Sprawa obsady stanowiska przewodniczącego Polskiego Komitetu Olimpijskiego nabrała ostatnio kilku ciekawych zwrotów akcji - przede wszystkim należy zacząć od tego, że z walki o reelekcję zrezygnował piastujący swój urząd od 2010 roku Andrzej Kraśnicki, co sam zainteresowany oficjalnie ogłosił na konferencji prasowej 21 marca. Wówczas w zmaganiach o przejęcie steru w PKOl pozostał tylko Radosław Piesiewicz, obecnie szefujący Polskiemu Związkowi Koszykówki - potem jednak kandydaturę zgłosił również Kewin Rozum, przewodniczący Polskiego Związku Sumo. Tutaj moglibyśmy postawić kropkę i czekać spokojnie na końcowe rozstrzygnięcia na walnym zgromadzeniu przedstawicieli komitetu, które zaplanowane zostało na 22 kwietnia, ale... pojawił się pewien dodatkowy wątek. Andrzej Kraśnicki wycofał się z wyborów w PKOl. Padły oskarżenia, że to element politycznej gry 29 marca dziennikarz Onetu Jacek Harłukowicz opublikował artykuł pt. "Prawie 5 mln zł na odchodne dla prezesa PKOl. 'Cena za wycofanie się z wyborów i element przejmowania świata sportu przez PiS'". W materiale tym podano, iż w dniu rezygnacji Kraśnickiego ze starań o wybór na kolejną kadencję zarząd PKOl miał podjąć decyzję o przyznaniu 74-latkowi wysokiej nagrody "za całokształt pracy". Owa nagroda miała być równa jednemu procentowi wartości środków pozyskanych w ramach umów ze sponsorami i partnerami PKOl w latach 2010-2023, czyli w czasie trwania rządów Andrzeja Kraśnickiego. Kwota miałaby wynosić tu dokładnie 4,7 mln zł. Anonimowi rozmówcy Harłukowicza powiązani z komitetem stwierdzili, że cała ta sytuacja to część większej gry obecnego obozu rządzącego, który chciałby poszerzyć swoje wpływy w polskim sporcie. Wspomniana nagroda miałaby być więc de facto pewnego rodzaju "opłatą" mającą skłonić Kraśnickiego do oddania pola w wyborach. Andrzej Kraśnicki wszystkiemu zaprzecza. Prezes PKOl ma nie przyjąć żadnej nagrody od zarządu organizacji Tym wszystkim stwierdzeniom sam Kraśnicki zaprzeczył w specjalnym komunikacie w ten czwartek. "W odpowiedzi na artykuł (...) prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego informuje, że jego wycofanie się ze startu w wyborach na stanowisko prezesa PKOl kolejnej kadencji nie było i nie jest elementem jakiegokolwiek układu, czy politycznych ustaleń. Decyzja ta zapadła po głębokiej analizie i ocenie, w trosce o jedność środowiska" - czytamy w oświadczeniu. "Prezes PKOl - z uwagi na znaczącą pozycję międzynarodową i obecność w kierownictwie wielu międzynarodowych organizacji sportowych (...) zadeklarował dalszą aktywność i wsparcie przyszłego, nowego kierownictwa PKOl na arenie międzynarodowej. (...) Każdy nowy prezes PKOl powinien otrzymać wsparcie od poprzednika i takie zostało zadeklarowane. Jest to zgodne z zasadami zarządzania i wartościami sportu" - podkreślono również. "Prezes PKOl informuje również, że nie przyjmie żadnej nagrody finansowej - ani teraz, ani w przyszłości - od Polskiego Komitetu Olimpijskiego, pomimo, że zarząd PKOl kolegialnie - większością głosów - podjął taką decyzję, przy sprzeciwie trzech członków zarządu. Nie chce bowiem być częścią sporów w zarządzie PKOl i nieuzasadnionych ataków, po wielu latach oddania i zaangażowania w sprawy Ruchu Olimpijskiego. Wysokość nagrody podana w artykule Onetu jest wielokrotnie zawyżona" - wskazano. Jak podkreślił Andrzej Kraśnicki, przez ostatnich 13 lat nie pobierał wynagrodzenia ani nie przyjął żadnych nagród pieniężnych w związku z wykonywanymi w komitecie obowiązkami. Jego kadencja dobiegnie oficjalnie końca w dniu wspominanego już wyżej walnego zgromadzenia delegatów - a wiec za nieco ponad trzy tygodnie.