Zamieszanie wokół Polskiego Komitetu Olimpijskiego trwa już od sierpnia i raczej prędko się nie zakończy. Wszystko zaczęło się od oświadczenia Sławomira Nitrasa, który wywołał poszczególne związki do tablicy i chciał się dowiedzieć kto i w jakim celu przebywał podczas najważniejszej sportowej imprezy czterolecia w stolicy Francji. Uwagę ministra zwróciły również działania szefa PKOl, Radosława Piesiewicza. To rzecz jasna nie spodobało się wspomnianemu działaczowi. "To, co dzisiaj minister Nitras zademonstrował przeciwko związkom sportowym, szantażując je, że nie będą dostawały środków, jeżeli mnie nie zmienią... Pan minister Nitras od początku wziął sobie za cel, żeby zmienić prezesa PKOl. My jesteśmy niezależnym stowarzyszeniem, które wybiera swojego prezesa" - grzmiał niedawno wspomniany prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego na antenie TVN 24. Minister nie odpuszcza. 51-latek we wrześniu udzielił wywiadu Przeglądowi Sportowemu Onet. Przedstawił w nim Radosławowi Piesiewiczowi mnóstwo zarzutów. Polityk nie zamierzał gryźć się w język choćby w przypadku odpowiedzi na pytanie dziennikarki na temat tego, gdzie podziały się przekazane komitetowi miliony złotych. "Wyjaśnią to Najwyższa Izba Kontroli i służby skarbowe, czyli Krajowa Administracja Skarbowa. Myślę, że te pieniądze służyły przynajmniej działaczom PiS-u, jeśli nie PiS-owi. Przecież pan Piesiewicz też jest działaczem PiS-u. Proszę pamiętać, że np. Fundusz Sprawiedliwości jest instytucją rządową i w momencie, kiedy zmienił się rząd, to my dostaliśmy wszystkie dokumenty, dostęp do nich i mogliśmy sprawdzać. PKOl natomiast jest niezależną organizacją i dlatego wielu ludziom wydawało się, że to jest takie proste..." - rozpoczął. Po czym dodał z przekąsem: "Ale jeżeli popatrzy pani, że rocznie zarząd kosztował ponad 4 mln zł, no to ma pani częściową odpowiedź na pytanie, gdzie są te pieniądze. Jeżeli pani policzy te przejścia, te saloniki na lotnisku, to że za jednorazowe przejście trzeba zapłacić ponad tysiąc złotych, to...". Tak szef PKOlu pozyskiwał fundusze na igrzyska w Paryżu. Sławomir Nitras ujawnia Szokują też kulisy pozyskiwania środków na igrzyska olimpijskie w Paryżu. "Proszę pamiętać o jednej rzeczy, że na końcu pan Piesiewicz przyszedł do Ministerstwa Sportu, powiedział, że mu zabrakło na stroje, i poprosił, żeby go wesprzeć w zakupie. (...) Dostał ode mnie ponad milion złotych w ostatniej chwili, a potem poszedł do pana prezydenta Dudy i powiedział: panie prezydencie, a niech tam nam pan fundnie samoloty rządowe do Paryża. I pan prezydent dał te samoloty, czyli zapłacił znowu budżet państwa, no bo przecież te samoloty nie latają za darmo" - oznajmił Sławomir Nitras Magdalenie Rigamonti. 51-latek na koniec zdradził też, że ma związane ręce. "Szefa PKOl-u nie może odwołać premier, tylko potrzebna jest też zgoda MKOl-u w Lozannie. (...) Są zasady określone przez MKOl dotyczące tego, jak należy prowadzić finanse, na ile one muszą być transparentne. I moim zdaniem to, co się dzieje w Polskim Komitecie Olimpijskim, łamie zasady Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego" - skwitował.