Pod koniec marca Międzynarodowy Komitet Olimpijski wydał komunikat, w którym rekomendował, by poszczególne federacje sportowe - pod pewnymi warunkami - zgadzały się na przywracanie do rywalizacji indywidualnych sportowców z Rosji oraz Białorusi. Reakcje na to były... zróżnicowane, w dużej mierze negatywne, czemu trudno się dziwić. Dość niejasna była kwestia tego, jak zachowają się przy tym organizacje od sportów drużynowych, takie jak Międzynarodowa Federacja Koszykówki, czyli FIBA. Ta jednak ostatecznie zdecydowała się z całą pewnością na przedłużenie zawieszenia dla rosyjskich koszykarzy, którzy nie wezmą udziału w zmaganiach prekwalifikacyjnych do igrzysk - tym samym nie zagrają i na samych IO 2024. Droga do IO 2024 w Paryżu jest nieco skomplikowana Jak dokładnie wygląda system eliminacji? Jego częścią są mistrzostwa świata, które na przełomie sierpnia i września odbędą się w Japonii, Indonezji i na Filipinach. Turniej ten wyłoni jednak tylko siedmiu uczestników igrzysk, którzy dołączą do gospodarzy z Francji. Inną opcją na wyjazd do Paryża są jednak wspomniane prekwalifikacje, składające się z dwóch rund - Rosjanie mogli w teorii wziąć w nich udział dzięki swojej pozycji w światowym rankingu reprezentacji. W obecnych okolicznościach ich miejsce zajmą Bułgarzy, dołączając w ten sposób m.in. również i do Polaków. Rosjanie kiedyś współtworzyli olimpijską potęgę. Teraz "odpoczną" od igrzysk Decyzja FIBA to bez wątpienia spory cios dla Rosjan - trzeba bowiem przyznać, że mają oni znaczące tradycje jeśli chodzi o olimpijski basket. Po 1991 roku udało im się zdobyć co prawda "jedynie" brąz na igrzyskach w Londynie (2012), ale za czasów Związku Radzieckiego radzili sobie zdecydowanie lepiej. Drużyna ZSRR (przez której skład tak czy inaczej przewinęło się wielu Rosjan) zgarnęła swego czasu dwa złote, cztery srebrne i trzy brązowe medale. Ostatnie złoto wywalczyła ona jeszcze w Seulu w roku 1988, za czasów kadencji trenera Aleksandra Gomelskiego. Na szansę na podobne sukcesy "Sborna" sobie jeszcze poczeka...