Maria Kwaśniewska zdjęcie z Adolfem Hitlerem trzymała na dnie walizki. Bała się go. Nie tylko dlatego, że pokazywało dyktatora Trzeciej Rzeszy, przywódcę nazistów, którzy okupowali Polskę i mordowali ludzi, więc kojarzyło się z krystalicznym złem. Przypominało jej także, że nie tylko Hitler, ale i ona jest postacią rozpoznawalną. A tego obawiała się szczególnie.Po igrzyskach olimpijskich w Berlinie w 1936 roku stała się sławna. Jako jedna z nielicznych sięgnęła wtedy po medal dla Polski. Jedna z nielicznych, bowiem po tłustych igrzyskach w 1932 roku w Los Angeles, gdzie triumfowali Janusz Kusociński i Stanisława Walasiewiczówna, spodziewano się, iż w Berlinie sukcesów będzie jeszcze więcej. Tym razem polska reprezentacja nie musiała udawać się w żadną długa podróż, jak cztery lata wcześniej, gdy do Ameryki wiózł ja wielki transatlantyk "Piłsudski", a wielu członków kadry olimpijskiej się pochorowało na morzu. Do Berlina było naprawdę niedaleko. Trzecia Rzesza zmieniła igrzyska olimpijskie w propagandową hucpę. Odziedziczone po Republice Weimarskiej prawo zorganizowania imprezy wykorzystała do okłamywania świata i pokazywania, że Niemcy hitlerowskie są krajem normalnym, przyjaznym i tolerancyjnym. Spora część świata tę propagandę połknęła. Część środowisk w Polsce, zwłaszcza żydowskich, domagało się zbojkotowania igrzysk w Trzeciej Rzeszy, ale ostatecznie polska reprezentacja tam pojechała. Pojechała jak inne, oddające cześć przywódcy Trzeciej Rzeszy podczas ceremonii otwarcia, zamknięcia i dekoracji. Hajlowanie było wtedy powszechną praktykę, nie tylko wśród Niemców.Niesamowite zdjęcie pokazujące dekorację najlepszych oszczepniczek tych igrzysk pokazuje właśnie taką sytuację. Ręce w geście "Sieg Heil!" wyrzucają nie tylko złota i srebrna medalistka - Niemki Ottilie Fleischer i Luise Krüger, ale również zgromadzeni wokół podium oficjele MKOl. Jedynie trzecia w konkursie Polka Maria Kwaśniewska stoi wyprostowana, z rękoma przy sobie i miną w stylu: "co ja tu właściwie robię, w tym towarzystwie?" Jej obecność na podium była zaskoczeniem także dla Niemców. Medale miały rozdzielić przecież między siebie trzy wybitne niemieckie oszczepniczki - Ottilie Fleischer (wicemistrzyni Światowych Igrzysk Kobiet), Luise Krüger i Lydia Eberhardt. Polka Maria Kwaśniewska wdarła się jednak między nie, rozdzieliła i wywalczyła brąz, chociaż ustępowała im postura i wzrostem. Zawodniczka ŁKS Łódź była naprawdę niewysoka. Do tego stopnia, że gdy Adolf Hitler gratulował potem w loży rodaczkom triumfu, miał do niej powiedzieć: - Taka mała Polka, a tak daleko rzuca. - Pan też niewysoki. Nie czuję się od pana mniejsza - odpyskowała. Szef propagandy Joseph Goebbels miał potem wymyślić wersję powielaną przez niemiecką prasę, jakoby Hitler powiedział do zawodniczki nie: "taka mała Polka", ale: "taka mała Polska". Miało to osłabić ripostę zawadiackiej lekkoatletki. Maria Kwaśniewska pamiętała o tym, że odpyskowała Hitlerowi. Pamiętała, gdy wybuchła wojna. Wiedziała także, że w Berlinie stała się sławna. Wybrano ją miss igrzysk, co potem komentowała stwierdzeniem: "A, głupoty takie. Zawsze jakąś dziewuchę wybiorą". Leni Riefenstahl - słynna operatorka i reżyserka filmowa, która zasłynęła stworzeniem filmu o berlińskich igrzyskach - sfilmowała ceremonię i rzut Polki. - Bałam się, że ktoś z nazistów mnie rozpozna i może aresztuje za tamto - mówiła potem o czasie okupacji, który spędziła w Warszawie. Niemcy na Szucha zakatowali przecież jej drugiego męża - Juliana Koźmińskiego. Zdjęcie z Hitlerem przypominało jej o tym, gdy wychodziła na ulicę. Zdjęcie, które wykonane zostało po konkursie w loży. Widać na nim przywódcę nazistowskich Niemiec, dwie uśmiechnięte niemieckie oszczepniczki ze swastykami Polkę, też uśmiechniętą. Miała medal, miała się z czego cieszyć.Maria Kwaśniewska wspominała, że chciała nawet wyrzucić tę fotografię. Na szczęście tego nie zrobiła. Maria Kwaśniewska wróciła do Polski Atak Niemiec na Polskę zastał Marię Kwaśniewską w Genui. Polski Związek Lekkoatletyki wysłał ją tam na stypendium. Pod okiem najlepszych trenerów przygotowywała się do kolejnych igrzysk w Helsinkach w 1940 roku, gdzie miała powalczyć o złoto. We wrześniu 1939 roku mogła we Włoszech pozostać, cieszyć się pokojem (Włochy miały przystąpić do wojny dopiero w kolejnym roku), słońcem, ale postanowiła inaczej. Wróciła do kraju. - Jest pani pewna? Jest wojna - pytali polscy żandarmi na granicy Polski z Węgrami. Ludzie raczej z Polski wyjeżdżali niż do niej wracali. 2 września 1939 roku oszczepniczka przekroczyła jednak granicę i pojechała do Warszawy, gdzie wzięła udział w obronie stolicy. - Uznałam, że moje miejsce jest w kraju, a nie w domku nad błękitnym morzem - tłumaczyła po latach. Jako przeszkolona sanitariuszka z prawem jazdy przydała się bardzo. Jeździła sanitarką po rannych po niemieckich nalotach, przenosiła ich na własnych ramionach, którymi trzy lata wcześniej posłała oszczep na medalową odległość 41,80 m. Prezydent Stefan Starzyński jeszcze przed kapitulacją miasta wręczył jej za to Krzyż Walecznych. Dom Marii Kwaśniewskiej w Podkowie Leśnej stał niedaleko obozu przejściowego w Pruszkowie, znanego jako Dulag 21. Po upadku powstania warszawskiego rozgrywały się tutaj dramatyczne sceny. Segregowano ludzi, rozdzielano rodziny, słabi i chorzy pociągami jechali do obozów koncentracyjnych, zdrowi - na roboty. To z tego obozu polska oszczepniczka wyprowadziła wielu ludzi. Zrobiła to dzięki zdjęciu z Hitlerem. CZYTAJ TAKŻE: To Polka torowała szlak skaczącym na nartach kobietom Polska olimpijka opowiadała, że niemieccy strażnicy w Pruszkowie z reguły reagowali tak samo. Jak to określiła: "bili jej w czapę", gdy zobaczyli fotografię. Ewidentnie znała się z Adolfem Hitlerem, więc żaden niemiecki żołdak, nawet oficer nie miał śmiałości zadawać dodatkowych pytań i dociekać, skąd się znają i w jakich pozostają relacjach. Zdjęcie wystarczało, było lepsze niż ausweis, niż kenkarta. Ludzi wyprowadzała najpierw nieśmiało i pojedynczo, potem już odważniej, wymachując fotografią. Łącznie uratowała z obozu 21 osób, wśród nich znaną pisarkę Ewę Szelburg-Zarembinę, znaną chociażby z wiersza "Idzie niebo ciemną nocą", jak również Stanisława Dygata. Dla uwolnionych urządziła w domu azyl. Do końca życia uważała, że nie zrobiła nic wielkiego. Wskazywała raczej na Janusza Kusocińskiego czy Eugeniusza Lokajskiego, wybitnych przedwojennych lekkoatletów polskich, którzy stanęli do walki w czasie wojny. Zmarła w 2002 roku w wieku 94 lat, twierdząc że nie lubiła Hitlera, nie lubi wracać do spotkania z nim i żeby już tego tematu z nią nie poruszać.