W 2016 roku, czyli tuż po zakończeniu sportowej kariery, Isinbajewa zasiadła w Komisji Zawodniczej MKOl-u, a stanowisko utrzymała nawet mimo wojny w Ukrainie. I wbrew temu, że od dawna uznawana jest za osobę dość bliską prezydentowi Federacji Rosyjskiej. Swego czasu była jedną z przedstawicielek "drużyny Putina" (grupa osób publicznych, także sportowców, otwarcie popierających polityka). Poza tym w 2015 roku sportsmenka została majorem rosyjskiego wojska. Podpisała wówczas kontrakt na służbę w armii i prowadziła instruktaż lekkiej atletyki w wojskowych drużynach sportowych. Oprócz tego była przewodniczącą rady nadzorczej Rosyjskiej Agencji Antydopingowej (RUSADA), zasiadała także w komisji pracującej nad poprawkami w rosyjskiej konstytucji pozwalającymi na nieskończone rządy Putina. Kolejny policzek dla Rosjan. Śledztwo Ukrainy przyniosło efekt Ulubienica Putina uciekła z Rosji, odnalazła się w Hiszpanii Isinbajewa w ostatnim czasie nie udzielała się publicznie. Dywagowano na temat jej obecnego życia w uwagi na bliskie powiązania z Władimirem Putinem. Hiszpańscy dziennikarze donosili, że uciekła z Rosji i zamieszkała z rodziną na Teneryfie. Dość nieoczekiwanie sama zainteresowana zabrała głos, czym zszokowała swoich rodaków. Dodała również, że czuje się przede wszystkim obywatelką świata. "Mieszkam tam, gdzie pracuję, jem to, co kocham, komunikuję się z tymi, których cenię i szanuję". To wywołało oburzenie u Rosjan, którzy teraz są zdziwieni, skąd takie próby wybielania. Co więcej, choć jej związki z wojskiem są niezaprzeczalne, Isinbajewa przekonuje, że to tylko kwestia "tytularna", a ona członkiem sił zbrojnych nigdy nie była. Wielka Brytania jak Polska. Kraj ukarany za decyzję wobec Rosjan Szok w Rosji. Pytają, co za tym stoi? Rosyjski komentator Dmitrij Guberniew grzmiał w mediach pytając, co oznacza w tym wypadku tytularny i czy wypłata, którą otrzymywała z armii Isinbajewa, też była tylko tytularna? Z kolei "Ria Novosti" próbuje dociec, co stoi za taką woltą "Carycy tyczki". Wyrzeczenie się rosyjskiej armii odebrano jako policzek, słowa o byciu "obywatelką świata" niemal jak zdradę. Dziennikarze domyślają się jednak, że to wszystko, by móc wrócić do swojej działalności w strukturach MKOl, którą Isinbajewa ma zamiar kontynuować. "Wspomnianej chwilowej przerwy w pracy potrzebowała właśnie po to, by udowodnić zachodnim urzędnikom, że nie jest zaangażowana w to, co dzieje się na froncie politycznym" - sugerują rosyjskie media. To wszystko rodzi jednak pytanie, czy Rosjance faktycznie udało się ponownie "wkręcić" do MKOl. Przecież to nie jest tak, że nagle zapanowała zbiorowa amnezja. Tylko czy Thomas Bach i spółka wciąż o tym pamiętają? Podwójne standardy wobec Rosjan. MKOl oskarża polityków