Ukraińcy sportowcy od długich miesięcy znajdowali się w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Decyzja władz Ukrainy, w obliczu trwającej wojny na jej terytorium, której sprawcą i głównym agresorem jest Federacji Rosyjska, była ze wszech miar zrozumiała przynajmniej w wymiarze europejskim. Stanowisko wschodniego sąsiada mocno popierała także Polska, płacąc za to nawet sporą cenę, jak podczas niedawnych igrzysk europejskich w Krakowie. Rangę indywidualnych mistrzostw Europy straciła szermierka, ale nasze władze pozostały nieprzejednane i dotrzymały deklarowanego stanowiska pod tytułem: "żadnych Rosjan i Białorusinów na starcie". Stanisław Pozdniakow o "triumfie rozsądku". Niechciane gratulacje Ponieważ jednak solidarność w sporcie od początku w sprawie "banowania" Rosjan i Białorusinów nie była powszechna, dochodziło do sytuacji kuriozalnych. I tymi, którzy najbardziej cierpieli, a zatem przeżywali podwójny dramat, byli Ukraińcy. Przez to umykały im starty na najważniejszych rangą imprezach, a także nie w każdej dyscyplinie mogli walczyć, unikając konfrontacji z "wrogami", o kwalifikację olimpijską na przyszłoroczne igrzyska w Paryżu. Teraz Ukraina dokonała w swojej polityce ogromnej zmiany. Jak bardzo istotnej? Niech za przykład posłużą wydarzenia z jednej imprezy, czyli mistrzostw świata w szermierce, i rozwojowi wypadków dzień do dnia. Igor Rejzlin, gdy rezolucja jeszcze nie obowiązywała, musiał zrezygnować z walki z Rosjaninem, a już dzień później mistrzyni olimpijska Ołha Charłan dostała szansę, by pojawić się na planszy i chwycić za białą broń. Inna sprawa, że po tym pojedynku, wygranym przez Ukrainkę, wybuchł ogromny skandal, którym wczoraj żyły media, politycy oraz byli sportowcy. Decyzję o zakończeniu bojkotu zawodów z Rosjanami Ukraińcy podejmowali z ciężkim sercem. Zwyciężyło wyższe dobro sportowców, których kariera na najwyższym poziomie jest bardzo krótka, ale nikt z tego kraju nie ma satysfakcji i przyjemności rywalizacji z przedstawicielami kraju, który każdego dnia morduje dziesiątki jego rodaków. A bliscy, pozostający w ojczyźnie, są w permanentnym zagrożeniu. Tym bardziej może wprawiać w skonfundowanie stanowisko jednej z najważniejszych person w rosyjskim sporcie, Stanisława Pozdniakowa. Decyzję strony ukraińskiej nazwał w rosyjskich mediach, które cytuje agencja TASS, "triumfem rozsądku". A oto, co dokładnie powiedział szef Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego: Znając bez liku przykładów, jak rosyjska propaganda wykorzystuje sport do swoich celów, jak w ogóle odbierać słowa Pozdniakowa? Czy w zamyśle tego prominentnego działacza to mogła być zaplanowana prowokacja?