Pierwotnie możliwość organizacji ZIO 2030 sondowało aż sześć państw: Szwecja, Szwajcaria, Stany Zjednoczone, Japonia, Kanada i Francja. Stopniowo wykruszały się jednak z wyścigu, jedno po drugim, bądź zmieniały termin - jak amerykańskie Salt Lake City, gdzie impreza zagości najprawdopodobniej w 2034 roku. Ostatecznie Międzynarodowy Komitet Olimpijski przekazał, że jedyną aktywną kandydaturą na 2030 rok pozostaje ta francuska. Wydaje się zatem, że formalne przyznanie prawa organizacji jest jedynie formalnością. Pozostały oficjalne rozmowy na ten temat, a decyzja zapewne zostanie ogłoszona światu w lipcu, w trakcie sesji MKOl w Paryżu. Wygląda na to, że będą to mocno nietypowe, zimowe igrzyska. Wszystko z uwagi na dwa czynniki. Zaskakująca decyzja Francuzów przed IO w Paryżu To nie będą typowe igrzyska Pierwszym jest fakt, że za ich organizację nie będzie odpowiadać jedno miasto, a cała ich grupa. Areny narciarstwa alpejskiego planuje się ulokować w Meribel, Courchevel i Val d'Isere, a klasycznego - w La Clusaz. Drugim, że wioska olimpijska ma być ulokowana... na Lazurowym Wybrzeżu, w Nicei. To miasto o subtropikalnym klimacie, którego średnia, roczna temperatura wynosi 20 stopni Celsjusza. Tam też mają odbywać się zmagania na lodzie. Decyzją władz MKOl rozgoryczony jest szwedzki Sztokholm, który aktywnie zabiegał o organizację w 2030 roku i do samego końca liczył na to, że to właśnie tam impreza trafi. Obecnie szanse na to spadły praktycznie do zera. Zimowe Igrzyska Olimpijskie 2030 mają się rozpocząć 8, a zakończyć 24 lutego tego roku. Cztery lata wcześniej zmagania zorganizują wspólnie Mediolan i Cortina d'Ampezzo.