Anastazja Walkiewicz posiada obywatelstwo białoruskie. Na igrzyska olimpijskie w Paryżu zakwalifikowała się jako sportowiec neutralny. Na co dzień mieszka w Polsce. Stara się o polski paszport i nie ukrywa, że chciałaby startować w biało-czerwonych barwach. Dlaczego postanowiła opuścić ojczyznę? Motywy swojej decyzji tłumaczy w rozmowie z TVP Sport. - Po pierwsze nie mogłam już pływać w kadrze, bo popadłam w konflikt z trenerem. To był dość agresywny człowiek i wielu zawodników postanowiło odejść. Do tego zaczęły się też protesty w kraju. Byłam przeciwko władzy, więc nie miałam innego wyboru, niż wyjechać - opowiada żeglarka pływająca w klasie IQFoil. MKOl poprosił o pomoc Ukraińców, w Rosji burza. "Nigdy tego z siebie nie zmyją" Uciekła do Ukrainy, potem do Polski. Białoruski reżim nigdy jej nie wybaczył Najpierw w 2018 roku uciekła na Ukrainę. Kiedy wybuchła wojna - ruszyła do Polski. I tutaj chce zostać na stałe, by kontynuować sportową karierę. Ma nadzieję, że jesienią tego roku będzie mogła już startować w barwach naszego kraju. Wcześniej chciała jednak spełnić swoje wielkie marzenie - udział w igrzyskach olimpijskich. Kalifikację wywalczyła w kwietniu. Wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze. Do Paryża jedna nie poleci. Poinformowała ją o tym światowa federacja żeglarska. Jaki powód? Jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie nikt nie potrafi udzielić. Zostają tylko domysły. - Jedyne wyjaśnienie, jakie dostaliśmy, było takie, że Międzynarodowy Komitet Olimpijski potrzebuje formalnej zgody od białoruskiej federacji. Wydaje mi się to dziwne, że pozwolenie na start ma wydać kraj, w którym zawodniczka jest wyklęta. Dla niej nie ma powrotu do ojczyzny, bo jedyne co na nią tam czeka, to więzienie. Nikt nigdy nie powiedział nam, że będzie potrzebna zgoda z Białorusi - tłumaczy trener polskich żeglarzy Maciej Dziemiańczuk. Sprawa trafiła do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu w Lozannie. Igrzyska olimpijskie w Paryżu odbędą się w dniach 26 lipca - 11 sierpnia.