W środę Międzynarodowy Komitet Olimpijski przekazał, że białoruscy i rosyjscy zawodnicy będą mogli wrócić do rywalizacji w Igrzyskach pod neutralną flagą. "Biorąc pod uwagę jednoczącą misję ruchu olimpijskiego, prosząc i zachęcając go do wypełnienia tej jednoczącej misji, szczególnie w czasach podziałów, konfrontacji i wojny, szanując prawa wszystkich sportowców do bycia traktowanym bez jakiejkolwiek dyskryminacji, zgodnie z Kartą Olimpijską, żadnemu sportowcowi nie należy uniemożliwiać udziału w zawodach tylko z powodu paszportu" - uzasadniono. Decyzję działaczy ostro skrytykował dziennikarz Interii Sport Tomasz Kalemba. "MKOl, zasłaniając się Kartą Olimpijską, pluje nam wszystkim twarz. Pokazuje też swoje prawdziwe oblicze. Ponownie wspiera Putina. [...] Zakazy dla Rosjan i Białorusinów powinny z kolei obowiązywać znacznie dłużej niż tylko do zakończenia tego brutalnego konfliktu" - stwierdził. Do decyzji MKOl-u odniosła się także Agnieszka Kobus-Zawojska, srebrna medalista z Tokio i brązowa z Rio de Janeiro w wioślarstwie. "No i co z tego, że bez flagi i bez hymnu. To nadal reprezentowanie zbrodniarzy. Podczas gdy sportowcy przywracani są do rywalizacji, mój znajomy jest w szpitalu, bo nie zdążył się ewakuować. Halo MKOL, wojna nadal trwa!" - napisała na swoim koncie na Twitterze. Oświadczenie Komitetu dopuszcza w tym momencie Rosjan i Białorusinów do startu w letnich IO w Paryżu (2024 r.) oraz zimowych w Mediolanie i Cortinie D'Ampezzo (2026 r.).