Tocząca się na Ukrainie wojna, w której agresora z Rosji wspiera również Białoruś, ma duży wpływ nie tylko na zwykłych mieszkańców ale także sportowców z rządzonego przez reżim Aleksandra Łukaszenki kraju. Wielu zawodników i zawodniczek zdecydowało się na ucieczkę z Białorusi, a kilkoro z nich trafiło do Polski. Nasz kraj może być niejako beneficjentem tego exodusu, co zresztą już zauważają białoruskie media. I nie pozostaje to bez echa. Ostatnio prezydent Andrzej Duda podpisał wniosek o przyznanie polskiego obywatelstwa Marii Żodzik, specjalistce od skoku wzwyż, która w tym sezonie skoczyła już 197 cm i może liczyć na wysokie miejsce podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu. Sama zawodniczka nie ukrywała dumy, że w końcu udało jej się dopełnić formalności. Poruszenie na Białorusi. Bilans strat wygląda poważnie Przypadek Żodzik, kolejnej zawodniczki z Białorusi, która zdecydowała się na ucieczkę z kraju i reprezentowanie Polski, skłonił tamtejsze media do zrobienia swego rodzaju bilansu strat. Dziennikarze "Tribuny" przeanalizowali przypadki sportsmenek, które dokonały takiego transferu i porównali je z tymi, które pozostały w kraju. I nie wygląda to dla nich zbyt dobrze. Zaczęto od Żodzik, która w tym sezonie legitymuje się wynikiem 197 cm. W skoku wzwyż Białorusini mają jednak Karynę Demidyk, której "życiówka" wynosi równe 200 cm, a dość regularnie skacze ponad 190 cm. W 2023 roku w zawodach w Rosji osiągnęła 197 cm, czyli dokładnie tyle, co Żodzik. I to w zasadzie jedyny przypadek, gdzie "transfer" do Polski nie jest dla Białorusinów szczególnie bolesny. Zupełnie inaczej wygląda to w przypadku Krysciny Cimanouskiej. U nas na 100 metrów sprinterka ustępuje pola Ewie Swobodzie, ale na dwukrotnie dłuższym dystansie jest najlepsza, stanowi też mocny punkt sztafety. Na Białorusi żadna z zawodniczek nie zbliża się do jej poziomu. "Początek sezonu 2024 potwierdził, że Cimanouska już teraz na Białorusi nie miałaby sobie równych" - pisze Tribuna. I przypomina, że nasza reprezentantka dziesięciokrotnie przekroczyła najszybszy wynik białoruskiej liderki sprintu Janiny Łucenko w biegu na 100 metrów i osiem razy w biegu na 200 metrów. To prawdziwa przepaść. Białoruscy dziennikarze przypominają zresztą, że do Polski przeniosła się również łuczniczka Karyna Kozłowska, mająca szansę występu na IO oraz specjalistka w jeździectwie Olga Safronowa, która w swojej ojczyźnie nie miałaby sobie równych. I też ma szansę na występ w Paryżu, czego nikt inny z Białorusinów nie może o sobie powiedzieć. Exodus z Białorusi trwa Ucieczka sportowców z Białorusi trwa, nie tylko zresztą do naszego kraju. Słynna biegaczka Olga Mazuroniak, mistrzyni Europy w maratonie z 2018 roku, po długiej przerwie wraca na trasy, tym razem jako reprezentantka USA. Przez pewien czas łączono ją z Polską, ale źródła zbliżone do zawodniczki podały, że obawiała się przyjazdu do naszego kraju. Z "radarów" zniknęło również kilkoro innych zawodników, którzy być może odnajdą się w innych reprezentacjach. Białoruś traci mnóstwo sportowców, reżim Łukaszenki coraz rzadziej może grzać się w ich blasku. A każda kolejna ucieczka powiększa ich bilans strat.