W Rosji do dziś wściekłość budzi decyzja Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego o dopuszczeniu Rosjan i Białorusinów do rywalizacji sportowej tylko na określonych warunkach. Nie w smak im zwłaszcza zakaz używania barw narodowych i brak możliwości odsłuchania hymnu państwowego. Na zasady zżymała się m.in. była łyżwiarka figurowa Irina Rodnina. "Nie wiadomo jeszcze, czy przyjmiemy propozycję, o której mówi Bach [prezes MKOl-u - przyp. red.]. Co to za resztki z mistrzowskiego stołu? Muszą przede wszystkim podać powód, dla którego nasi sportowcy wystąpią bez flagi i hymnu. Jeśli wcześniej był powód systematycznych naruszeń przepisów dopingowych, to jaka przyczyna jest teraz" - grzmiała cytowana przez Championat. Wtórowała jej prezes Rosyjskiej Federacji Narciarstwa Biegowego, Jelena Wialbe. Wyraziła przekonanie, że rosyjscy sportowcy w większości nie przystaną na przyjęcie kryteriów MKOl-u, a jeśli zrobią inaczej, mogą pożegnać się z dotacjami od państwa. To nie wszystko. Następną falę irytacji wywołała Jelena Isinbajewa, która wcześniej przez wiele lat tytułowana była "pupilką Putina". Nie dość, że na dobre wyprowadziła się z Rosji na Teneryfę, to jeszcze odcięła się od polityki dyktatora. Niektórzy apelują o ukaranie jej. Nie ustają też w formułowaniu upokarzających tyczkarkę epitetów... Zapadła decyzja w sprawie Isinbajewej. Rosjanie kipią ze złości. "Wątpliwości zostały rozwiane" Następny atak na Jelenę Isinbajewą. "Nie nauczono jej kochać własny kraj" "Nie jestem i nigdy nie byłam w służbie Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej. Tak jak nigdy nie byłam deputowaną do Dumy Państwowej ani członkinią żadnej partii. Moim powołaniem jest sport" - zadeklarowała w oświadczenia Isinbajewa. Odpowiedź z Rosji? Nie tylko grad obraźliwych słów, ale też coś więcej. W Dagestanie postanowiono, że tamtejszy stadion lekkoatletyczny, który do niedawna nosił imię słynnej tyczkarki, zostanie przemianowany. Od teraz nazywa "Trud". Cios w koleżankę ze sportowego środowiska zadaje jeszcze była biathlonistka, Swietłana Iszmuratowa. "Jest fantastyczną sportsmenką, ale co to za stosunek do kraju, w którym się urodziła! To jest złe. Najwyraźniej coś się wydarzyło w jej wychowaniu, niestety. Nie nauczono jej kochać własny kraj" - dodaje. W podobnym tonie wypowiedziała się wcześniej Wialbe. "Najpierw płacze w ramionach prezydenta. A teraz zawodzi ojczyznę. Żyła tu jak księżniczka. W Hiszpanii nigdy nie będzie jej tak dobrze. Stanie się tak, chyba że ukryła wiele miliardów. Ale pieniądze szybko znikają" - przestrzegła Isinbajewą w Ria Novosti. Kolejne upokorzenie dla Isinbajewej. Tym razem posunęli się za daleko. "Rosja nie lubi zdrady"