Władze MKOl mocno spuściły z tonu w sprawie udziału sportowców z Rosji i Białorusi w zawodach rangi międzynarodowej. Początkowy ostracyzm ustąpił miejsca swoistego rodzaju pobłażliwości. Szefujący komitetowi Thomas Bach od wielu miesięcy przekonuje, że sportu nie należy łączyć z polityką. Wciąż jednak ogromna część środowiska tworzącego ruch olimpijski sprzeciwia się udziałowi w imprezie czterolecia zawodników i zawodniczek z krajów, które od ponad roku biorą udział w zbrojnej agresji na Ukrainę. Są wytyczne dla Ukraińców: Nie podawać rąk, nie bratać się Igrzyska w Paryżu z Rosją czy bez niej? Dyskusja rodzi konflikty w kraju agresora W Rosji trwa gorąca publiczna dyskusja na ten temat. Wygłaszane opinie nie mają jednak charakteru jednolitego. Co więcej, dostrzec można pierwsze konflikty z tym związane. Jak na razie - werbalne. Siergiej Mironow, lider prężnej partii "Sprawiedliwa Rosja - Patrioci - Za Prawdę", nazwał właśnie ruch olimpijski "trupem". Wyraził przy tym opinię, że Rosja "nie powinna brać udziału w tej farsie". Jego słowa przytacza serwis sport.ru. Furia w Rosji po działaniach MKOl. "Plują na swoje zasady" Na takie wystąpienie gwałtownie zareagował Dmitrij Guberniew, popularny prezenter telewizyjny i komentator sportowy. - Tylko idiota może teraz mówić, że musimy bojkotować MKOl i igrzyska. Jeśli zbojkotujemy, natychmiast otrzymamy ośmioletnią dyskwalifikację. Dzięki Bogu, że w naszym kraju są ludzie, którzy mimo wszystkich trudności rozumieją, iż wycofanie się z ruchu olimpijskiego i stawianie mu jakiegoś ultimatum jest niedopuszczalne. Musimy kontynuować dialog, wyjaśniać, opowiadać, nalegać i w miarę naszych możliwości starać się być uczestnikami w tym procesie - oznajmił na antenie Match TV. - Jestem pewien, że na pewno wrócimy do wielkiej gry, a wtedy wszyscy ci ludzie, którzy teraz krzyczą o bojkocie, będą mówić najgłośniej, jak bardzo kochają naszych sportowców - dodał z przekąsem Guberniew.