To istotne wsparcie przedstawicieli społecznego wyboru, które pozwala Ukrainie podjąć konkretne działania, o ile Międzynarodowy Komitet Olimpijski będzie się upierał przy dołączeniu Rosji i Białorusi do igrzysk w Paryżu w 2024 roku i Cortina d'Ampezzo w 2026 roku pod neutralną flagą. A MKOl się upiera - uważa, że nikogo nie można dyskryminować z uwagi na paszport, także Rosjan i Białorusinów. To stanowisko wywołuje wielkie kontrowersje. Wiele państw uważa je za skandaliczne i grozi bojkotem igrzysk w wypadku, gdyby Rosja i Białoruś miały wystąpić. To nie tylko stanowisko Ukrainy, ale także Łotwy i Estonii, a bliska podjęcia podobnych stanowisk jest Polska, a także Litwa, ale na razie bojkotu nie zadeklarowały. Czechy z kolei opowiedziały się przeciwko startowi Rosjan i Białorusinów, ale stanowczo wykluczyły bojkot. W konsekwencji MKOl zaczął się radykalizować i grozi teraz sankcjami wobec tych, którzy chcą wykluczenia Rosji i Białorusi albo zapowiadają bojkot. Uważa, że to złamanie Karty Olimpijskiej. Komitet ma także wsparcie i to z zupełnie nieoczekiwanych stron, np. wysokiej komisji ds praw człowieka ONZ czy także ze strony USA. Bojkot igrzysk staje się bardziej realny Może się więc okazać, że bojkoty rzeczywiście nastąpią, a na taką skalę nie mieliśmy ich od lat osiemdziesiątych, gdy najpierw państwa Zachodu opuściły igrzyska w Moskwie w 1980 roku, a następnie niejako w rewanżu blok wschodni zbojkotował imprezę w Los Angeles w 1984 roku. Potem jeszcze Kuba w akcie solidarności z Koreą Północną wycofała się z igrzysk w Seulu w 1988 roku. Uchwała rady Najwyższej wspiera stanowisko Kijowa wobec MKOl. "Dopóki wojna trwa, a Rosja niszczy naród ukraiński, udział rosyjskich i białoruskich sportowców będzie wyglądał jak wspieranie wojny i uspokojenie agresora" - czytamy w stanowisku. Parlament dał także wolną rękę władzom ukraińskim w podejmowaniu decyzji o zastosowaniu bojkotu, na który z pewnością świat będzie musiał jakoś reagować.