Po decyzji Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu (CAS), który zadecydował o czteroletniej dyskwalifikacji Kamiły Walijewej za stosowanie niedozwolonych środków wspomagających, nadszedł czas na podjęcie decyzji ws. wyników rywalizacji drużynowej w łyżwiarstwie figurowym podczas igrzysk w Tokio. Międzynarodowa Unia Łyżwiarska (ISU) złoty medal przyznała reprezentacji USA, natomiast w kwestii Rosjan podjęła bardzo kontrowersyjną decyzję. Otóż uznano, że co prawda wyniki Walijewej nie będą liczyć się w ogólnej klasyfikacji, ale występy pozostałych zawodników, czyli Marka Kondratiuka, Anastazji Misziny, Aleksandra Galiamowa, Wiktorii Sinicyny i Nikity Kacałapowa już tak. A to sprawiło, że Rosjanie dostali brązowe medale mimo występu zdyskwalifikowanej za doping zawodniczki! "Rosja robi za stracha na wróble". Kwestionują uczciwość Polaka Mimo tego, że decyzja w sprawie Rosjan wzbudziła na świecie prawdziwe oburzenie, bo przyznanie im brązowych medali w takich okolicznościach, przy jawnym naginaniu reguł, jest skandaliczna, to akurat tamtejsi politycy nadal grzmią o tym, że sprawa ma charakter polityczny i jest elementem walki Zachodu z Rosją. Poplecznik Władimira Putina Nikołaj Wałujew jest zdania, że jego kraj robi obecnie na "stracha na wróble". Co więcej, jako współwinnego całej sytuacji, wymienił Polaka Witolda Bańkę! "Ważne jest, aby Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) była organem całkowicie bezstronnym, ale wątpię w jej uczciwość. Prezes WADA Witold Banka składa oświadczenia polityczne i wspiera takie działanie" - dodawał cytowany przez serwis sport.ru Wałujew. Kolejny atak na Witolda Bańkę To już kolejny w ostatnich dniach atak na Witolda Bańkę. Polak, stojący na czele WADA, stał się dla Rosjan jednym z największych wrogów. Kilka dni temu Rosyjska Służba Wywiadu Zagranicznego przekazała informację, że Amerykanie próbują zakłócać i dezorganizować imprezy sportowe rozgrywane w Rosji, tak, aby nie stały się konkurencją dla międzynarodowych zawodów. Mają to robić właśnie przy pomocy Bańki, który ich zdaniem liczy na "ciepłą posadkę" po zakończeniu kadencji. Na te zarzuty w rozmowie z Interią odpowiedział sam szef WADA, który krótko określił je jako "śmieszne i mało poważne".