Pod koniec marca Komitet Wykonawczy MKOl zarekomendował, by federacje sportowe zaczęły dopuszczać sportowców z kraju agresora i wspierającej Rosję Białorusi do udziału w zawodach. Mają jednak startować pod neutralną flagą, bez hymnu i symboli państwowych. Sportowcy nie mogą też być aktywnie zaangażowani w wojnę ani pochodzić z klubów związanych z organami ścigania czy siłami zbrojnymi. W wielu krajach Europy w tym w Polsce uznano to za pierwszy krok, który ma umożliwić Rosjanom i Białorusinom także start w Igrzyskach Olimpijskich. Polskie władze też się temu sprzeciwiają i np. z tego powodu odwołano Puchar Świata w szermierce. Z kolei organizatorzy Igrzysk Europejskich w Krakowie zapowiedzieli, że nie dopuszczą sportowców z tych krajów do rywalizacji. Rosyjska minister: To element niszczenia światowego sportu Takie otwarcie furtki nie spodobało się jednak także... Rosjanom. Uważają, że są dyskryminowani przez MKOl. - To element ogólnej polityki niszczenia światowego sportu. Ta ideologia leży u podstaw polityki antyrosyjskiej - mówi w rosyjskiej prasie Maria Zacharowa, dyrektor Departamentu Informacji i Prasy Ministerstwa Spraw Zagranicznych. - Wiele krajów zachodnich, które domagały się całkowitego wykluczenia rosyjskich sportowców, było niezadowolonych z tego oświadczenia MKOl. Zacharowa nazywa działania MKOl "szaleńczą rusofobią" i porównuje do faszyzmu. - Fakty pozostają faktami: blokowanie naszych mediów i dziennikarzy. Nękanie naszych sportowców, niewpuszczanie ich na imprezy. To wszystko jest "rozwiązaniem kwestii" - uważa Zacharowa. - Nie jest to pierwszy raz, kiedy się z tym spotykamy i dotyczy to nie tylko sportu. Zaczęło się jako nieuczciwa konkurencja, teraz przechodzi w kierunku unicestwienia nas w przestrzeni kulturowej, informacyjnej i politycznej. Czym to jest, jeśli nie próbą ostatecznego rozwiązania kwestii rosyjskiej?