Spędził 50 dni w rosyjskim areszcie. Kolarz wyznał całą prawdę, tak go potraktowali
Spore poruszenie w sportowym świecie wywołało aresztowanie Sofiane'a Sehiliego na terenie Rosji. Francuzowi postawiono zarzut nielegalnego przekroczenia granicy. Łącznie za kratkami 44-latek spędził aż pięćdziesiąt dni, po czym wreszcie został wypuszczony na wolność. Kolarz długodystansowy znajduje się już w ojczyźnie, dlatego też może otwarcie wypowiadać się na temat wydarzeń sprzed kilku tygodni. Doświadczony zawodnik podzielił się ze światem w jaki sposób traktowano go w kraju Władimira Putina. Jego słowa mogą niektórych zaskoczyć.

Sofiane Sehili pojawił się na terenie Rosji nieprzypadkowo. Kolarz bił wtedy rekord długodystansowy i planował odwiedzić łącznie aż siedemnaście krajów. Jednym z nich było państwo, którym rządzi Władimir Putin. Zawodnik dostał się do niego ze strony chińskiej. Jego radość nie trwała jednak długo, bo błyskawicznie trafił do aresztu. Tamtejsze służby miały konkretny powód. Ich zdaniem sportowiec nielegalnie przekroczył granicę, wobec czego skierowany został do aresztu.
Z niepokojem informacje te przyjęto zwłaszcza we Francji. Pobyt za kratkami 44-latka przedłużył się do aż pięćdziesięciu dni. Dopiero niedawno pojawiły się informacje, że Sofiane Sehili może odetchnąć z ulgą. "Porażka tak blisko celu jest bolesna. Teraz mam dziesięć miesięcy, aby zdecydować, czy chcę ponownie spróbować pobić ten rekord... czy też pozostanie on porażką na zawsze" - zakomunikował światu po wyjściu na wolność, o czym pisały między innymi Interia Wydarzenia.
Temat pobytu Francuza w rosyjskiej niewoli prędko nie ucichnie. I dba o to sam kolarz, który teraz otwarcie przyznał jak potraktowali go na wschodzie Europy. "Natychmiast skonfiskowali mi GPS, telefon, aparaty, wszystko zbadali, a ja ostatecznie nie mogłem już dłużej ich okłamywać, wmawiając im, że nie zrobiłem tego celowo. Od tamtej pory wszystko toczyło się swoim normalnym torem (...) Byłem traktowany jak każdy inny człowiek, który zrobiłby to samo" - przyznał na wstępie, cytowany przez Polską Agencję Prasową.
Najgorsze już za Sofianem Sehilim. Kolarz nie ma zamiaru niczego ukrywać
Na tym nie skończyła się jego wypowiedź. "Za każdym razem, gdy byłem przenoszony do aresztu, przechodziłem badania lekarskie, upewniano się, że wszystko jest w porządku, za każdym razem, gdy mnie przesłuchiwano, wszystko było notowane, sporządzano raporty. To nie jest miejsce, do którego cię zabierają, wrzucają do celi i nie wiesz dokładnie, co się dzieje" - dodał.
44-latek miał więc sporo szczęścia, ponieważ mógł zostać potraktowany znacznie gorzej. Nie zmienia to jednak faktu, iż cały czas czuł spore zaniepokojenie.
Nie miałem losu w swoich rękach, nie wiedziałem przez kilka tygodni, czy ostateczną decyzją będzie ukaranie mnie grzywną i pozwolenie na powrót do domu, czy wsadzenie do więzienia, ponieważ groziło mi do dwóch lat "odsiadki'"











