Kilka tygodni temu Międzynarodowy Komitet Olimpijski wydał zalecenia i warunki, po spełnieniu których Rosjanie i Białorusini będą mogli zostać dopuszczeni do udziału w sportowych imprezach na arenach światowych. To spotkało się ze stanowczym sprzeciwem wielu krajów, w tym Polski. Głos zabrał m.in. premier Mateusz Morawiecki, który decyzję MKOl-u nazwał "skandalem i zdradą". Zalecenia Thomasa Bacha i spółki nie spodobały się także... w Moskwie. Rosjanie oburzają się zwłaszcza na zakaz używania symboli narodowych i odgrywania hymnu. Sprawę stawiają jasno - wszystko albo nic. "Co to za resztki z mistrzowskiego stołu? Muszą przede wszystkim podać powód, dla którego nasi sportowcy wystąpią bez flagi i hymnu. Jeśli wcześniej był powód systematycznych naruszeń przepisów dopingowych, to jaka przyczyna jest teraz" - itytowała się była łyżwiarka figurowa Irina Rodnina w Championcie. W słowach nie przebierała również Jelena Wialbe, prezes Rosyjskiej Federacji Narciarstwa Biegowego. Dodała, że w przeciwnym razie sportowców mogą czekać przykre konsekwencje. "Dla mnie ten ktoś będzie zdrajcą i nie otrzyma żadnej pomocy [finansowej]" - zarzekała się. Ale na tym nie koniec... Kozakiewicz nie ma żadnych wątpliwości. To jedyny sposób na powstrzymanie Putina. "Totalna blokada" Jelena Wialbe zaklina rzeczywistość. "Może wszyscy będą usilnie prosić nas o powrót i przepraszać?" Wialbe w najnowszej wypowiedzi łudzi się, że nastąpi zwrot akcji i że świat sportu nie tylko z otwartymi rękoma przyjmie Rosjan i Białorusinów z powrotem, ale też... wystosuje przeprosiny. "Myślę, że świat już nigdy nie będzie taki sam. Ale w to, że będzie jakaś straszna agresja czy bojkot ze strony wszystkich sportowców, że nikt nie będzie z nami rozmawiał i podawał nam ręki, z jakiegoś powodu w to nie wierzę. A zanim wszystko się skończy, świat bardzo się zmieni. Może będzie wręcz przeciwnie, wszyscy będą usilnie prosić nas o powrót i przepraszać?" - peroruje w Sports.ru. Na pytanie, jak szybko może to nastąpić, stara się nieco tonować nastrój. Jej zdaniem, jak na razie, brak Rosjan w zawodach międzynarodowych jest innym sportowcom na rękę, bo... zmniejszyła się im konkurencja. "To jest logiczne. Wielu tych, którzy nie mogli nawet dostać się do pierwszej szóstki, może teraz stanąć na podium. To także część związana ze sprawami materialnymi. Doskonale ich rozumiem. Po co im dodatkowi konkurenci?" - rzuca. Na koniec, w przypływie trzeźwiejszej oceny sytuacji, przyznaje, że na zawieszeniu zawodniczek i zawodników z Rosji oraz Białorusi tracą więcej oni sami, a nie zachodni świat. "Mamy więcej do stracenia. Przede wszystkim każdemu sportowcowi trudno jest znaleźć w sobie siłę, by nie zacząć powoli się poddawać. Oczywiście każdy sportowiec trenuje, aby występować na światowej scenie. To jest brak prawdziwej konkurencji" - żali się. Ale za chwilę, w kremlowskim propagandowym stylu, "poprawia się". "Chociaż w tym roku mieliśmy dużo szczęścia. U nas w Rosji też była duża konkurencja". Ukraińska tenisistka: Rosyjskie tenisistki chcą pokoju, ale gdy wygra Rosja