zapoznania się z torem olimpijskim. Nie pojechała na rekonesans w 1971 roku, bo akurat robiła kurs prawa jazdy i spóźniła się na zgrupowanie. Do Augsburga dotarła dopiero w maju 1972 roku.
I tam - jak na złość - znowu miała wypadek. Trafiła po nim nawet na oddział neurologiczny tamtejszego szpitala. Wydawało się, że koło nosa może jej przejść olimpijski start. Ostatecznie dotrwała do igrzysk. W Augsburgu zajęła czwarte miejsce, ale przez moment była nawet medalistką olimpijską.
Podium straciła po proteście ekipy Republiki Federalnej Niemiec. Triumfowała wówczas Angelika Bahmann z NRD przed dwiema zawodniczkami z RFN - Giselą Grothaus i Magdaleną Wunderlich.
- Nie wiem, dlaczego postanowiono powtórzyć przejazd Giseli Grothaus, która zepchnęła mnie z miejsca na podium, jakie zajmowałam. To najlepiej wiedzieli ówcześni działacze. Nie ukrywam, że było duże rozczarowanie, bo przecież wszyscy liczyli na mój medal - opowiadała kiedyś w rozmowie ze mną.
Ćwiertniewicz nigdy więcej nie wystąpiła w igrzyskach olimpijskich, bo kajakarstwo slalomowe wycofano na 20 lat z programu tej imprezy. Start w igrzyskach do dziś jednak pozostaje jednym z jej najpiękniejszych sportowych przeżyć.
W końcu udowodniła, że jest gwiazdą tego sportu. Niesamowite okoliczności triumfu
W kolejnym roku znowu nie zabrakło kłopotów w jej życiu. Na początku roku złamała nogę w kostce w czasie przejażdżki na nartach. Okres rehabilitacji zakończyła na nieco ponad miesiąc przed mistrzostwami świata w szwajcarskim Muotathal.
- W Muotathal starałam się nie utykać, żeby konkurentki nie widziały, że jestem lekko niedysponowana. W pierwszym przejeździe dotknęłam tylko jednej tyczki i byłam na drugiej pozycji, tuż za Sybille Spindler z NRD. Po południu był drugi przejazd. Udało mi się utrzymać tę pozycję - mówiła.
To był udany rewanż za igrzyska olimpijskie w Monachium i jednocześnie wielki sukces Polki, która mimo wielkich kłopotów zdrowotnych została wicemistrzynią świata.
Dwa lata później już stanęła na najwyższym stopniu podium w Skopje. Ćwiertniewicz bardzo zaryzykowała jednak na samych mistrzostwach. Otrzymała bowiem propozycję, by wystartować na nowym kajaku Lettmanna. Nigdy wcześniej nie pływała w oryginalnych modelach. Zawsze były to kopie robione przez Polaków.
Pływało się w nim trochę jak w kołysce. Nie zmieniłam jednak zdania i postanowiłam na nim wystartować. Po pierwszym przejeździe byłam na ósmej pozycji. Nikt już chyba nie wierzył w to, że mogę jeszcze stanąć na podium. Wtedy jednak pomyślałam: ja wam jeszcze pokażę. Zadziałał ten mój góralski charakter. Na popołudniowy przejazd przyjechaliśmy chyba godzinę wcześniej. Zaczęłam się rozgrzewać, ale nagle zawody... wstrzymano. Wszystko przez to, że zaczęli regulować wodę na zaporze. Trwało to wszystko kilkadziesiąt minut, ale dla mnie to była wieczność. W końcu wystartowałam. Podobno ruszyłam bardzo ostro, choć ja tego tak nie odczuwałam. Na bramce numer 16., na tak zwanej erce, za szybko pociągnęłam lewym wiosłem i zahaczyłam palik. Wtedy jakby szatan wstąpił we mnie. Przyspieszyłam, kolejny trawers wykonałam po swojemu i zobaczyłam swoje nazwisko na pierwszym miejscu. Za mną było jednak wiele dobrych zawodniczek. Czekałam na przeciwległym brzegu, a kiedy okazało się, że jestem mistrzynią świata, to zamiast do trenerów, pobiegłam na górkę, by w samotności delektować się tą wspaniałą chwilą. Oczywiście były łzy
"Góralka o niesamowitej sile, samozaparciu, nigdy niepoddająca się" - pisał magazyn "Sportowiec" o jedynej polskiej mistrzyni świata w kajakarstwie górskim.
Zaraz po zawodach miała być dekoracja, ale zaczął padać deszcz i przesunięto ją na kolejny dzień. Pomna tego, co wydarzyło się w Monachium, kiedy przez chwilę była medalistką olimpijską, nie mogła spać w nocy. W złoty medal uwierzyła dopiero wtedy, kiedy krążek zawisnął na jej szyi.
Do tej pory żadna z Polek nie powtórzyła sukcesu Marii Ćwiertniewicz sprzed 50 lat
Pierwsza połowa lat 70. ubiegłego wieku to był z pewnością czas Ćwiertniewicz. Była wówczas jedną z wielkich gwiazd tego sportu. Po zakończeniu kariery w 1980 roku wyjechała do Austrii, gdzie mieszkała i pracowała przez wiele lat.
Po wielu latach posuchy doczekała się swojej następczyni. Wprawdzie po medal MŚ w 1999 roku sięgała Beata Grzesik, to jednak ona wielkiej kariery nie zrobiła. Teraz - od kilku lat - wielką gwiazdą kajakarstwa slalomowego jest Klaudia Zwolińska.
To pierwsza polska medalistka igrzysk olimpijskich. W ubiegłym roku w Paryżu zdobyła srebrny medal. Na koncie ma też brąz mistrzostw świata. Wciąż jednak jedyną polską złotą medalistką MŚ w K-1 pozostaje 73-letnia obecnie Ćwiertniewicz.
Niedawno Ćwiertniewicz została uhonorowana Krzyżem Małopolski za zasługi dla regionu. Nagrodę odbierała w stroju regionalnym przy okazji Kajakfest Dunajec.
To jeden z zaledwie trzech złotych medali zdobytych przez Polaków w konkurencjach indywidualnych. W 1995 roku mistrzami świata w C-2 byli Krzysztof Kołomański i Michał Staniszewski, a w 2018 roku w konkurencji C-2 mikst Marcin Pochwała i Aleksandra Stach, od niedawna Aleksandra Góra.
Zobacz również:
- Polka z kolejnym złotem Pucharu Świata. Popis w Poznaniu, to już trzeci triumf
- Polska medalistka olimpijska próbuje sił w innej dyscyplinie. Wciąż zdobywa medale
- Cud w Poznaniu, to może być wielkie święto. Polska gwiazda jest w wyśmienitej formie
- Polska gwiazda z Paryża ma problemy ze zdrowiem. Musieli interweniować lekarze


