W wyniku wojny na Ukrainie Rosjanie oraz Białorusini zostali wykluczeni z większości międzynarodowych rozgrywek. Takie działania zarekomendował nawet MKOl, jednak po roku się z nich wycofał. Zgodnie z obecnymi wytycznymi sportowcy z obu tych krajów mogą brać udział w kwalifikacjach o prawo udziału w igrzyskach w Paryżu, jednak wciąż nie wiadomo, czy otrzymają zgodę na wystąpienie w przyszłorocznych zawodach. Jakiś czas temu media obiegła informacja, że MKOI ogłosi decyzję w tej sprawie już w październiku, jednak przewodniczący Thomas Bach zdążył zdementować doniesienia. Nie trudno się jednak domyślić, że MKOI chętnie zezwoliłby rosyjskim i białoruskim sportowcom na udział w zbliżających się igrzyskach. Przewodniczący Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego pokusił się o stwierdzenie, że zawodnicy nie powinni być karani za decyzje rządzących. - Naszą misją jest zjednoczenie wszystkich sportowców świata w pokojowej rywalizacji. Mamy obowiązek nie karać sportowców za czyny swoich rządów - powiedział we wtorek pytany o to, w którą stronę zmierza MKOI w swoim rozumowaniu. Bach stwierdził również, że ewentualne sankcje wymierzone w sportowców byłyby naruszeniem praw człowieka. Rosja nie pozostaje dłużna. "Jesteście tchórzami" - krzyczy prawa ręka Putina Rosyjski minister sportu odgraża się bojkotem igrzysk Mimo, że Rosjanie aktywnie biorą udział w eliminacjach do igrzysk olimpijskich w Paryżu w 2024 r. to część krajów organizujących zawody wymaga od nich podpisania specjalnej deklaracji potępiającej Władimira Putina. Swojego oburzenia wobec tej decyzji nie ukrywa minister sportu Oleg Matysin, według którego międzynarodowe sportowe władze nie powinny stawiać takich warunków. Dodał także, że rosyjscy sportowcy nie będą niczego podpisywać, nawet jeśli zamknie im to drogę na igrzyska.