Z trzech Polek rywalizujących w indywidualnych zmaganiach szpadzistek, w 1/16 finału jako pierwsze musiały walczyć: najmłodsza w kadrze 20-letnia Alicja Klasik oraz starsza od niej o 10 lat Martyna Swatowska-Wenglarczyk. Obie nie były faworytkami, dla obu był to olimpijski debiut. I kończyły swoje walki w diametralnie innych nastrojach. O godz. 11.40 swoją walkę zaczęła z kolei Renata Knapik-Miazga. Kapitalny początek, a później wielkie nerwy. Alicja Klasik przed życiową szansą W szermierce rozstawienie w światowym rankingu jest kluczowe, Alicja Klasik wiedziała więc już wcześniej, że los zapewne skojarzy ją z jedną z Włoszek. Padło na Giulię Rizzi, światową piątkę, która ledwie cztery miesiące temu wygrała zmagania w Pucharze Świata w chińskim Nankinie. To raczej nie zostawiało wątpliwości, kto jest faworytką: 20-letnia debiutantka, czy 35-latka z południa Europy, kraju znakomitego w szermierce. A mimo to Polka nie wystraszyła się tej rywalki, od początku na planszy żółtej radziła sobie znakomicie Po pasywnym z obu stron początku, zaczęła kontrować rywalkę, w pierwszej rundzie zadała jej trzy trafienia. A w połowie drugiej - podwyższyła na 4:0. I wtedy Klasik dła się zepchnąć do defensywy, atakująca Rizzi spychała ją w końcowe strefy planszy. Na 10 sekund przed końcem tej rundy trafła na 3:6, na początku ostatniej - już miała większą kontrolę. Mimo że sędzia upominał ją, by nie wyskakiwała za szybko. Wreszcie na półtorej minuty przed końcem wyrównała a 7:7, na 27 s przed upływem trzecich trzech minut - objęła prowadzenie (10:9). Polka znalazła się w bardzo trudnej sytuacji. I to jednak Włoszka w końcówce nie wytrzymała - zaatakowała i została trafiona, na 11 sekund przed końcem czasu. Było 11:11, obie nie zdecydowały się już na dalsze akcje. Decydowała dogrywka, do pierwszego trafienia. Zadała je Polka, trafiła w biodro. I choć nie skakała z radości w górę, zachowywała szermierczy szyk, to widać było, że kamień spadł z serca. Wykorzystała swoją wielką szansę, a w Pucharach Świata potrafiła już wygrywać z gwiazdami szpady. O godz. 14.10 Polka powalczy o ćwierćfinał z inną doświadczoną zawodniczką, 34-letnią Estonką Nelli Differt. To zawodniczka rozstawiona z numerem 12. Smutek Martyny Swatowskiej-Wenglarczyk. Choć jej awans też byłby niespodzianką Dla Martyny Swatowskiej-Wenglarczyk też był to olimpijski debiut, też trafiła na zawodniczkę znacznie wyżej notowaną - Koreankę Serę Song, 13. na poprzednich igrzyskach w Tokio. W naszej drużynie, która ma ogromne aspiracje medalowe, jest zwykle tą kończącą walki, świetnie sprawdza się w kluczowych momentach. Dziś takiej okazji sobie nie dała, to rywalka przez cały czas kontrolowała to starcie. Po pierwszej pasywnej minucie Song w końcu trafiła, objęła prowadzenie 1:0. I już go nie oddała. Pierwszą rundę wgrała 2:1, po drugiej prowadziła 7:2. Zryw Polki, ambitne szarże, pozwoliły na dojście na dwa punkty (8:10), ale Koreanka była jednak skuteczniejsza. Wygrała 15:11. A później na planszę, też żółtą, szczęśliwą wcześniej dla Klasik, wyszła Renata Knapik-Miazga, druga z naszych mistrzyń świata z zeszłego roku. Jej problemem było to, że cała widownia w Grand Palais wspierała jej rywalkę, 29-letnią Coraline Vitalis, byłą mistrzynię świata juniorek. To pochodząca z Gwadelupy Francuzka miała przewagę, po dwóch rundach wygrywała 7:4. Zryw szpadzistki AZS AWF Kraków sprawił jednak, że na dwie minuty przed końcem walki wyrównała na 7:7. A gdy do końca zostało 45 sekund, rywalki trafiła na 9:8. A później na 10:8, zostało mniej niż pół minuty. I to stało się przełomem, Knapik-Miazga zaczęła ryzykować. Nie udało się, przegrała 9:15.