Polacy od wielu tygodni z niecierpliwością wyczekują dalszych szczegółów związanych z organizacją przez nasz kraj igrzysk olimpijskich. Najważniejsza sportowa impreza czterolecia w Warszawie miałaby się odbyć w 2040 roku, o czym poinformowali Donald Tusk oraz Sławomir Nitras. Konkretny plan zostanie nakreślony 25 października. Po drobnym "poślizgu", fani dowiedzą się czegoś więcej na temat hucznego wydarzenia. Rąbka tajemnicy, przed hucznie zapowiadaną prezentacją, na antenie RMF FM uchylił minister sportu. "Wydaje się to projekt realny pod warunkiem, że my do niego podejdziemy w sposób poważny i przygotujemy się w sposób odpowiedni. Dziś zaprezentuję kwoty, które wydajemy bezpośrednio na sport: wyczynowy, powszechny, infrastrukturę sportową. Jeśli PKB wzrośnie, to i wydatki na sport proporcjonalnie wzrosną. Francuzi wytyczyli nowe trendy, które budziły powszechny podziw. Oni nie budowali wszystkich aren jako stałych obiektów, tylko areny tymczasowe" - przekazał Sławomir Nitras. Pomimo, że w oficjalnej nazwie imprezy widnieje stolica, z emocji będą mogli cieszyć się mieszkańcy innych części Polski. "Chciałbym zaprosić - w imieniu rządu - środowisko sportowe do debaty. Osobiście jestem zwolennikiem tego, żeby igrzyska formalnie odbywające się w Warszawie angażowały jednak jak największą liczbę miast, Polaków. Konkurencje powinny odbywać się w wielu miejscach, choć oczywiście skoncentrowane będą na Warszawie" - dodał. Sławomir Nitras uderzył pięścią w stół. Grozi odebraniem publicznych pieniędzy Na sam koniec poruszono wrażliwy temat. Chodzi dokładnie o transparentność wydatków w polskich związkach. Sławomir Nitras po igrzyskach w Paryżu wielokrotnie ostrzegał i za kilka miesięcy chce rzeczywiście przejść ze słów do czynów. "Nikt, kto nie pokaże wszystkich wydatków, umów, nie dostanie pieniędzy publicznych - zapowiedział krótko zmiany, które wejdą życie 1 stycznia 2025 roku.