Zgodnie z zasadami kwalifikacji do igrzysk olimpijskich w Paryżu, sporządzonych przez Polski Związek Szermierczy (PZSzerm) w sierpniu ubiegłego roku, w przypadku kwalifikacji drużyny do igrzysk pewnymi wyjazdu na tę imprezę są dwie najwyżej sklasyfikowane zawodniczki na liście olimpijskiej PZSzerm. według stanu na dzień 31 marca 2024 roku, które zdobyły minimum 170 punktów w turniejach Pucharu Świata lub Grand Prix zaliczanych do listy olimpijskiej PZSzerm. w sezonie 2023/2024. Takie wymogi spełniły Renata Knapik-Miazga i zaledwie 20-letnia Alicja Klasik. 20-latka to aktualna mistrzyni Polski. Uznawana jest za jeden z większych talentów polskiej szermierki. W przeszłości była mistrzynią świata kadetek i wicemistrzynią świata juniorek. Znamy skład polskich mistrzyń świata na igrzyska w Paryżu. Nie zabrakło emocji Trener kadry zmienił decyzję. Ranking nic nie daje Co do tych dwóch zawodniczek nie było żadnych wątpliwości. Trzecią szpadzistką, wskazaną przez trenera kadry Bartłomieja Języka, była Martyna Swatowska-Wenglarczyk. Ona miała zatem zagwarantowany udział - jak dwie poprzednie szpadzistki - w turnieju indywidualnym i drużynowym. Wątpliwości pojawiły się w momencie, kiedy nie została wyznaczona czwarta zawodniczka, która może rywalizować w turnieju drużynowym i jednocześnie jest rezerwową w turnieju indywidualnym. Przypomnijmy, że w ubiegłym roku Polki zostały pierwszy raz w historii mistrzyniami świata. W tej drużynie były wówczas: Knapik-Miazga, Swatowska-Wenglarczyk, Magdalena Pawłowska i Ewa Trzebińska. Teraz z rankingu, jaki można znaleźć na stronie PZSzerm wynika jasno, jak kształtuje się klasyfikacja olimpijska. Ta zakończyła się 31 marca tego roku. Pierwsze cztery miejsca w tym rankingu należą do: Knapik-Miazgi, Klasik, Aleksandry Jareckiej i Swatowskiej-Wenglarczyk. Z zasad kwalifikacji sporządzonych przez PZSzerm wynika jasno, że trzecią i czwartą zawodniczkę imiennie wyznacza trener główny, a jego wybór akceptuje dyrektor sportowy. Pełny skład ostatecznie zatwierdza zarząd PZSzerm. Interia Sport próbowała się skontaktować, ale bezskutecznie z trenerem Językiem. Nie mógł nam zatem potwierdzić informacji, że zgłosił właśnie cztery pierwsze zawodniczki z rankingu klasyfikacyjnego. Udało nam się jednak dowiedzieć, że tak właśnie było. Podobno dyskusja na zarządzie trwała wiele godzin i w jej trakcie trener Język miał zmienić zdanie. Ludzie związani z szermierką mówią o tym, że zmianę decyzji wymuszono na tym szkoleniowcu. Związek postanowił przeprowadzić dogrywkę, choć kwalifikacje są już zakończone Zaraz po ogłoszeniu trzech zawodniczek pewnych wyjazdu na igrzyska do Paryża, PZSzerm poinformował, że czwarta szpadzistka zostanie ogłoszona w terminie późniejszym. Zarząd związku postanowił, że potrzebna będzie dogrywka pomiędzy Jarecką i Trzebińską, choć ta ostatnia była piąta na liście klasyfikacyjnej PZSzerm z dużą stratą punktową do Swatowskiej-Wenglarczyk i Jareckiej. I to wszystko w sytuacji, kiedy termin kwalifikacji upływał 31 marca. - Nic nie jest przesądzone. Ola Jarecka nie została wykluczona z kadry na igrzyska. Ona ciągle ma szansę na wyjazd do Paryża. Pytaliśmy się na zarządzie, kto ma być czwartą zawodniczką i głosy były różne. Trener nie był do końca zdecydowany. W czasie dyskusji zmienił swoje stanowisko. Nie do końca przekonany do tego, która z zawodniczek - Jarecka czy Trzebińska - powinna pojechać do Paryża był też Łukasz Mandes, dyrektor sportowy związku. Dlatego postanowiliśmy przeprowadzić dogrywkę pomiędzy obiema paniami, bo przed nami są jeszcze dwukrotnie zawody Pucharu Świata. One powinny to rozstrzygnąć i pokażą nam, w jakiej formie są te szpadzistki - tłumaczył prezes związku, dodając: - W sporcie cyferki nie do końca odpowiadają obrazowi sytuacji. Dlatego patrzy się też na aktualną dyspozycję zawodniczek. Formalnie i trener, i zarząd są związani dwoma pierwszymi miejscami na liście klasyfikacyjnej. Kolejne zawodniczki są dobierane. Jak zatem widać, lista klasyfikacyjna swoje, a zarząd swoje. Wygląda zatem na to, że na tej liście - w tym wypadku - najważniejsze są tylko dwie pozycje, a reszta nie ma kompletnie znaczenia. Zresztą w ubiegłym roku też była podobna sytuacja. Trzebińska znajdowała się daleko na listach krajowych, a jednak pojechała na mistrzostwa świata w miejsce Kamili Pytki i została mistrzynią świata w drużynie. Klub protestuje. Jest mowa o dyskryminacji W związku z sytuacją klub sportowy AZS AWF Kraków złożył protest. Pismo wysłał do PZSzerm, ale również do Radosława Piesiewicza, prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego oraz Sławomira Nitrasa, ministra sportu i turystyki, a także do dr. Konrada Witka, dyrektora Instytutu Sportu - Państwowego Instytutu Badawczego. W piśmie, które nie zostało opublikowane, ale Interia Sport do niego dotarła, padają słowa o dyskryminacji. Działacze PZSzerm zarzucają bowiem Jareckiej brak wyników w ubiegłym sezonie, w którym miała przecież przerwę macierzyńską. Klub podkreśla, że w rankingu olimpijskim PZSzerm Jarecka wyprzedziła Swatowską-Wenglarczyk, choć dwukrotnie nie brała udziału w rywalizacji drużynowej w Pucharze Świata z powodów zależnych od PZSzerm. Po prostu związek tak zamawiał bilety, że zawodniczka nie mogła wystąpić we wspomnianych zawodach. Z listy klasyfikacyjnej wynika, że rywalizacja o trzecie miejsce w kadrze pomiędzy Jarecką a Swatowską-Wenglarczyk była bardzo zacięta z lekkim wskazaniem na tę pierwszą. Choć do niej były brane pod uwagę wyniki zawodów Pucharu Świata, Pucharu Polski i mistrzostw kraju, to jednak - jak udało nam się dowiedzieć - dyrektor sportowy związku uciekł się do przedstawienia występów obu szpadzistek w rywalizacji drużynowej, ale tylko w wybranych spotkaniach. Jak to nazwał, w meczach "o stawkę". Nie wiadomo, dlaczego nie brał po uwagę wszystkich występów, traktując je wybiórczo. W tym wypadku bilans był korzystny dla Swatowskiej-Wenglarczyk, a przecież w walce o kwalifikację olimpijską drużyny tak naprawdę ważne było każde starcie i każdy zdobyty punkt. Co ważne, Jarecka przed zajściem w ciążę, była zawodniczką numer jeden. Wygrywała zawody Pucharu Świata. Zresztą zanotowała też świetny powrót na planszę. Ledwie trzy miesiące po wznowieniu treningów, po przerwie macierzyńskiej zajęła trzecie miejsce w zawodach PŚ we włoskim Legnano. Pokazała, że ma wielki talent, który w połączeniu z ciężką pracę, daje tak piorunujące efekty, bo warto wspomnieć, że nasza szpadzistka na co dzień pracuje w kancelarii adwokackiej, robiąc przy okazji aplikację, a do tego późnymi wieczorami trenuje. Przy tym wszystkim zajmuje się jeszcze małym synkiem. W całym tym zamieszaniu nie chodzi o to, by dyskredytować utytułowane zawodniczki, ale przede wszystkim o sprawiedliwe kwalifikacje. Po coś przecież PZSzerm prowadzi rankingi klasyfikacyjne. To na ich podstawie powinny być wyłaniane kadry, jeśli już tworzy się takie listy. - Rozpatrzymy protest. Prawdopodobnie nastąpi to we wtorek (7 maja) - przekazał nam Tomaszewski.