Historyczny wyczyn i rekord Polki. Pozbawili ją igrzysk, teraz ma medal. Odrodzenie naszej "Diany"
Aż 58 lat Polska czekała na medal mistrzostw świata w trapie. To widowiskowa konkurencja strzelecka, która jest też w programie igrzysk olimpijskich. Nigdy wcześniej nie dokonała tego żadna Polka. Aż do teraz. Sandra Bernal z Chrząstawy Wielkiej kontynuuje pisanie historii polskiego strzelectwa. W Atenach wywalczyła brązowy medal w kobiecym trapie. Pierwszy w historii dla naszego kraju. Polska Diana, która jest też myśliwym, opowiedziała o perypetiach, jakie towarzyszyły jej w ostatnich latach.

W skrócie
- Sandra Bernal zdobywa pierwszy w historii Polski medal mistrzostw świata w trapie kobiet, przełamując 58-letnią przerwę od ostatniego sukcesu w tej konkurencji.
- Bernal opowiada o swoich zmaganiach z Polskim Związkiem Strzelectwa Sportowego, braku wsparcia i problemach z uzyskaniem olimpijskiej kwalifikacji.
- Mimo trudności, zawodniczka odradza się sportowo, bije rekord Polski oraz zapowiada walkę o medal olimpijski w Los Angeles.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Ostatni polski medal mistrzostw świata w strzelectwie sportowym w trapie to rok 1967. Wówczas po brąz sięgnął Adam Smelczyński. Wcześniej, jeszcze drugą wojną światową, trzy razy na podium stawał Józef Kiszkurno. Dwa razy był on mistrzem świata w 1931 i 1936 roku.
Teraz - po raz pierwszy w historii - po medal mistrzostw świata sięgnęła Polka. Dokonała tego w Atenach Sandra Bernal. Złoty przypadł Hiszpance Magrinie Mar Molne, a srebrny Włoszce Silvanie Stanco.
Sandra Bernal - specjalistka od pisania historii
Bernal to specjalistka od pisania historii polskiego trapu. W 2021 roku została pierwszą zawodniczką z naszego kraju, która znalazła się na czele rankingu światowego w trapie. Potem - jako pierwsza Polka - pojechała na igrzyska olimpijskie. W Tokio była bardzo blisko finału. Niestety o tym, że się z nim nie znalazła, zaważył pierwszy dzień eliminacji. Pomimo słabszego pierwszego dnia, który nie dawał zbytnich nadziei na finał, Bernal walczyła do końca. I to w jakim stylu. Na 50 strzałów Polka pomyliła się tylko raz. W czwartej serii. Do tego, by znaleźć się w rozgrywce medalowej, zabrakło dwóch strąconych rzutków. Ostatecznie zajęła dziewiąte miejsce, będąc niemal najmłodszą w gronie startujących.
Teraz 26-letnia Polka po raz pierwszy w karierze stanęła na podium mistrzostw świata. W 2020 roku wygrała zawody Pucharu Świata w Nikozji, natomiast w kolejnym była druga w imprezie tego cyklu w Nowym Sadzie. Potem zniknęła nieco na kilka lat. Nie pojechała też na igrzyska olimpijskie do Paryża. Teraz o kulisach ostatnich lat opowiedziała w rozmowie z Interia Sport.
Rekord Polski, który związek będzie musiał uznać
Bernal z bardzo dobrej strony pokazała się już w eliminacjach trapu w mistrzostwach świata w Atenach. Tam ustanowiła rekord Polski, strącając 120 rzutków. Taki sam wynik wystrzelała w maju w zawodach Polar Grand Prix w Orimattila (Finlandia), ale ten wynik nie został uznany przez Polski Związek Strzelectwa Sportowego.
- Nie wiem dokładnie, dlaczego ten rekord nie został wówczas uznany - mówiła Bernal w rozmowie z Interia Sport.
Teraz - zdaje się - związek nie będzie miał wyjścia, bo jednak 26-latka ustanowiła ten rekord w czasie mistrzostw świata.
W finale, w którym do zestrzelenia było 50 rzutków, Polka potwierdziła znakomitą dyspozycję. W pewnym momencie prowadziła nawet wspólnie z najlepszą w kwalifikacjach Hiszpanką Mar Molne Magriną. Potem popełniła jednak błędy, który zepchnęły ją na trzecie miejsce.
Nawet nie wiem, czy byłam przez moment liderką. Byłam w swoim świecie, więc nie do końca patrzyłam na wyniki rywalek
Nasza zawodniczka wysoką formę potwierdziła już w sierpniu. Wówczas na olimpijskiej strzelnicy w Chateauroux została mistrzynią Europy w konkurencji trap solo. To ciekawa formuła, bowiem strzelcy rywalizują w indywidualnych pojedynkach w formule pucharowej.
Teraz w Atenach w finale klasycznego trapu sięgnęła po brązowy medal, zapisując się w historii polskiego strzelectwa.
- Cieszę się, że w końcu zdobyłam ten medal. Mówiąc szczerze, nie mogłam się już go doczekać, bo były pewne perturbacje. Były niestety tarcia między mną a związkiem i to nie dawało mi spokoju, ale szczęście wszystko się wyklarowało - powiedziała Bernal.
Mogła wystąpić w igrzyskach w Paryżu, ale w związku ktoś zawalił sprawę
Śmiało można mówić o odrodzeniu tej zawodniczki, bo przecież przed rokiem nie wystąpiła w igrzyskach olimpijskich w Paryżu, co mocno ją zabolało. Przegrała kwalifikację olimpijską w barażu jednym rzutkiem. Potem pojawiła się jeszcze szansa wyjazdu na igrzyska, ale w związek zawalił sprawę.
- Po tym, jak straciłam szansę na kwalifikację olimpijską, dowiedziałam się, że światowa federacja wysłała e-maila do naszego związku, z zapytaniem, dlaczego ten nie aplikował o dziką kartę dla mnie na igrzyska. Wysyłali nawet ponaglenia w tej sprawie, bo miałam dużą szansę na przyznanie jej. Nikt tego jednak nie przypilnował i przez niekompetencje pracownika związku nie pojechałam na igrzyska. Oczywiście mogłam kwalifikację wywalczyć sama i wówczas nie musiałabym się na nikogo oglądać, ale ta sytuacja była dla mnie wielkim ciosem. Byłam wyprowadzona z równowagi. Nie byłam w stanie przetrawić tej sytuacji, bo ktoś zabrał mi ostatnią możliwą opcję startu w igrzyskach. Zrobiłam sobie wówczas dwumiesięczną przerwę - opowiadała nasza medalistka mistrzostw świata.
Odrodzenie Sandry Bernal. Teraz celem medal igrzysk
Jak się okazuje, Bernal nie miała też trenera. Do igrzysk w Tokio pracowała z Wiesławem Gawlikowskim, byłym mistrzem świata w skeecie, ale też brązowym medalistą olimpijskim (1976) w tej konkurencji. Od tego czasu nasza zawodniczka mocno się zmieniła. Popracowała na siłowni i jej sylwetka jest teraz inna. Do tego w ubiegłym roku zmieniła kolbę, ale wciąż strzela z Perazzi.
- Poprzednia kolba, po tym, jak przybyło mięśni przestała być dla mnie odpowiednia. Miałam przez to trudności w trafianiu. Wręcz broń mi przeszkadzała. Nie wiedziałam o tym, bo nie miałam doświadczenia w takich zmianach. Nie miałam trenera, który to nadzorował, bo trener Gawlikowski zrezygnował, a potem nie miał powrotu do związku. Nie wiedziałam zatem, skąd ten problem i przez to moje wyniki poszły strasznie w dół - tłumaczyła.
Po igrzyskach zrobiła nową kolbę. Do tego przeszła szkolenie podoficerskie, bo od grudnia 2020 roku należy do Centralnego Wojskowego Zespołu Sportowego, który bardzo pomaga jej w karierze. Od stycznia zabrała się solidnie za treningi.
Od tego momentu wszystko zaczęło działać. Kolba jest perfekcyjnie wykonana i broń znowu zaczęła mnie słuchać. Do tego trener Gawlikowski przygotował rewelacyjny plan treningowy. Jestem mu bardzo wdzięczna
Bernal otrzymała wielkie finansowe wsparcie od sponsorów. W końcu zatem mogła się skupić tylko na tym, co do niej należy. Stworzyła wokół siebie team, który bardzo jej pomógł w odniesieniu sukcesu. Swój wkład w tym medalu MŚ mają zatem: trener Wiesław Gawlikowski, psycholog kadrowa Ewa Moroch, trener Michał Kulej z Holistic Sport Center, trener Sebastian Kozikowski, który jest asystentem trenera kadry w trapie Fabrizio Salviniego, fizjoterapeuta kadrowy Kamil Kozikowski, fizjoterapeutka Zuzanna Ptak.
- Gdyby nie wojsko i specjalny program wsparcia dla sportowców, to z pewnością już dawno bym nie strzelała. Nie byłabym bowiem w stanie normalnie pracować i do tego trenować na wysokim poziomie - dodała.
Za trzy lata Polka będzie chciała powalczyć o medal igrzysk olimpijskich w Los Angeles. Najpierw jednak musi sobie zapewnić kwalifikację, by nie musiała już na nikogo liczyć.
- Medal olimpijski jest moim celem - zapowiedziała.
Polska Diana
Bernal, która jest zawodniczką Śląska Wrocław, jest także Dianą. Tak nazywa się kobiety, które polują. Pasję myśliwską, ale też do trapu zaszczepił w niej jej ojciec, który jest myśliwym i instruktorem na strzelnicy myśliwskiej Polskiego Związku Łowieckiego.
Nasza zawodniczka preferuje polowania indywidualne na ptactwo oraz zwierzynę płową, jak i polowania zbiorowe. Tydzień przed startem w MŚ wzięła udział w jednym z nich.
- To był dla mnie rewelacyjny moment na odpoczynek, bo zrobiłam 30 kilometrów po górach w ciągu weekendu, polując. Niczego nie pozyskałam, choć widziałam masę jeleni. Sam widok zwierzyny, cisza i odgłos lasu, były dla mnie kojące. Nie oddałam ani jednego strzału, ale to nie ma znaczenia, bo to był rewelacyjny czas z kolegami z koła łowieckiego - mówiła.
Trap - co to jest?
Trap to konkurencja, w której ze strzelby gładkolufowej strzela się do rzutków. W trapie jest 15 maszyn usytuowanych w bunkrze, które znajdują się w odległości 15 m od stanowiska strzelca. Rzutki ceramiczne lecą pod różnymi kątami, wysokościami i stronami. W całej serii jest pięć rzutków na wprost, dziesięć w lewo i dziesięć w prawo. Nigdy nie wiadomo jednak, jaki rzutek wyleci. W jednej serii jest 25 rzutków. Jest kilka schematów, przez co jest element zaskoczenia. Są zatem rzutki wysokie i niskie, które lecą pod większym lub mniejszym kątem. Rzutek leci z prędkością 100-110 km/h. Dolot jest na 75 m - plus minus 1 m - ale zazwyczaj strzela się do niego, kiedy jest na 15-25. metrze. W tym sporcie wielką rolę odgrywa refleks. Od momentu przygotowania się do oddania strzału jest 12 sekund. W tym czasie trzeba stanąć w wyznaczonym miejscu, załadować broń, złożyć się, wywołać rzutka i oddać strzał. Sam lot rzutka to kilka dziesiętnych sekundy. Jeżeli nie zdąży się trafić, to spada on na ziemię.














