Radosław Piesiewicz był gościem Tomasza Terlikowskiego podczas audycji porannej stacji RMF FM. Rozmowa obfitowała w mocne wypowiedzi prezesa PKOl-u. Piesiewicz odpowiada Nitrasowi. "To Pinokio polskiego sportu" Wojna między Sławomirem Nitrasem i Radosławem Piesiewiczem trwa od zakończenia igrzysk olimpijskich w Paryżu. Minister Sportu i Turystyki wielokrotnie atakował oponenta, domagając się większej transparentności prowadzonego przez niego komitetu. Wielokrotnie używał on mocnych słów, sugerując wręcz, iż wykorzystywano pieniądze PKOl na prywatne wydatki. Pod koniec roku zadał zaś potężny cios, zapowiadając koniec finansowania komitetu z pieniędzy publicznych. W ostatni piątek Piesiewicz był gościem Tomasza Terlikowskiego. Program w stacji radiowej RMF FM rozpoczął się od cytatu Nitrasa na temat swojego oponenta. "Pan Piesiewicz powiedział kiedyś, że on przeżył publiczne tsunami po igrzyskach. Rzeczywiście trochę tak było. Był dumny, że przetrwał to tsunami. Tylko nie widzi, jak wygląda. Po tym tsunami pan Piesiewicz wygląda jak taka chata zniszczona na plaży w Tajlandii". Prowadzący poprosił o odpowiedź, a prezes PKOl zdecydowanie nie gryzł się w język. Rzecz jasna, postać ministra sportu regularnie wracała w trakcie rozmowy. "Minister Nitras politycznie próbował zniszczyć PKOl, obrzydzić polski sport i polskich sportowców po igrzyskach olimpijskich" - ocenił Piesiewicz. Polscy sportowcy niebawem dostaną swoje nagrody. Deklaracja prezesa PKOl W ostatnim czasie głośnym echem odbiła się też sprawa nagród pieniężnych dla polskich sportowców. Ci wciąż nie otrzymali swoich nagród za sukcesy na igrzyskach olimpijskich od PKOl-u. Władze twierdziły, że nie miały na to odpowiednich środków, ale do przestrzeni publicznej dotarła informacja, że nie ma problemów z wypłatami dla pracowników komitetu. Na łamach RMF FM Radosław Piesiewicz wygłosił jednak kluczową deklarację. "Polscy olimpijczycy do końca lutego dostaną wszystkie nagrody. Są sponsorzy, są firmy rodzinne duże, polskie, które dziś wchodzą w sponsoring PKOl-u i dzięki tym środkom wypłacimy nagrody naszym sportowcom" - obiecuje 43-latek. Temat finansów był jednym z przewodnich całej rozmowy. Prowadzący starał się dociec, ile jest prawdy w informacjach na temat wysokości pensji Piesiewicza. Według posiadanych przez Terlikowskiego danych, wypłata 43-latka potrafiła wahać się między 10 a 100 tysiącami złotych miesięcznie. "Mam przez zarząd prezydium uchwaloną pensję, podpisaną przez komisję rewizyjną na poziomie 25 tysięcy netto" - prezes PKOl. MKOl bardzo tego chciał. Chodzi o prezydenta Andrzeja Dudę W grudniu ubiegłego roku pojawiła się informacja, że Andrzej Duda otrzymał rekomendację od PKOl-u skierowaną do Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Natychmiast rozpoczęły się spekulacje, czy prezydent RP ma szansę zostać nowym członkiem MKOl-u, a kulisy swojej decyzji ujawnił Piesiewicz. Zgłosiliśmy kandydaturę pana prezydenta Andrzeja Duda dlatego, że prezes Andrzej Kraśnicki - niestety już świętej pamięci - rozmawiał bardzo długo i wiele razy na temat możliwości kandydowania naszego przedstawiciela do władz MKOl-u. Pan prezydent spotykał się wielokrotnie za swoich dwóch kadencji z szefem Thomasem Bachem, bardzo czynnie działał w strukturach międzynarodowych. I taka propozycja przyszła, żebyśmy zgłosili prezydenta i MKOl zmienia się dzisiaj, bo 17 czynnych bądź byłych polityków jest członkami rzeczywistymi MKOl-u. Jak zgłosiliśmy kandydaturę prezydenta Dudy, dostałem bardzo miłe pismo od przewodniczącego Bacha, które przekazałem panu prezydentowi i to była bardzo dobra decyzja (...). Wciąż ma bardzo duże szanse, by dostać się do MKOl-u" - przekonuje Piesiewicz. Prowadzący rozmowę Terlikowski chciał postawić sprawę jasno. "Usłyszeliście w kuluarach, że MKOl bardzo by chciał, żeby Andrzej Duda został jego członkiem - zgadza się pan z tą tezą?" - zapytał swojego rozmówcę, a ten potwierdził.