Dwukrotna mistrzyni olimpijska w skoku o tyczce Jelena Isinbajewa przez niemal całą swoją karierę, a także i po jej zakończeniu, była bardzo silnie związana z rosyjskim przywódcą Władimirem Putinem, często nazywano ją jego ulubienicą. Stąd ostatnie wydarzenia związane z "Carycą tyczki" wywołały w Rosji szok. W 2016 roku, czyli tuż po zakończeniu sportowej kariery, Isinbajewa zasiadła w Komisji Zawodniczej MKOl-u, a stanowisko utrzymała nawet mimo wojny w Ukrainie. I wbrew temu, że od dawna uznawana jest za osobę dość bliską prezydentowi Federacji Rosyjskiej. Swego czasu była jedną z przedstawicielek "drużyny Putina" (grupa osób publicznych, także sportowców, otwarcie popierających polityka). Dlatego jej ostatnie oświadczenie wprawiło wszystkich w zupełne osłupienie. Wielka Brytania jak Polska. Kraj ukarany za stanowisko wobec Rosjan Ulubienica Putina odcina się od Rosji Isinbajewa w ostatnim czasie nie udzielała się publicznie. Dywagowano na temat jej obecnego życia w uwagi na bliskie powiązania z Władimirem Putinem. Hiszpańscy dziennikarze donosili, że uciekła z Rosji i zamieszkała z rodziną na Teneryfie. Dość nieoczekiwanie sama zainteresowana zabrała głos, czym zszokowała swoich rodaków, ponieważ nie tylko odcięła się od kraju, ale i od wojska, z którym była przez wiele lat związana. "Jestem szczęśliwa, że mogę ogłosić, iż już we wrześniu 2023 roku wznowię międzynarodową aktywność w MKOl. Nie podlegam żadnym sankcjom i MKOl nie ma w tym temacie żadnych wątpliwości" - napisała Isinbajewa, dodając również, że jej związki z wojskiem były tylko tytularne. Taka postawa zbulwersowała Rosjan. W mediach część dziennikarzy zastanawiała się, co stoi za taką rejteradą, a część ironicznie pytała, czy pensja, którą przez wiele lat z rosyjskiej armii otrzymywała jako lekkoatletka także była tylko tytularna. Ulubienica Putina rozpętała burzę. Kompletny szok w Rosji Nie ma odwrotu, to koniec Isinibajewej w Rosji? Kiedy pierwszy szok minął, Rosjanie uznali, że "Caryca tyczki" zwyczajnie uznała, że bardziej skorzysta na opuszczeniu Rosji i postanowiła uwić sobie bezpieczne gniazdko na Zachodzie, gdzie znalazła zresztą bezpieczną przystań w Międzynarodowym Komitecie Olimpijskim. Co zresztą szokuje jeszcze bardziej, bo mimo ewidentnych, wieloletnich związków z Putinem i armią uznano, że nic takiego nie miało miejsca i żadne sankcje jej nie obejmują. "Komisja Etyki MKOl doszła do wniosku, że w okresie od 24 lutego 2022 r. pani Isinbajewa nie miała powiązań kontraktowych z rosyjską armią ani organami ścigania i nie wspierała wojny w Ukrainie" - przekazano w komunikacie dot. Rosjanki. A przecież jeszcze niedawno przypominano jej haniebną przeszłość. Sami Rosjanie zresztą nie zamierzają ukrywać, że bardzo boli ich zdrada Isinbajewej, bo do tej pory była przecież jedną z najzagorzalszych zwolenniczek polityki reżimu Putina. Dlatego w Dagestanie, skąd pochodzi jej rodzina, postanowiono zmienić nazwę stadionu, który nazwano jej imieniem. "Ostatnie wypowiedzi lekkoatletki zza kordonu są dla nas poważnym sygnałem i powodu do ponownego rozważenia nazwy stadionu. Będzie dobrze, jeśli nową nazwę obiektu wybiorą sami Dagestańczycy. Zlecam Ministerstwu Sportu Dagestanu i burmistrzowi Machaczkały zorganizowanie tych prac" - przekazał szef Republiki Dagestanu Siergiej Melikow. Iga Świątek walczy o igrzyska w Paryżu