Jak dotąd zimowe igrzyska gościły w Japonii dwukrotnie - najpierw właśnie w Sapporo w 1972 roku, a następnie w 1998 w Nagano. Od tych drugich minęło już na tyle dużo czasu, że nic nie stałoby na przeszkodzie, by po ponad trzech dekadach w 2030 roku najważniejsze zawody znowu zostały zorganizowane właśnie na japońskiej ziemi. Sapporo było zresztą w gronie miast kandydatów już na 2026 rok, ale wówczas bardzo szybko wycofało swoją kandydaturę. Obecnie wiadomo już, że tak samo jest w przypadku starań o igrzyska w 2030 roku. O możliwej rezygnacji Japończyków mówiło się od jakiegoś czasu, a 6 października potwierdzili ją oni sami, definitywnie wycofując się z olimpijskiego wyścigu. W samym Sapporo coraz bardziej malało bowiem poparcie społeczne dla kandydatury miasta - w Japonii do dziś głośno jest o aferze korupcyjnej związanej z letnimi igrzyskami w Tokio w 2021 roku. Zimowych igrzysk chciało więc coraz mniej osób, co skłoniło władze do rezygnacji z dalszych starań. Sion wraca do gry? Poparcie społeczne rośnie Zupełnie inaczej zaczyna za to wyglądać sytuacja w Szwajcarii. Tamtejszy Sion aplikował o igrzyska już przed laty i chciał gościć olimpijczyków nawet w 2006 roku. Powrót do idei zorganizowania igrzysk pojawił się ponownie po latach, ale początkowo wydawało się, że i tym razem nic z tego nie wyjdzie, gdyż okazało się, że sami mieszkańcy są przeciwni goszczeniu imprezy, która kojarzy się z wysokimi nakładami finansowymi. Kandydatura Sion na 2026 rok upadła więc w przedbiegach, ale teraz szansa następnej, już na 2030 rok, może znacząco wzrosnąć - nowe badanie opinii publicznej wykazało, że aż 55% ankietowanych popiera pomysł organizacji igrzysk. Tymczasem jeszcze jakiś czas temu wyniki były zgoła odmienne - wówczas niemal tyle samo osób było przeciw. Rosjanie żądają milionów od MKOl. Sprawę ma rozstrzygnąć sąd Skąd taka zmiana? Szwajcarska koncepcja igrzysk uległa diametralnej zmianie. Nowy pomysł zakłada zorganizowanie zawodów praktycznie w całej Szwajcarii przy wykorzystaniu obiektów, które już istnieją i zredukowaniu do minimum konieczności budowania nowej infrastruktury. Gdyby Sion został więc gospodarzem igrzysk, wówczas przykładowo skoki narciarskie odbyłyby się w Engelbergu, biegi w Davos, a biathlon w Lenzerheide. Szwajcarzy mają na tyle rozwiniętą bazę do uprawiania sportów zimowych, że przy rezygnacji ze skumulowania igrzysk na jak najmniejszej przestrzeni, okazałoby się, że inwestycje nie musiałyby być wcale aż tak kosztowne. I właśnie dzięki temu zmieniło się nastawienie obywateli, którzy zaczęli patrzeć przychylniejszym okiem na pomysł zorganizowania igrzysk. Igrzyska w USA czy Europie? Jeśli wyniki badania opinii publicznej faktycznie sprawią, że Szwajcarzy oficjalnie zgłoszą swoją kandydaturę, wówczas będzie to już czwarty uczestnik olimpijskiego wyścigu na poważnie zainteresowany igrzyskami w 2030 roku. Jeszcze jakiś czas temu Międzynarodowy Komitet Olimpijski był w trudnej sytuacji, bo istniało ryzyko, że kandydatów nie będzie w ogóle. Ostatecznie w grę wchodzą obecnie kandydatury Salt Lake City (choć Amerykanie początkowo nastawiali się na 2034 rok), Sztokholmu (pod warunkiem, że wykorzystana będzie obecna infrastruktura), a także regionów Prowansji i Owerni we Francji. Haniebne głosowanie dotyczące Rosji. Znamy kulisy Gospodarza zimowych igrzysk w 2030 roku poznamy przed rozpoczęciem przyszłorocznych letnich igrzysk w Paryżu. Gdyby stosować klucz rotacji kontynentów, wówczas wygrałoby Salt Lake City, bo na 2026 rok przewidziane są igrzyska w Mediolanie. Obecnie nie jest to już jednak tak istotne kryterium, jak kiedyś, więc europejskie kandydatury także mogą liczyć na sukces.