Dawno nic nie wywołało w Rosji tak wielkich emocji jak sprawa Jeleny Isinbajewej. Była tyczkarka, nazywana "Carycą", w kilka dni pokonała drogę od uwielbianej przez wszystkich, w tym przez Władimira Putina, po jedną z najbardziej znienawidzonych osób w całym kraju. Naraziła się na krytykę nawet ministra sportu Olega Matysina. Coraz większe emocje wokół Isinbajewej. "Lepiej, żeby nie wracała do Rosji" Isinbajewa odcięła się od wojska. "Niech odda pieniądze, samochód i mieszkanie" W 2016 roku, czyli tuż po zakończeniu sportowej kariery, Isinbajewa zasiadła w Komisji Zawodniczej MKOl-u, a stanowisko utrzymała nawet mimo wojny w Ukrainie. I wbrew temu, że od dawna uznawana jest za osobę dość bliską prezydentowi Federacji Rosyjskiej. Swego czasu była jedną z przedstawicielek "drużyny Putina" (grupa osób publicznych, także sportowców, otwarcie popierających polityka). Dlatego jej słowa o tym, że czuje się obywatelką świata, a żadne sankcje jej nie obowiązują, bo z armią związana była tylko "symbolicznie" wywołały prawdziwe oburzenie. W jej rodzinnym Dagestanie już zaplanowano, że stadion noszący jej imię zostanie przemianowany, natomiast Anna Gwiniaszwili, była trenerka tyczkarki, apeluje, by zwróciła wszystkie środki które otrzymała od armii. "Jeśli to było dla niej naprawdę symboliczne, to niech zwraca nominalną pensję, wszystkie premie, samochody i mieszkanie, które dała jej ojczyzna. I w końcu zrobi to tak, żeby nie mieć z tym nic wspólnego i zostać w MKOl" - grzmiała trenerka lekkoatletyki. Sukces Rosjan. Kolejna dyscyplina się dla nich otwiera Isinbajewa oskarżona o kłamstwo. MKOl pomaga jej tuszować przeszłość? Bardzo daleko w oskarżeniach wobec Isinbajewej posunął się Nikołaj Wałujew. Były mistrz świata w boksie, a obecnie jeden z zaufanych ludzi Władimira Putina, zarzucił "Carycy tyczki", że kłamie i próbuje się teraz wybielać. A wszystko to robi ręka w rękę z Międzynarodowym Komitetem Olimpijskim. "Występowała w strukturach armii rosyjskiej. Wszyscy, którzy reprezentują CSKA, są wojskowymi. Z pagonami, z tytułami. I sportowcy też. Stwierdzenie, że nie była żołnierzem jest prawdą. Ale powiedzieć, że ona nie była powiązana z wojskiem - to absolutne kłamstwo. Ale MKOl zaaranżował jej oświadczenie" - uważa Wałujew. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że niedawna ulubienica Putina zamknęła sobie drogę powrotu do Rosji. Nie powinna mieć też miejsca w strukturach MKOl, bo akurat w tym przypadku trudno nie zgodzić się z Wałujewem. Jednak Thomas Bach i spółka przyzwyczaili, że moralne standardy nie są im szczególnie bliskie. MKOl odwleka decyzję ws. Białorusi i Rosji