Irina Rodnina to legenda radzieckiego sportu i trzykrotna mistrzyni olimpijska w łyżwiarstwie figurowym we parach sportowych - z Sapporo w 1972 roku, Innsbrucku w 1976 roku i Lake Placid w 1980 roku. Dzisiaj to jedna z ważniejszych postaci rosyjskiego sportu i zarazem osoba niezwykle krytyczna wobec propozycji Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, także tych, które Rosjan chcą dopuścić. Byłej łyżwiarce nie podoba się to, na jakich zasadach miałoby się to odbywać. Kiedy więc MKOl ogłosił, że Rosja wraz z Białorusią może startować w zawodach międzynarodowych (jeszcze nie igrzyskach) na zasadach neutralności i zachowaniem ustalonych zasad (brak hymnu, brak flagi i rosyjskich symboli, spełnienie kryteriów neutralności), nie kryła swego oburzenia. - Co to za resztki z mistrzowskiego stołu? Muszą przede wszystkim podać powód, dla którego nasi sportowcy wystąpią bez flagi i hymnu. Jeśli wcześniej był powód systematycznych naruszeń przepisów dopingowych, to jaka przyczyna jest teraz? - wściekała się. W maju mistrzyni lodowiska żądała wręcz od rosyjskich władz, by pod żadnym pozorem nie ulegały temu, co proponuje MKOl. - Wysuwane żądania wykraczają poza zakres ruchu olimpijskiego. Uważam, że nie mamy prawa ulec - uważała Irina Rodnina. Zagroziła też, że jeśli ktokolwiek z jej rodaków przystanie na propozycję MKOl, będzie uznany za "zdrajcę" i może pożegnać się z dotacjami od państwa. Później dołożyła coś więcej. - Świat próbuje zniszczyć naszą flagę i hymn, nie potrzebuje kraju Rosji. W tej sytuacji nie polecę żadnemu ze swoich sportowców udziału, powiem więcej - zabraniam im występów w statusie neutralnym - perorowała. MKOl chce dopuścić Rosję jako uchodźców. Rosja wściekła Jak informowaliśmy, pojawiły się przecieki na temat tego, że MKOl podjął już decyzję w sprawie Rosji i Białorusi w kontekście igrzysk olimpijskich. Mają one zostać dopuszczone do startu przy wykorzystaniu zasad obowiązujących przy powołanej przed igrzyskami w Rio de Janeiro w 2016 roku reprezentacji uchodźców. To zgoła kuriozalna konstrukcja, bowiem reprezentacja uchodźców obejmuje ludzi prześladowanych z powodu narodowości, wyznania, orientacji seksualnej, płci czy poglądów politycznych. Ma znaleźć zastosowanie wobec agresora w wojnie w Ukrainie. Taka decyzja ma swoje konsekwencje. Jeśli MKOl oficjalnie zatwierdzi go jako kandydata do reprezentacji sportowców neutralnych, zawodnik będzie musiał zaprzestać udziału we wszystkich krajowych rozgrywkach i zaprzestać przyjmowania jakiegokolwiek wsparcia od rosyjskich organizacji sportowych. Dotyczy to zarówno podmiotów państwowych jak i quasi-państwowych czyli np. federacji sportowych. Będzie po prostu uchodźcą z przymusu. Tę właśnie sprawę i te przecieki ostro skomentowała Irina Rodnina. - MKOl sam jest uchodźcą. Biega od ściany do ściany z wciąż nowymi pomysłami, a co jeden to głupszy - powiedziała. Co zaskakujące, nie uważa jednak, że igrzyska w takiej sytuacji należy zbojkotować. - Rozwiązania tej sytuacji mogą być różne. W czasach radzieckich powiedzieliby nam po prostu: "nie pojedziesz i tyle". Tak było z igrzyskami olimpijskimi w 1984 roku. Nie mieliśmy tu nic do gadania. Teraz są inne opcje i warto pamiętać, że wiele międzynarodowych federacji przyznaje, że bez rosyjskich sportowców zawody nie są tak interesujące dla publiczności i sponsorów - twierdzi Irina Rodnina i dodaje, że nie wyklucza możliwości zawarcia jakiegoś sensownego kompromisu w tej sprawie.