Siostry Kałuckie z apelem do kibiców. Tuż przed PŚ w Krakowie. "To bardzo ważne"
W sobotę 5 lipca w Krakowie oficjalnie rozpocznie się Puchar Świata we wspinaczce sportowej na czas w ramach cyklu IFSC World Cup. Stolica Małopolski stanie się sercem tej dyscypliny. W piątek, dzień przed startem imprezy, na krakowskim rynku można dostrzec ściankę dla zawodników. W popołudniowych godzinach odbyła się również konferencja prasowa. Nie mogło zabraknąć na niej naszych czołowych reprezentantek, czyli sióstr Natalii i Aleksandry Kałuckich. -Na pewno jest to dla nas większa presja, żeby pokazać wysoki poziom sportowy dla polskiej publiczności - deklarują przed zawodami.

- Po nas poszła już lawina. To właśnie zrobiło masę, a ona spowodowała zainteresowanie ludzi wspinaczką. Na tyle duże, że jak doszły sukcesy dziewczyn: Edyty Ropek, Aleksandry Mirosław, czy sióstr Natalii i Aleksandry Kałuckich, to było bardzo duże podłoże osób, które miały w jakikolwiek sposób do czynienia ze wspinaniem się. Ludzie zaczęli tym żyć. Wspinanie - jak to się mówi - trafiło pod strzechy. Przestało być sportem elitarnym, a stało się formą rekreacji. I to był ten moment, kiedy zrodziła się moda na wspinanie - mówiła w rozmowie z Interią Sport Renata Piszczek - pierwsza Polka, która zdobyła Puchar Świata we wspinaczce sportowej na czas, niekwestionowana legenda tego sportu.
Obecnie wspinaczka sportowa ma w Polsce nie tylko wielu kibiców. Coraz więcej osób próbuje swoich sił na ściankach w formie rekreacji, sportowej rywalizacji. Być może za chwilę będzie ich jeszcze więcej. A to dlatego, że w weekend 5-6 lipca zawody Pucharu Świata odbędą się w Krakowie. To doskonała forma promocji dyscypliny, w której królują nasze zawodniczki - Aleksandra Mirosław oraz siostry Natalia i Aleksandra Kałuckie. Pierwsza z nich to złota medalistka z Paryża oraz rekordzistka świata. Natalia Kałucka to chociażby mistrzyni igrzysk europejskich z 2023 roku, a jej siostra bliźniaczka rok temu - u boku Mirosław - celebrowała zajęcie trzeciego miejsca na francuskiej olimpiadzie. Teraz Polki będą miały okazję wystąpić przed własną publicznością.
Siostry Kałuckie dla Interii Sport: Jak wystartujemy, to możecie dawać z siebie wszystko!
Puchar Świata we wspinaczce sportowej nieczęsto odwiedza nasz kraj. Wcześniej (w 2007 i 2009 roku) gospodarzem tej imprezy był Tarnów. Teraz wspinaczka wraca do Polski po wielu latach przerwy - jako czwarty turniej w tym sezonie. Zawodnicy rywalizowali już w Wujiang, na Bali, gdzie triumfowała Mirosław oraz w Denver. Tam srebrny medal wywalczyła Natalia Kałucka.
Choć rywalizacja rozpocznie się w sobotę 5 lipca, to już dzień wcześniej organizatorzy zaplanowali konferencję prasową oraz artystyczny spektakl otwarcia zawodów (godz. 21:00). Ścianka, po której wspinać będą się zawodnicy, została postawiona w niezwykle malowniczym miejscu, tuż obok krakowskich Sukiennic. Początkowo przechodnie z dużym zdziwieniem reagowali na 15-metrowego kolosa umieszczonego na środku rynku, jednak po chwili konsternacji niemal każdy szeptał pod nosem nazwisko Aleksandry Mirosław.
Spotkanie z dziennikarzami rozpoczęło się kilka minut po godz. 14:00. Na konferencji pojawiły się siostry Kałuckie. Najpierw głos zabrała Aleksandra, która w tym sezonie jeszcze nie startowała. - Rok igrzysk olimpijskich mnie wykończył. Walczyłam z siostrą o jeden bilet na igrzyska, zmieniłam trenera. W tym roku postanowiłam więc nie startować. Gdyby zawody nie były w Polsce, to bym nie wystartowała. A skoro wystąpię, to chciałam pokazać najlepszy występ, na który mnie stać. Jestem takim zawodnikiem, że to, co jest na treningu to jedno, a jak przychodzi do zawodów, to budzi się we mnie potwór - słyszymy. Chwilę później przemówiła Natalia. - Nie czuję jakiejś ogromnej presji, skupiam się na tym, co jest tu i teraz. Myślę tylko o jutrzejszym starcie. Mam dużo do pokazania, na początku roku miałam problemy z koncentracją. Występ przed polską publicznością to trudniejsze zadanie. Na co mnie stać? Zobaczymy, z jakim nastawieniem mentalnym się obudzę. Jestem dobrej myśli, trzymajcie kciuki - dodała.
Zaraz po zakończeniu konferencji prasowej udało nam się porozmawiać z naszymi reprezentantkami, które już jutro rozpoczną zmagania w ramach krakowskiego Pucharu Świata. Czy perspektywa występu przed własną publicznością jest dla nich mocno stresogenna? - Uważam, że na pewno jest to dla nas większa presja, żeby pokazać wysoki poziom sportowy dla polskiej publiczności. Ale pomimo młodego wieku mamy duże doświadczenie w Pucharze Świata, więc my to udźwigniemy! Mam nadzieję, że na koniec wszyscy będziemy dumni i szczęśliwi - rozpoczęła Natalia Kałucka.
Ja ostatni raz startowałam 11 miesięcy temu. Trochę się stresuję, jak to będzie, nie wiem czego oczekiwać od siebie, od swojego organizmu. Mimo to bardzo cieszę się, że te zawody są organizowane w Polsce. Nawet jak mi nie pójdzie, to mogę wrócić do swojego domu i płakać w poduszkę w moim pokoju
Chwilę później sportsmenki opowiedziały o swoich rytuałach w dniu biegu, bez których nie przystępują do rywalizacji. - Samo wyjście na scenę jest jedną, wielką rutyną. Ja na przykład już przed rozgrzewką muszę mieć zapleciony warkocz. Jest to moja szczęśliwa fryzura. A to dlatego, że w niej wygrałam mistrzostwa świata (w 2021 roku -red.), od tego momentu jej nie zmieniam. Nie będę ryzykować, tak? - śmieje się Natalia. - Cały moment podejścia pod ścianę jest rytuałem i rutyną - uzupełnia. - Ja ubieram buty wspinaczkowe trzy razy. To trochę upierdliwe. Ale to nie koniec - nie zmieniam stroju od eliminacji. Na przykład na igrzyskach olimpijskich było bardzo gorąco, a ja miałam czarne, długie legginsy. Ale postanowiłam, że nie będę przebierać się na finały. Założyłam ten sam strój, te same legginsy, mimo że było tam... 36 stopni! Było mi gorąco, ale powiedziałam sobie: Nie można zmieniać. Dużo jest rytuałów, każdy je ma - ujawnia jej siostra bliźniaczka.
Byliśmy również ciekawi, czy ścianki Pucharu Świata we wspinaczce na czas różnią się od siebie w poszczególnych miejscach startu. W tej dziedzinie siostry Kałuckie są prawdziwymi ekspertkami. - Kiedy teraz dotknęłam tej ściany (postawionej w Krakowie - red.), czułam tarcie - to farba pomieszana z piaskiem, którą jest oblana ściana. Jest to zrobione po to, abyśmy mogli zacierać swoją gumę na butach, to dodatkowy punkt podparcia podczas ruchu. Tutaj w Krakowie to tarcie jest troszeczkę słabsze, więc uważam, że niektórzy zawodnicy będą się ślizgać. Ale chwyty są nowe, prosto z paczki, czuć to, więc będzie dobrze. Ta ściana jest bardzo podobna do tej, która była w Denver. Zrobiłam tam życiówkę... oby teraz było podobnie - tłumaczy Natalia Kałucka. W USA Polka wykręciła czas 6,44 s.
- Generalnie układ chwytów, pochylenie ściany, wysokość zawsze są takie same. Czasami różni się tarcie, jego intensywność. Myślę, że będzie dobrze i od jutra będziemy mogły się ścigać - dopowiada krótko Aleksandra. Na koniec obie zawodniczki zwróciły się do kibiców, którzy od soboty na żywo będą śledzić ich zmagania na rynku w Krakowie.
Bardzo ważne jest to, że kiedy słyszymy komendy startowe, publiczność była po prostu... cicho. Trochę jak w sprincie. Kiedy są wypowiadane komendy, cały stadion milczy. Fajnie byłoby, gdyby była idealna cisza. Trzy piknięcia, my startujemy. I jak wystartujemy, to możecie dawać z siebie wszystko! Krzyczeć z całych swoich płuc. Ale do tego momentu świetnie byłoby zachować idealną ciszę. Czasami to nie wychodzi, ale trzymam kciuki za polską publiczność, że będą umieli być cicho
Przed rozpoczęciem Pucharu Świata we wspinaczce sportowej na czas w ramach cyklu IFSC World Cup w Krakowie Natalia Kałucka zajmuje trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej. Aleksandra Mirosław jest szósta. Treningi ruszą w sobotę już od godz. 9:30. Na 12 zaplanowano eliminacje, a na niedzielę finały, tuż po hejnale mariackim. Wstęp na zawody jest wolny.


