Szwajcarię postrzegamy jako kraj, w którym demokracja, nawet ta bezpośrednia i wyrażana poprzez referenda, jest niezwykle istotna. A właśnie referendum storpedowało opcję organizacji zimowych igrzysk olimpijskich w 2026 roku, kiedy imprezę chciało przeprowadzić Sion. W efekcie szwajcarska oferta została wycofana, a igrzyska w 2026 roku ugoszczą Włochy w Mediolanie i Cortinie d'Ampezzo oraz Predazzo. Już wtedy sytuacja była kuriozalna, bowiem po kolei wycofali się wszyscy mocni kandydaci - nie tylko szwajcarskie Sion, ale i japońskie Sapporo, Graz w Austrii, Erzurum w Turcji i na końcu kanadyjskie miasto Calgary. Wszystko to wydarzyło się w ciągu pięciu miesięcy, od decyzji Szwajcarów w czerwcu 2018 roku do listopada tegoż samego roku. Zostali Włosi i Szwedzi, wygrała oferta włoska. Bez nich nie byłoby igrzysk olimpijskich. Pokazuje to Mel Gibson MKOl pod ścianą. Zabrakło chętnych Ze starań o zimowe igrzyska w 2030 roku wycofali się wszyscy do zera. Do tego stopnia, że Międzynarodowy Komitet Olimpijski stanął przed opcją, iż nie będzie miał żadnego chętnego. Trzeba było coś robić i z pomocą MKOl ruszyły Stany Zjednoczone. One chcą przeprowadzić igrzyska w Salt Lake City, ale w 2034, a nie w 2030 roku. Zbliżają się bowiem igrzyska letnie w Los Angeles w 2028 roku i Amerykanie chcą mieć dłuższa przerwę między jednymi a drugimi. W tej sytuacji USA zaczęły mediować w sprawie igrzysk w 2030 roku, namawiając na nie sceptycznych Szwedów, którzy już zdołali wycofać ofertę Sztokholmu. I Szwecja ostatecznie się zgodziła, pod warunkiem że igrzyska będą ekologiczne i nie trzeba będzie budować żadnych nowych obiektów. Kompletnym zaskoczeniem był fakt, że chęć organizacji igrzysk 2030 roku wyraziła także Francja. I to gdzie! Jednym z rozważanych regionów jest Prowansja i Lazurowe Wybrzeże, które akurat ze sportami zimowymi się nie kojarzy. - Zimowe igrzyska olimpijskie 2030 to wspaniała okazja, by wykorzystać rozmach igrzysk w Paryżu i zaoferować dalsze wspaniałe perspektywy dla francuskiego sportu - stwierdził David Lappartient, przewodniczący Francuskiego Komitetu Olimpijskiego. I teraz dochodzi do tego Szwajcaria. Nie odpuszczają Isinbajewej. Żurowa drwi z mistrzyni tyczki Szwajcaria chce zimowych igrzysk olimpijskich Swiss Olympic ujawnił, że prowadzi rozmowy z Międzynarodowym Komitetem Olimpijskim na temat możliwości złożenia kolejnej oferty na igrzyska. Jej dialog z MKOl "nie odnosi się do konkretnego roku" igrzysk. Ponieważ jednak MKOl nie znalazł jeszcze gospodarza igrzysk w 2030 r., Szwajcaria zastanawia się nad możliwością bycia gospodarzem za siedem lat. - Od kwietnia tego roku Swiss Olympic jest w" ciągłym dialogu "z MKOl" - powiedział rzecznik szwajcarskiego komitetu. - W ramach tego dialogu wraz ze szwajcarskimi federacjami sportów zimowych analizujemy warunki ramowe organizacji Zimowych Igrzysk Olimpijskich i Paraolimpijskich w 2030 r. lub później w Szwajcarii. Jest to o tyle ciekawe, że idzie pod prąd referendum, które w 2018 roku zablokowało igrzyska w Sion na rok 2026. Szwajcaria jednak uważa, że referendum dotyczyło konkretnej sprawy i konkretnych igrzysk, a nie starań kraju w ogóle o tę imprezę. Tak zwany "przegląd warunków ramowych" ma się skończyć do jesieni 2023 roku i wtedy zapadnie decyzja, czy Szwajcaria może starać się o igrzyska już na 2030 rok. Mało tego, Szwajcarzy nie wykluczają połączenia swych sił z ofertą francuską. Decyzja w sprawie gospodarza zimowych igrzysk 2030 roku miała zapaść standardowo siedem lat przed ich rozpoczęciem, czyli w tym roku. Już została przesunięta na rok przyszły.