Czechy dołączyły do krajów takich jak Polska, Niemcy, państwa bałtyckie, nie mówiąc o Ukrainie, która zamierza zbojkotować imprezy sportowe z udziałem Rosjan i Białorusinów. Czesi do tego się nie posunęli i o bojkocie na razie nie mówią. Co więcej, kilka tygodni temu wręcz go wykluczali, jednakże Czeski Komitet Olimpijski dotrzymał słowa i tak jak zapowiadał w lutym, tak postanowił nie tolerować startów rosyjskich i białoruskich sportowców. - Sportowcy z Rosji i Białorusi nie mogą startować, gdy sportowcy ukraińscy giną, broniąc swego kraju przed rosyjską agresją - uważają Czesi. - Ja rozumiem to tak, że jest Rosja i Białoruś i kto niestety ma rosyjski lub białoruski paszport nie może pojechać na igrzyska. To jest proste. Dla mnie ich udział jest niedopuszczalny w świetle tego, co się dzieje - powiedział prezes Czeskiego Związku Biathlonu Jirzi Hamza. Hamza powiedział, że jakiekolwiek ulgi dla rosyjskich i białoruskich sportowców są niemożliwe. - Rozumiem, że odpowiedzialność zbiorowa jest problemem, ale w jaki sposób chcecie ich rozróżnić? Kto jest dobry, kto zły, kto celowo potępia wojnę? Kto był w wojsku, a kto nie? Myślę, że tutaj nie ma na to miejsca - tłumaczył po posiedzeniu. Czechy mówią MKOl stanowcze "nie" Stanowisko czeskiego komitetu jest jasne i stanowi dla Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego kolejny problem w sytuacji, gdy kombinuje on, jak dopuścić rosyjskich i białoruskich sportowców do startów. W grę wchodzi podpisywanie przez nich deklaracji neutralności, co jednak w Rosji może zostać podciągnięte pod zdradę i skończyć się zarzutami karnymi, a nawet więzieniem. CZYTAJ TAKŻE: Rosja stawia zarzuty. "Polska i inne kraje chcą ustawić igrzyska" Czechy jednak nie poprą żadnych rozwiązań doraźnych czy kompromisowych. Szef czeskiego komitetu Jirzi Kejval ma popierać obowiązujące sankcje dotyczące sportu, które powinny być wiążące do czasu zakończenia wojny na Ukrainie. Do tego momentu nie ma czeskiej zgody na start Rosjan i Białorusinów w cywilizowanej rywalizacji sportowej na świecie.